Mapa serwisu | Tekst 1

Tekst gwarowy 1 — Bugaj (A. Dutka)

Halina Karaś   

Tekst nagrała Halina Karaś, wstępny zapis – Monika Kresa, weryfikacja zapisu i opracowanie – Halina Karaś.



Informatorka:
Anna Dutka z domu Bajorek ur. w 1936 r. w Racławicach (na granicy z Bugajem i Strzeszynem). Po wyjściu za mąż pracowała na niewielkim gospodarstwie i wychowywała troje dzieci. Mąż jest stolarzem. Nie wyjeżdżała nigdzie na dłużej z rodzinnej wsi.

Życie na wsi kiedyś



Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)


No do
lasca my chłodziły po
pol, no i
miałymy takie kulki, co my te ułómywały te
kónory suche, no syszki my zbierały, także na całom zime sie uzbierało pola, to sie nie kupowało, ino przyniós wiąuzke i łobiod ugotowoł.
A gdzie sie ten pol trzymało?
No to były szopy, a u nos była ta
kómłora, i ta kómłora to tak była wysoko, co tam napchoł wiąuzek tak, ze i szopa była, a wyngla gdzie kto kupowoł wyngiel. Które drewno grubse, to sie ściupało i tak było.
A chleb jak piekli?
No chlyb no to na łopacie,
podpłomyki, taki podpłomyk, na listkak z kapusty jakie dobre, dobry byuł chlyb, godos, ześ jadła, no a teroz bym nie umiała chleba na listkach upiyc, muse kiedy spróbować. No listeg musi być wielki i dobrze napolić i jaki tyn chlyb okrąugły taki i łopate ni mom.
A jak dokładnie sie robiło chleb? Od samego początku?
No
zacyniło sie, no przódy my zawse na włodzie cyniły, na włodzie zacyniłymy i płorosło
kwile i jak już łopadało, to my zarobiały znowu, płodrosło troche tam, zacyło rouść, to my w piecu poliły. No i późni jo nie wiym, bo jo półtory godziny
czymała chlyb i dotąud czymom półtory godziny. Ale sama se drewna nose i tak roz sie mi lepi upiece, roz nie, tak teroz tom se doś dobrze spiekła.
No tak, to sie prało, włode sie nosiło,
ustymp był na płolu. Gdzie tam kto....
A jak sie to prało? W czym?
W tarce, w baliji,
naniesło sie wody, nagrzoło, namocyło sie, późnij sie wyprało, roz... wygotowało sie płotym, jesce znów roz i w cystej włodzie, wieszało sie i dopiyro jak była pogoda to dobrze, a jak nie, no to, to wisiało  jaz uschło, i włode cza było nosić, nie tak jak teroz, ze jakby na moment prąudu brakło albo cego, to rany boskie, jakie gwołty bo czeba włode nosić, a dopiyro w zimie, to my takie z taki
paryje nosiły, te w łode, no
wyniesłymy, jak byuł śniyg taki przemarźniynty, wyniesłymy na
gourke, jak sie które przewróciło, to my brały na taki kij wiadra i to my wyloły to cza było z powrotym iść po włode.
Na nieckak, kto tam sonki mioł, na nieckak sie jeździło, a tam górki były, to było dzie jeździć, dzie tam kto mioł te, albo… I to wszyndzie na nogak, do kościoła na nogak, do Biyca przez
dzioły na nogak, do Głorlic na nogak, a jak były
błorouwki, to my szły nie tag jak teroz błorouwek my nazbiyrały, poszłymy do Głorlic, sprzedały, przyszłymy i znów do lasca na błorouwki, nie tag jak teroz co ci na miejsce błorouwki przyniesom i sie kupi. I ni ma tyk błorouwek, bo las zarós.
A grzyby jakieście zbierali?
No takie jak teroz.
No to powiedźcie jakie?
Jo nie chodziła na grzyby.
Lisouwki, co te kurki, no i prowdziwki, maślaki, o krouwki jak rosły, krouwki to sie
w lejsie zjadło, bo dobre były.
A krówki po czym poznać?
Bo mleyko biołe i takie som tu taki dołek na środku, a łony som takie, no i kryski pod spłodym, która była prowdziwa to kryski, bo jag nie było tyk krysek jag u lisówek, co to godajom kurki, no to, to była psio.
A nie zatruli sie tu gdzie kiedy? Opowiedzcie o jakich wypadkach?
Nie.
Nie, nie było nigdy?
Jo sie ino zaczadziła. Matko,
napoluł tata wynglym, bo cosi mioł grzoć pod tom kuchniom, no na gorąuco i wziyły pozaszuwały, jo rano wstała, no takom była, jakosi tego, co dopiyrom zymba dziesi nie miała, co mi otwierali palcym tego, com tag-em sie zaczadziła, a gdzie tam kto to doktora jechoł, abo co. To juz tu my sie zaczadziły roz, nie wiym Marian byuł malutki, no i jo wstała do niego, no nie dom rady, dopiero my łokna złotwierały i tego, a tym, co w kuchni spali, to nic nie było, bo ten czad wszystek płosed do izby. Ino my, Marysia była w łóżecku, no i wstała, a jo godom: Ani nie wstaj, godom. No to łona była nizej, to sie jej nic nie stało. Abo ten czad byuł... łokna my zaroz złotwierały, płotym my takie pijane chodziły.
No to rzeczywiście.
No, ale wtedy to, no w Rasławicach to jakem się zategowała.

 

 

 

 

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »
 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS