Mapa serwisu | Tekst 16

Tekst 3 - Lasocin

 
Tekst nagrał, zapisał i opracował: Stanisław Cygan.
 
Informatorzy:
Konrad Błoński, ur. w 1935 r. w Lasocinie
Stanisław Wertka, ur. w 1950 r. w Lasocinie
Urszula Błońska, ur. w 1944 r. w Lasocinie
 
O urokach

Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)
 
 

 

 
- No to chyba wiatrowy ta Basia miała ten urok. No już nagrywos. No ji ci wiesz, daje ji, bo jo, my ją kąpali.
- [A dlaczego wiatrowy?]
- No bo tag mówili. No bo tam nich nie był w domu, żeby jo urzec z ludzi. Tylko tag mówili, że to jes wiatrowy urok może być. No ji co to dziecko. Mówie ci, nie pije, mleka nic, zrobiła się sztywno ta Basia. Jo już Matko Bosko, płacze, co się dzieje. Przecież Kóndek był wtedy. W kolebce leżała. I wzięłam trzy razy tak, bo wiem łod ty, no Pasiń, nie, Pasińsko, któro to była?
- Kaźmieroskowo.
- Kaźmieroskowo. Że łóna łodczyniała i to mi mówiła, że mówi tag łodczynić: trzy razy żem spluła tak, wiesz, po rogach i trzeba do domu wszystko zetrzyć tam czymś czy skarpetami, czy majtkami. I to zem wzięła jo, wiesz, starłam, splułam, człowieku, dziecko naprowde łozdrowiało. Mleko pije. No Kóndek był świadek, żeby to było. No bo mówie, żeby była umarła, no nie wiem. Boleści miała, wymioty, wymioty były, no i toto splułam tak trzy razy i dziecko już jes zdrowe i już pije mleko. No toto urok to jes naprowde. To jes naprowde, to jes prawda, szczero prawda. Albo kóń niech Kóndek Ci łopowie.  
- To ci powiem. Miołem takiego kónia siwego.
- No.
- No i
 
 
wteńczos nie było traktorów, nie było żodnych mechanizacji. I Tadek Niemowa broł tego kónia do uprawy,
 
 
redlenio ziemnioków, włócynio. A jo kopołem kamiń na Pański Górze i patrzyłem. Wyprząg kónia, prrr, a kóń tupie i nie pójdzie. No, ten długo nie cekoł, tyko wiesz tego kónia z powrotem zaprząg do wozu, przyjeżdżo. Jo sie pytom: „No czegoź nie robił”. – „A ciupa się pali”.
- Tak, tak.
- Bo ón nie umioł mówić.
- No, no.
- A łokazało się, bo dziadeg mie nauczył. A skąd ón tam mioł takie coś. Jak zaprzągnąłeś kónia i pętelka łod postrónka, nie, jedna musiała być pętelka na dół, a drugo do góry. A jo mu nie zaprzągołem, tyko ón se som zaprzągnoł obydwie na wierzchu.
- Jednakowo.
- No i to było. Dziwne, bo dziwne, ale to prowda. Przyszed kóń na podwórze, człowieku, wyprzągem, cały mokry i na wymioty mu się zbiero, taki krrr zrobił takie, wiesz. „Rany Boskie, mówie, co mu będzie”. No przyszed wujeg Antek, sąsiod, zdjoł gumowca, tam łonucom go po nozdrzach,
 
 
zamiechowoł mu butem. Kóń podbryknął, poszed na jabka.
- Tak.
- I zdrowy.
- No.
- Tak. To były zdarzenia. 
 
 
 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS