Mapa serwisu | Wybrane Nagrania z zakresu kultury ludowej Sieradzkiego i ich transkrypcja

Wybrane nagrania z zakresu kultury ludowej Sieradzkiego i ich transkrypcja

Alina Kępińska   
Spis treści
Wstęp
Strój kobiecy   
Strój męski   
Obrzędowość doroczna: Boże Narodzenie i Wielkanoc
Wybrane nagrania z zakresu kultury ludowej Sieradzkiego i ich transkrypcja

poprzednia następna
 


 


 
Wszystkie trzy teksty z Lututowa, niektóre teksty z Choszczewa i Folwarków uwzględnione w dziale Teksty traktują o kulturze ludowej, a informatorzy opowiadają o pierzaku, dawnym jedzeniu, weselu i pogrzebach, śpiewają też piosenki. Dość duży wybór tekstów gwarowych o kulturze ludowej z Chojnego i Woźnik zawiera wcześniejsza wersja opracowania zamieszczona na stronie www.gwarypolskie.uw.edu.pl. Tu zatem są uwzględnione trzy teksty: jeden z Choszczewa o zwyczajach bożonarodzeniowych i wielkanocnych, dwa – z Lututowa, pierwszy – o zwyczajach bożonarodzeniowych oraz o stroju ludowym, drugi – o uprawie lnu, hodowli owiec. Teksty nagrałam w sierpniu 2010 r., a informatorami byli: w Choszczewie – pani Danuta Pietrzak i jej mąż Stefan, w Lututowie – pani Regina Przysiecka (inicjały RP) i Leokadia Grąbkowska (LG) wraz z córką. Dokonałam też opracowania technicznego nagrania oraz doboru tekstów i weryfikacji zapisu, a samą transkrypcję w ramach prac z dialektologii wykonały studentki: Agnieszka Wiśniewska (Choszczewo) oraz Natalia Soldecka i Patrycja Drogosz (Lututów).
 

Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)
 
Tekst z Choszczewa o zwyczajach bożonarodzeniowych i wielkanocnych:
Czy tu jakieś wilijorze chodzili?
No chodziły, no chodziły, no pewno. Już na na na, na święta Boże Narodzynie, to zawsze wilijorze były, przecie dzieciaki sie bały bo, chowały się, bo sie boły pasów, bo to z pasami chodziły, jak były niegrzeczne. Herody chodziły, o.
 A herody i wilijorze to to samo?
A to w nie, nie, nie. Wilijorze to chodziły w, w te, w wigilje.
I kto tam był?
No to sie przebieyrały takie chłopaki i o.
Pan Pietrzak: z kosą, za diabła, tam panie
Ta, za diabła, z kosom, śmierć chodziła. Dzieciaki sie boły, bo zawsze mówiły, jak by niegrzeczny, to dostanie pasy i, pouciekały, sie bały.
A herody jak pan mówi?
Herody to chodziły, szóstego stycznia chodziły w Boże, w tego, w Trzech Króli.
I kto tam był?
No to też sie przebiyrały, taki przebiyrańce, chłopaki i. Jakieś datki sie im dawało zawsze tam.
A co przeważnie?
No, przeważnie, a to tam jajka, a to tam jakieś ciasto, piniądze, no, co chto miał, to tam sobie potym, zbierali, to sobie zrobili kolacje czy tam coś, a piniądze, to sie podzielili.
W jakich latach to się przestało takie zwyczaje?
No to, to już tak jak te telewizory weszły w te, w te te radia, te telewizory, to tak, to już, już to sie zaczeło, już tak, kończyć. Już tak każdy sobie w domu siedział, oglądał i o.
Pan Pietrzak: Jeszcze w szejdziesiątych latach jeszcze było, zdaje sie.
A potrawy jakie na wigilie Państwo robili, cały czas te same? Co Państwo robili?
A to też robiliśmy zupe grzybowom i barszcz czerwony, i uszka, też jak tera, tak samo, i kasze, i jagły i, i groszki.
Jagły z czym?
Jagły, same. Takie sie robiło z masełkim.
I z cukrem?
Nie, bez cukru, to ja tam bez cukru. Makiełki.
Ale to jagły, to było to co?
To to było takie jak kasza, tylko takie żółte, maluśkie, drobne, no to były jagły, z prosa i
I to się ugotowało?
Tak, na sucho i masełkiem. I to było danie. Makiełki to były kluski takie krajane, normalnie kluski albo, jeszcze niktórzy, bo ja to robiłam kluski, mi sie nie chciało, a niktórzy to wałkowali takie długie te, kluski takie, no ciasto normalnie jak na makaron, tylko, że takie robi wałkowane. A ja to już kroiłam kluski, mak i mag utarty z cukrem, i te kluski sie wkładało
i to już były takie makiełki. O, strucel, a to kapusta z grochem, o, takie różne. O, ryba, no ryba też zawsze, śledź. Też smażona ryba tylko, i normalnie. Karp był, śledzie. Z dwunastu dań zawsze sie robiło, no, a tera to już tak mniej trochę, siedem.
A jakie pan lubiał potrawy?
Pan Pietrzak: Lubiałem kapuste fajną z grochym, lubiołym. Co tam jesce? Te kluchy, te, te makiełki jak wy to nazwaliśta. Ja lubiołym, śledzie lubiołym, karp lubiołym tam.
Pani Pietrzakowa: Uszka, z grzybami.
Strucel był makowy?
Tak, makowy. Przeważnie mieliśmy tylko strucel.
A na świeta wielkanocne?
A na świynta wielkanocne to już. Wielkanoc to sie świnciło.
Gdzie sie to święciło?
No to, tu w remizji przyjyżdżał ksiądz, święcił. I tera też przyjeżdża i święci, no.
No i co sie wkładało do tego?
No to wszystko to, co sie miało na święta przyszykowane, na przykład szynka, kiełbasa, jajko, tam, chleb, sól, no, pieprz. Jajka malowane to tera też są.
Jak pani robiła?
A to zaś sie wkładało cebule. I z cebuli sie farbowało,
Pan Pietrzak: ze żyta zielonygo
Pani Pietrzakowa: a to farbami, albo z żyta. Żyto sie rwało zielone i, i też sie jajka ugotowały, to były zielone, potem sie malowało na nich tam. Tyż biere w cebulke zawsze i, no ale nie maluje już tera tak, no bo. Kiedyś to dzieciaki już sobie malowały. I baranek, kupiony, czy tam zając.

Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)
 
Tekst z Lututowa o kolędnikach oraz stroju ludowym:
Córka p. Grąbkowskiej: Tera powiedzcie, panie, jak sie nazywali kolendnicy, bo u nas się inaczej nazywali. U nas się nazywali jak? Wilijorze, wilijorze, wilijorze.
To dokładnie tak samo jak w całym Sieradzkiem. To jednak wychodzi, że naprawdę wilijorze. I kto był wśród, w kolędników?
RP: W kolędników to była śmierć, diabeł był, król był, anioł był, i żyd był. O, było ich tam ze siedym chyba, nie?
I kto to chodził? To chłopcy chodzili?
RP: Chłopoki, chłopy, stare
LG: Chłopcy, ale to już starsi, nie takie małe.
A kiedy przestali chodzić?
Córka p. Grąbkowskiej: Trochę chodzili, jak ja tą tradycje podtrzymałam i ten dom kultury troszeczke, no, ale pan z domu kultury to, to jak to nazwoł to?
LG: Czekaj. Kolendnicy?
Córka p. Grąbkowskiej: Nie, inaczej. Jak to na tych
Herody?
Córka p. Grąbkowskiej: Herody. Nieprawda, nigdy tu w życiu takiej nazwy nie było. Zawsze wilijorze. Od dziecka wilijorze.
Ale dlaczego wilijorze? Bo w wigilię?
Córka p. Grąbkowskiej: Chyba tak. Chyba chodziło, że w wigilie, w wigilie.
I w wigilię chodzili?
LG: W wigilie zaczynali i przez świynta chodzili.
RP: A murzyli, pani. Kochano! Jak wymurzyli, bo łuni przecież
Ci wilijorze?
RP: A jak! Uni byli usmarowani. Smarowani, to sie chcieli przyciś, to tak pomurzyły, wie pani.
Czym?
Córka p. Grąbkowskiej: Diabeł smarował. Sadzami się smarowali.
RP: Sadzami sie smarowali.
Córka p. Grąbkowskiej: Na Trzech Króli chodziło trzech króli. W Trzech Króli chodziło czszech króli, od domu do domu, też było takie. Ale co oni mówili, to już nikt teraz nie wie. Ta tradycja zagineła.
A skąd oni znali to, co mówić mają?
LG: Z dziada na dziada, jag ja mówiłam. Przechodziło. Z pokolenia na pokolenie, przechodziło. Ja, co córka mówi, to przecież ja tutej też w domu uczyłam i chodzili chłopcy.
Córka p. Grąbkowskiej: Mnie się wydaje, że to jest troszeczke też pomieszane troche. Jest troche tekstów tych Trzych Króli w tych wilijorzach i jeszcze ten tekst, który był z tych wilijorzy. Bo tak mi sie wydaje, że jedni troszeczke tak mówią, inni troszeczke inaczej i to chyba ten zlepek taki.
Jaki strój był ludowy? Miały panie w domu?
LG: Ja mam jeszcze wełniak.
Wełniak? To był wełniak.
LG: Wełniak był układany w takie fałdy. Tu była znów, to taka kamizelka, no nie wiem, jak to sie nazywało, w każdym razie, że
RP: Stanich mówili.
LG: Stanich, o tak. Stanik mówili, bo na staniku zapinane. Niektóre miały sznurowane też.
RP: I czepce. I czepce na głowie. Piękne czapce. łO jej!
LG: Czepce, czepce ładne. Ale to było wszystko jak, wie pani, nie ruszaj mie, nie dotykaj mnie.
RP: Uu, kochana. Sztywne było, eleganckie.
LG: Skrzynka była, ułożone. Zakładały to do kościoła. Do kościoła i na uroczystości tylko. A jak przyszły z kościoła, zdejmowały. Było ułożone ładnie. Ten czepiec ułożony, bo był usztywniony, żeby sie nie pogniót. Ładnie ten wełniak był położony równiutko w tej skrzyni. I chustka na głowie.
Córka p. Grąbkowskiej: Ci, co bliżej Świątkowic, mają bardziej te paski, takie, pomarańczowych dużo więcej. Takie jaśniejsze wszystko. Z kolei w Niemojewie przewaga fioletu, zupełnie ciemniejsze. Tak dużo fioletu. Tak, że, no, można tu spotkać różne kolory.
A to nie było tak, że mogły być różne kolory?
Córka p. Grąbkowskiej: Wiem, że te wieluńskie, Świątkowice do Wielunia należały, to czyli tam były bardziej te w pomarańcze, takie jaśniejsze. Były na stójce te, tu były na stójce (o białej bluzce).
RP: Jak nasza mama miała właśnie tyn filetowy, tyn czerwony, i bordowy, o. Czszy kolory miała. I te, i te cepce miała, tyn sztywny. I te cepce miała.
Jakie to były czepce?
RP: U, jej! Co to nie było!
Ale to były czepce tylko dla mężatek, prawda?
RP: Przeważnie mynżatki, przeważnie mynżatki. A Szymalino w Ogru, w Ostrówku była praczkum tego, ona umiała to prać. Kochana, to był taki gar na głowie i tu była układana cała koroneczka wkoło. I, pani, tu były bandaże i bandaże miały ząbki i łona przewineła to. To był tyn, tak, jakby jaki biskup. A późnij były znowu takie, jak na mniejsze uroczystości, to były takie del’katne czepce. Pani, jak się ubrały, to wielemożne damy.
Strój męski jak wyglądał?
RP: Normalnie, tam chłopiska sie nie stroiły. Sportowe buty i spodnie to winkszy. Dawno tak było.
Z cholewami?
RP: Z cholewami, właśnie, i tu spodnie sportowe, i sznurowane tu.
A z czego te spodnie były? Czy tak też wełniane?
RP: Nie, normalne, normalne z materiału.
LG: A teraz kobiety, jak do tych wełniaków jeszcze, to wszystko było, buty były znów dotąd, i sznurowane, na takim obcasiku i tu sznurowane całe były aż dotąd na sznurówke do kolana prawie, no niezupełnie tak, dotąd.
 

Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)
 
Tekst z Lututowa o uprawie lnu i hodowli owiec
RP: Prosze paniom, to jag mi dała na spódnice, spódnice takum, i jo to przeszyłam, jak żym chodziła do szycio, przeszyłam, to wiycie co, to była wełna, a po ty wełnie woda szła. Takie były piękne wełne materiały. Czysta wełna, ino się tak miniło jak jakie srebro pod słuńce. Pani, nie chodziły w takik, i późnij lniane rzeczy były modne.
Hodowali tu państwo len, czy nie?
RP: No jak to nie! Jeszcze we wodzie był.
LG: Tak, tak, hodowali. I w wodzie sie musiał moczyć. Jeszcze ja pamiętam, tam jest staw, to ja koło tego stawu właśnie sie urodziłam, to kładli ten len, ubijali, kładli właśnie, w takich, były po, kołki powbijane, i ten len był w wodzie, musiał leżeć tam ileś dni
RP: Czy tygodnie! Czy tygodnie!
LG: Tak, jeszcze myśmy chodzili i go dowpierali w tyn staw, żeby sie dobrze, dobrze u, umoczył. A potem dopiero. Przysiecka, pamiyntasz te, jak sie nazywał te
RP: Jak sie tyn lyn wymoczuł, to musioł wysknuńć. To, kochano, po to jest październik, z paździerza, a ze lnu jest paździerze. Takie były, takie takie coś było i łamali tyn len. Jak łamali, tak częsły te baby, te ze czszy, cztery. Powbijały sobie te, te te swoje, kozły, dwa słupki i tak czaskały, to dawno tak naprawde, było całkiym inakszy. Jak złamały, to późni tak, to się nazywoł łomek. Pierszy łumek, druga cierlica, to cierlica już wyczyściła, naczyściła, późnij były szczotki, znow czesały, i czesały i wytrzunsały, i wytrzunsały, Boże Świynty! To późnij, kochano, przyndły. Przyndły i przyndły, płótna robiły, bieliły na polach, i robiły koszule chłopum, szyły. A tu cwikle, nazywajum sie, to były, było płótno, z takigo białygo, pamiyntom, to sie cwikle nazowały. Kochana, jakie to było zdrowe, to było na pot, na wszysko, a teroz styluny, to na po, na plecach mo pani wode.
Ale mama pani też to robiła?
RP: A kto? Una mnie wełny przyńź nauczyła, mama moja taka była, pracowita, że tak: do, na druty mie posłała, żebym się nauczyła, do krawcowyj mie posłała, żebym się nauczyła, wełny mie przyńź nauczyła, grymplować mie wełny nauczyła, na taki, takie, takie szczoty,
I hodowali państwo te owce i strzygli?
RP: My mieli, i szczygli my, i szczygli my, i późnij, kochano, ręcznie się grymplowało, nie było grymplarni tam dawno.
Co to znaczy, że się gręplowało?
RP: No, pani, rozciungało sie te wełne, robiło sie takie plastry, i takom babe sie zrobiło, i z ty baby się przyndło, przyndło, na kowrotek się krynciło, i była z tego wełna, i późni, pani, się tego, robiło swetry.
Tak, ale to była wełna w jakim kolorze?
RP: W białym. A jak był czarny, to był czarny, bo czarne owce tyż były, i siwe owce były.
LG: Ale i farbowali też. Byli takie farbiarze, że farbowali te wełne,
RP: O, ty, jag un sie nazywoł, ło, psia, zapumniałam, za kościołym tam się nosiło
Gręplowało się i potem?
RP: I potym sie przyndło. Swetry pani, skarpety, pończochy, rajtuzy robiły, kochana, gdzie pani to kupiła, drogie, a przecież, pani, daniny były duże. Podatki były duże. Pani wiy, jag robili? Mleko num za, zabrali, odciungli, a odciungane przy, przysłali nazod. No to co, czeba było świnie chować, bo kto to mleko mioł wziuńś? Musiały świnie jeść. Bo tero to wszystko mleko weznum i zapłacum, pani, a późni, piyrw to płacili tylko za śmietane, pani rozumi. Dawno, to świnie kupowali, i się świnie odwoziło, tag jag mój ojciec, świnie w dumu sprzedoł, to odwióz na Wieruszów, mu zapłacili, ale świni po wsiach tag nie bili, chyba tam już, był jakiź może wyuczuny rzeżnik, ale to tam nie spotykało się tyk rzeczy.
Literatura:
Władysław Baranowski, 1980, Kultura ludowa regionu, [w:] Województwo sieradzkie. Zarys dziejów, obraz współczesny, perspektywy rozwoju, red. Nauk. Wacław Piotrowski, Łódź-Sieradz, s. 127-141.
Jadwiga Brożyńska, 2009, Malarstwo Szczepana Andrzejewskiego, „Na sieradzkich szlakach” XXIV, nr 1, s. 27-31.
Jan Piotr Dekowski, 1959, Sieradzki strój ludowy, Atlas Polskich Strojów Ludowych, cz. 4, z. 6, Wrocław.
Jan Piotr Dekowski, 1963, Charakterystyczne momenty wesela radomszczańskiego, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, nr 7, s. 175-196.
Elżbieta Delida, 1977, Kultura ludowa regionu sieradzkiego, [w:] Szkice z dziejów Sieradzkiego, red. nauk. Józef Śmiałowski, Łódź, s. 621-644.
Małgorzata Dziurowicz-Kaszuba, 2008, Strój sieradzki, Na sieradzkich szlakach, R. XXIII, z. 2 (90), s. 18-21.
Małgorzata Dziurowicz-Kaszuba, 2009, Zimowe zwyczaje i obrzędy w Sieradzkiem, „Na sieradzkich szlakach” XXIV, nr 1, s. 22-24.
Andrzej Gólski, 1991, Charakterystyka budownictwa regionu w zakresie potrzeb ekspozycji Sieradzkiego Parku Etnograficznego, „Sieradzki Rocznik Muzealny”, t. 7, s. 85-104.
Jarosław Kalisz, 1992, Demonologia ludowa w twórczości Jerzego Kaczmarka, „Sieradzki Rocznik Muzealny”, t. 8, s. 37-50.
Anna Kunczyńska-Iracka, 1978, Malarstwo ludowe kręgu częstochowskiego, Wrocław.
Joanna Kurewicz-Kalisz, 1991, Sieradzkie wycinanki ludowe w zbiorach Muzeum Okręgowego w Sieradzu, „Sieradzki Rocznik Muzealny”, t. 7, s. 193-163.
Joanna Kurewicz-Kalisz, 1992, Monicka odmiana kobiecego stroju ludowego w zbiorach Muzeum Okręgowego w Sieradzu, „Sieradzki Rocznik Muzealny”, t. 8, s. 149-163.
Elżbieta Królikowska, 2000, Polski strój ludowy. Przewodnik po wystawie stałej, Państwowe Muzeum Etnograficzne, Warszawa (o stroju sieradzkim s. 16-17).
Jan Lamęcki, 2009, Rzeźby i pamiętniki, zdjęcia Jacek Kubiena, Wstęp i opracowanie pamiętników Aleksandra Jacher-Tyszkowa,Wadowice.
Irena Lechowa, 1963, Dożynki we Włynicach (pow. Radomsko), „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, nr 7, s. 197-202.
Leksykon miasta Sieradza, oprac. zbiorowe pod red. Stanisława Tadeusza Olejnika, Sieradz 2006.
Muzeum regionalne im. Stanisława Sankowskiego w Radomsku, Kielce bez r. wyd. (po 2008).
Elżbieta Piskorz-Branekova, 2004, Polskie stroje ludowe, wyd. 2, Warszawa, s. 52-59.
Powiat sieradzki, prospekt wydany przez Starostwo Powiatowe w Sieradzu, Sieradz 2008.
Andrzej Ruszkowski, 2000, Sieradz i okolice. Przewodnik turystyczny, Sieradz.
Andrzej Ruszkowski, 2008, Historyczne nazwy topograficzne w obrębie parafii św. Urszuli Ledóchowskiej, „Na sieradzkich szlakach” XXIII, nr 2, s. 23-27.
Andrzej Ruszkowski, 2009, Powiat sieradzki na przestrzeni wieków, „Na sieradzkich szlakach” XXIV, nr 1, s. 12-16.
Sztuka ludowa województwa sieradzkiego. Wystawa pokonkursowa, Sieradz, kwiecień - czerwiec 1999, wyd. Muzeum Okręgowe w Sieradzu, Sieradz 1999. 
Marek Urbański, 1991, Chata z Glinna koło Sieradza. Przyczynek do historii budownictwa plecionkowego, „Sieradzki Rocznik Muzealny”, t. 7, s. 113-132.
oraz:
PAE - Polski atlas etnograficzny, red. Józef Gajek, t. I-VI, Warszawa 1964-1981.
i opracowane dotąd tomy dzieła Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego:
t. 1, cz. 1 i 2: Rolnictwo i hodowla, red. Janusz Bohdanowicz, Wrocław 1993-1994.
t. 3: Pożywienie i sprzęt z nim związany, red. Janusz Bohdanowicz, Wrocław 1997.
t. 4: Transport i komunikacja lądowa, red. Janusz Bohdanowicz, Wrocław1997.
t. 6: Agnieszka Lebeda, Wiedza i wierzenia ludowe, red. Zygmunt Kłodnicki, Wrocław-Cieszyn 2002.
t.7: Anna Drożdż, Pomoc wzajemna. Współdziałanie społeczne i pomoc sąsiedzka, red. Zygmunt Kłodnicki, Wrocław-Cieszyn 2002.
t. 8, cz. I: Anna Drożdż, Agnieszka Pieńczak, Zwyczaje i obrzędy weselne. Od zalotów do ślubu cywilnego, red. Zygmunt Kłodnicki, Wrocław-Cieszyn 2004.
t. 8, cz. II: Agnieszka Pieńczak, Zwyczaje i obrzędy weselne. Rola i znaczenie swata w kojarzeniu małżeństw, red. Zygmunt Kłodnicki, Wrocław-Cieszyn 2007.
t. 8, cz. III: Anna Drożdż, Zwyczaje i obrzędy weselne. Współdziałanie społeczności wiejskiej podczas obrzędu weselnego (druga połowa XIX wieku i XX wiek), red. Zygmunt Kłodnicki, Wrocław-Cieszyn 2009, s. 448.
t. 9, cz. I: Zwyczaje, obrzędy i wierzenia związane z narodzinami i wychowaniem dziecka, red. Zygmunt Kłodnicki, Agnieszka Pieńczak, Wrocław-Cieszyn 2010.
 
 
Fotografie z Muzeum Okręgowego w Sieradzu: Włodzimierz Kłobus, pozostałe – Alina Kępińska

 

 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS