Mapa serwisu | Wierzenia, obrzędy, zwyczaje (lasowiacy)

Kultura ludowa

Izabela Stąpor   
Spis treści
Wstęp
Strój ludowy
Kuchnia regionalna
Dom i jego
wyposażenie
Praca na wsi
Wierzenia, obrzędy,
zwyczaje
Twórczość ludowa

Wierzenia, obrzędy, zwyczaje

Pani Anna Rzeszut, Zabić muzykanta na boso:


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)

 

Jak wigilia przysła to, to wóz wyprowadzily na kalenicce, to to jakiegoś chłopa postawiły ze słomy. Tam dzie dziewcyny były. No, a i te kolendniki były, obłać kolendników, strasznie dużo. A jusz nojbardzi jak dziewcyna była tako bogato (a hunorno, tako hunorno nie chciała z byle kiem tajcować), to we wtorek przed środo popielcowo, to ji uwionzały taki kloc z dżewa na sznurku, przypadły do chałpy, wydarły jo i tam uwionzały na łeb i musiała ciongnońć do karcmy. No i tam, jak sie łokupiła, no to ji dały spokój Cały rok były zwyczaje. Z gwiozdo we wielki... w Nowy Rok. Potem w Czech Króly scodroki, musiały być upiecone żeby sie gejsi chowały, wszystkie schodziły sie do jednego domu, z u/owsem były piecone, te scodroki, takie oportki. I to... I to... musiały zjeś i nie wolno było siojś na spódnicy, cza było podniś, żeby gejsi sie lengły. No potem. No, no to były takie zwyczaje. Późni z niedźwiedziem chodziły, jak były dziewcyny tyż takie to, to, przychodziły z tem niedźwiedziem i śpiwały: Niezapusty zaszły:

Niezapusty zeszły, dziwki za mąsz nie sły,

Po świentem Wojciechu bedo jaja niesły.

A nasy Marysi nosek sie cerwieni,

Staro dziwko bedzie, juś sie nie u/ożeni. To były przepienkne zwyczaje. Zabić muzykanta. Zabić muzykanta, jo pamietom byam takiem no, mogłam sześ lot łosiem mieć. Nie pamientom, ale tak z łosiem miaam, albo siedem. To tys tako sie jedna zeźlyła, ze ji dziewcyny ten klocek uwionzały, musiaa ciongnońć do tego. To godo, cekoj, my tu zrobimy, zabijemy muzykanta na boso. Jezus, jozem sie tak boła, moja mama szła z temy babamy tam zabić do karcmy tego muzykanta. Se myśle, no jak go szkoda, jak szkoda, jak zabijo, co to bedzie? Bo jo nie wiedziaam, co to lony zrobio. No i jedna wziena gorcek, taki ciarypiany, z sadzamy, drugo kota cornego we worek, czecio worek. I poszły. No i jo, przeesz światła nie było, spaam w takiem ślubanku, pomału wylazłam, bo mój łojciec nie chodziuł nigdzie, do żodnych karcmów. No i poszłam za niemy, ony weszły, lampe zagasiły, na muzykanta ten worek nawdzioły, sznurkamy go zwionzały, wyprowadziły na droge, gorcek rozbiły i kota puściły i to było zabić muzykanta.

 

Zioła

O ziołach i ich właściwościach opowiada Pani Anna Rzeszut:


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)

 

 

 

 

 

 

 

Wesele

1) Zocontek - początek wesela (Władysław Pogoda):

Było wesele tak, ze Młody, tam sie dzieś żeniuł w drugi wiosce, cy w ty, cy tam te w czeci. To tak, to było tak łon robiuł schodziny. [...] Ale mówily tak prawidłowo: zocontek. To znacy zocontek – to mówli – ze to jez zocontek jus tego juz wesela. [...] I przewaźnie, jak był tam troski bogatsy, ci jaki, to jus tak łod godziny czeci, czwarty po południu. Ale przewaźnie wesela były w środe, w sobote było mało wesel, to juz w zimie, co tak na grande sie żenily, tak w niedziele. Ino w  środe. To jus tak we wtorek – rozumis – czworto, pionto godzina, do niego sie schodzily. On tam z ty wioski se somsiadów prosiuł i tak [...] było. Nazywaly druzki, druhny, tak dziewczyny, nie? Ona prosiła druhnów i prosily swatów, chopaków. Mówily drużbów abo swatów, albo jesce późni to juz mówily ze drużbowie. Ale jesce na razie, tak pore lat, to swaty, swaty. I tam sie bawily, u tego Młodego, tajczyly, a jesce downi nie mówily starościno, ino swaska [...]. Tak. I był drużba na weselu, bo drudźba to ten był na weselu, który z Młodym przychodzily na zaloty, co sie zmowiały, targowały sie o ten majontek. Bo nie tak jak dzisioj, o pokochocie sie i żenicie sie, nie?

2) Przebieg wesela (Anna Rzeszut):

Wesele. [...] Nie było tak jag dzisioj w sobote czy w niedziele.  Przeszczegano tego, niedziela to była świentość, a w sobote jakby było wesele, no to by w niedziele nie poszed, bo to popijoły [...]. To łokowita, no to wiadomo, że to jest jak dzisioj bimberek godajo, a to łokowita była. Nojbardzi w karcmach kupowano była, bo w sklepach nie było, tyko w karcmach. To i zamowiały, albo w karcmach ta wesela były. Jak było bogaczsze wesele, to w karczmach. No to sie opiły. Ale było wesele we wtorek, we środe i we czwartek. To już musiało być bardzo w czas. Na siódmo w kościele już musiaa być Pani Młodo z weselem. Tak. No to co, no to po prostu. Juz zacynały to wesele łod poniedziałku, jak było we środe, to juz w poniedziałek te rózge wiły i śpiwały różne śpiwki takie:

Zacynojmy różeńke wić łod środka,

Boś ty jest nie sirotka.

Piwa nom tu dawać, piwa,

Bo bedzie rózecko krzywo.

I takie. Takie rózne, jak se ktoś umyśloł, tak śpiwoł. No i ten Pon, Pon Młody, starsy drużka, drużba musioł przyniś te łokowite[...]. A rózga to była, wisz, jak robiono? Była, ten wirzchołek ze sosny ścienty. Wszystkie były te jigły wyskubane. I były na końcach pióra z biołej gejsi, takie ładne, puch... Takie odwijane. I to było albo z barwinku plecione albo z jałowca. Jak był wdowiec, jak szła za wdowca, to pleciono te rózge z jałowca. Lepszy, lepszy kawaler:

Zielono rózga jałowiec, x3

Lepszy kawalyr niż wdowiec.

To tak dośpiwywały. [...] Juz z to rózgo, w dziej ślubu, [...] do Pani Młody, do kościoła z to rózgo stary, starszy drużba jechoł. Cały cos tajcowoł z nio, wszyscy, wszystkie drużby i druhenki musiay z nio tajcować [...]. Ale jeszcze na ty rózdze, jak te piórka były na koniuszkach, pleciono takie ciostka, takie ciostka to takie, zrobiły taki wołocek i zawiozały i takie, i tu dzióbek i takie ptoszki były, takie ptoszki, łocka to robiły z pieprzu. I to było, to było tak, na tem końcu nabite, [...] oczywiście było upieczone. I z to rózgo, te ptoski w tych piórkach, no to było bardzo ładne. Jo pamientom tylko ostatnio jedno wesele takie. Pamientom, tam był zabity wół, czyly taki duży byk. I to było mienso rombane, dwa czy dni gotowały. Bo to żeby to jus, leżało na takim, tych, miskach ciarepianych, albo na deskach. To kazdy broł jak ten Pyzdra. [...] Brało każdy tak, ino gemba tak sie świciła i jak tak te kości rzuciuł za siebie, tam psów tyle było, to jadły.

 

Dożynki

Dożynki lub Święto Plonów to etniczne święto Słowian poświęcone zbiorom zbóż, które obchodzono jesienią. Obrzęd dożynek wywodzi się prawdopodobnie z kultu roślin i drzew. Od XVI wieku dożynki urządzano je dla żniwiarzy (służby folwarcznej i pracowników najemnych) w nagrodę za wykonaną pracę przy żniwach i zebrane plony.


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)

Obchody dożynek rozpoczynały się wiciem wieńca (tzw. "plonu"), z pozostawionych na polu zbóż, z owoców, kwiatów i jarzębiny (zdarzało się, że umieszczano w nich także żywe (z czasem sztuczne) gęsi lub koguty, co miało zapewnić przychówek gospodarski.


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)

Wieniec niesiono do poświęcenia do kościoła, a następnie ze śpiewem w uroczystym pochodzie (odświętnie ubrani żniwiarze nieśli na ramionach sierpy i kosy), udawano się do dworu lub do domu gospodarza dożynek od końca XIX wieku również bogaci chłopi urządzali dożynki dla domowników, rodziny, parobków i najemników). Tam organizowano biesiady z poczęstunkiem i tańcami.

W okresie międzywojennym zaczęto organizować dożynki gminne, powiatowe i parafialne, które do dziś są organizowane w wielu wsiach lasowskich. Towarzyszą im wystawy rolnicze, festyny i występy ludowych zespołów artystycznych.

 

Turki

We wsiach między Wisłą a Sanem, zwłaszcza w okolicach Leżajska straże przy grobie Chrystusa w czasie Świąt Wielkanocnych nazywane są "Turkami wielkanocnymi" i mają charakter stowarzyszeń. Niektóre oddziały nie tylko trzymają straż przy Grobie Pańskim, ale w ciągu roku uczestniczą też w innych ważnych wydarzeniach w życiu miejscowej społeczności. Skład oddziału jest różny w poszczególnych wsiach, do najważniejszych postaci należą: Basza-dowódca, Komendant, dwóch Doktorów, Chorąży, dwóch Podchorążych oraz żołnierze.

Wojska tego typu określa się wspólnym mianem "turków wielkanocnych", gdyż według tradycji stroje te są wynikiem obecności na naszych ziemiach jeńców przywiezionych spod Wiednia. Według innych podań "Turki" to polscy żołnierze wracający z łupem, ktorzy – chcąc odciążyć ładunki – nałożyli na siebie stroje tureckie. Ponieważ ludność, widząc wojska tureckie, uciekła w Wielkanoc z kościołów, wracający sami wystawili wartę przy Chrystusowych grobach. Warto jednak zauważyć, że stroje dzisiejszych "Turków" odbiegają znacznie od ubiorów z czasów Jana III Sobieskiego.



 
 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS