Mapa serwisu | Tekst gwarowy 3 (Bęczków)

Tekst gwarowy - Bęczków 3

Stanisław Cygan

Informatorzy: Ewa Siudajewska, ur. w 1961 r. w Oblęgorku i Władysław Pedrycz,
ur. w 1950 r. w Bęczkowie

 

O dawnym pożywieniu i nie tylko...


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)
 
 

 

- [A takie placki, jak takie piekli, nie źmiocane, w prodiżu, z tych tartych ziemniaków, to tutaj jak się mówi?]
- A źmiocorz.
- [No właśnie, źmiocorz.]
- Ale placki to były, piekli ludzie gdzieś downi na samych
 
 
fajerkak, na samy
 
 
blase. Nie było tam jaki patelni, jakiegoś
 
 
tłuscu, jakiego cego. [...] I było tam zrobione jakieś ciasto, z nie wiem, ze źmiokami gotowanymi cy z cym, no i to było ugniecione, ugniecione, i.
- I na blache się kładło, piekło i mleka zimnego cy się brało i jadło się, i.
- [Źmiocorz się tak. Nie było innych nazw.]
- Golorz, źmiocorz. Bo tu u nos te goły i źmioki to jest tak jakby łączność, jednakowo. To som jedne potrawy ze źmioków. Golorz.
- Bo podpłomyki to jes, to jes...
- Z mąki.
- Z mąki, ale to i u nos się mówi, i w ogóle tu w nasym, w nasych łokolicach, no to wszyscy wiedzo, co to jest podpłomyk, no. Ale tak jak.
- To właściwie to podpłomyki to były te, co się na początku w piecu piekło łod chleba te resztki takie.
- No.
- Ciasta, co się nie zmieściło w brytfanne, to się z tego, zeby.
- Takie bułecki się robiło.
- Żeby nie zniszczyć, tego, no to robiło się podpłomyki.
- A te co się na fajerkach takie piekło, to juz zapómniałam, jak się nazywajo.
- [Fajercoki?]
- Takie, co na fajerkach, mama
 
 
zagnietła ciasta tyz takie.
- [Ale też z tego samego, nie.]
- Osobno było.
- [Z pszennej mąki?]
- Tak, różno: roz pszenno, żytnio.
- Tak, a z czego beło, to się sypało.
- Beło. To się sypało. Czasami resztki wygarnęli i jojko jakie
 
 
wbieli.
- No jagże. A jo przecież pamiętom, to nie wiem, jak toto możno nazwać: łospa nie łospa, mąka nie mąka, bo to przecież w żarnak, jo zem taki mały był, pamiętom, my z tato pośli do Magali, jesce tam beły te zarna po wojnie, i z tych zarn beła ta mąka wytworzono, wyrobiono i z tego były piecone te placki na blase, nie na zodnym tłuszczu, na zodnym nic.
- Nie, no, na fajerkach. Jo ile razy przyszła mama z roboty, no cóż
 
 
bedzie. No co nagotować. Nie było bardzo co, to
 
 
zagnietła tego, wiesz, tych, tych. Czasami to była i żytnio i pszenno, zmioty, troche tej, troche tej.
- W ogóle dzisioj to se człowiek nawet ni może wyobrazić, jak to downi, jak toto downi się żyło, czy to. No jo nie wiem jak toto. Przecież u nos tam tyz nie było przelewek, tyż była bieda. Jak toto człowiek przeżył.
- No. Chrust kapuściany, te liście z kapusty...
- Liście. Nic nie było zniszczone. Wszystko było łopłukane, posiekane. Roboki łotrzepane, tam było. [...] I wszystko było wykorzystane.
- Wszystko, tak.
- Jojko, się to pamiętom, jak, jag u nos. Łojciec mój, no tam downi wzieno się jojko i poszło się kupiło papierosy. No i siedziała kura na górze, bo przecież kurnika nie było, tylko siedziała na górze tam w jakimsi sianie i łociec przystawił se drabine i zaglądo, czy ta kura już tam siedzi, cy nie. No to zajrzoł roz, kura siedzi, zased, no to pochodził, pochodził, poszed drugieroz, ta kura znowu siedzi, posed trzecie.
- Polić mu się chciało.
- Polić mu się chciało, posed trzecieroz, jesce ta kura siedzi. Jak go chyba zdenerwowała, jak posed, tak kurze gdziesi grzbiet przycisnoł, to kura zaro jojko wypluła (śmiech). I zabroł to jojko jesce ciepłe do sklepu i ii papierosy były (śmiech). No bo jo zem nawet tutej tam wkiedyś my mówili ło papierosach. Tak, ale wzięło się jojko i dziesińć papierosów się za jojko przyniesło. A dzisioj co za jojko, no nie jak papierosy, dziesińć cy.
- [Nawet nie sprzedają chyba w sklepie.]
- E już teroz nie.
- Ej.
- [Może gdzieś na jarmarku?]
- To ta kura późni, panie, jak się późni wyrwała, bo była dziura w
 
 
scycie, bo musioł ji chyba bólu narobić, wypadła ta kura na podwórze, narobiła wrzosku, kogut wrzecy, usłysoł, co się tu dzieje. Jak kogut podoł alarm, jak te kury, sie zaceny drzeć. Tyle naro..., tyle narobił szumu ło jojko!
- Pół dnia jeszcze tam gdokały ji jejch, i
 
 
somsiedzkie i gdzie jino które.
- [A mówiło się, że kura jak tak wydawała taki głos, to że co robi? Gdoko cy gdoce?]
- Gdoko, gdoce, krekoze.
- Gdoce.
- Gdoce, krekorze.
- [A krekorze, tak?]
- Krekoze. To jag jojko mo znieś, tak se krekorze, wiesz, tak se krekorze, tak se mrucy, tak nie, no to krekoze.
- No kwo, kwocy.
- Kwoce.
- Kwocy.
- Kwocy.
- Jak by się kwoceła, to znacy, że chciała siadać na jojkach.
- Jak się kwoceła, to będzie siadać na jojkach. Kwocy, krekoze.
- [Krekorze.]
- Krekoze. U nos się godało krekoze, to jo ci godom krekoze.
- Krekoze tak.
- Tak że krekoze, kwocy, gdoko albo gdoce.
- Gdocy.
- Gdoce.
- [Gdocy, tak?]
- Gdoce, gdocy.
- Gdoce.
- To zależy. W jednym domu powiedzieli gdocy, w drugim domu powiedzieli gdoce. No albo co jeszcze, no kury to
 
 
kurceta to wodzi, wodzi kurceta, siedzi na kurcetach, no, pierzy się kura, no ji róźnie ło kurach. No kobiety to lubiały kury tag jag i jo lubie moje
 
 
głosposie. To były i cubatki, i dropiatki, i cerwone, i tam jakie ino, i siadłe i cekaj no, jak to godały na tako płowo kurke, no płowo tako, i cubatka.
 
 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS