Mapa serwisu | Tekst 1

 Wipsowo - tekst 1

Nagranie: K. Puszko 

Przepisanie: Justyna Garczyńska

Opracowanie: Justyna Garczyńska 

Informator: Bruno Wiśniewski, ur. 1932 r. w Wipsowie; ukończył szkołę podstawową w Wipsowie; w latach 1954-56 odbył służbę wojskową; rolnik, przez krótki czas pracował jako kierowca w Olsztynie; często wyjeżdża do Niemiec, gdzie ma rodzinę. 

Życie religijne


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)

No pewna grupa
ludżi bjedniejszy mjeszkali w barace, taka baraka była, sprowadzona w dwudziestym roku po zakończeyniu
 
 
 
pjerwszyj wojny śwjatowyj. Sołtys naszyj
 
 
 
wszi kupjił dwa
 
 
 
take baraki. Byli oni własnoszczią wojska, ale już wtedy wojsko rozwjązano i jeden barak służył jako, do celów religijnych. Tam urządzono niby taki, kaplica taka, taki na mszy, do której dojeżdżał ksziądz z Ramzowa, z parafjalnygo koszcioła i on tu, no faktycznie on tu dużo szie poszwjeńcił, bo ja wtedy chodziłem jeszcze do szkoły podstawowyj w
 
 
 
Wipsowje, to on każdy, każdą sobotę czymał z młodzieżą religje. Bo tam było dwóch kszięży w Ramsowje. W soboty religię, a w niedżielę o godżinie ósmyj była msza dla młodzieży. No i cze(ba) przyznać, że trochę wjenecyj było tej młodzieżi w
 
 
 
koszciele jak dziś. Były wszystkie klasy razem. Jedna z moich koleżanek umjała gracz na harmonie, bo ojcziecz był
 
 
 
organisto, on grał tam w Ramsowje. I ona grała na tyj mszy młodzieżowyj, która odbyła szie o ósmyj. A mje ksziądz
 
 
 
proponowaoł odczytanie z ksziążki „lubedin hen”, to tak szie ta kszią…, ten mszalik szie tak nazywał i tam była msza dla młodzieży. Ja muszia… ni musziałem na początku nie zgodziłem szie, ale on nie znalaz kogosz’, kogo przekonywał na to, to w końcu ja to czytałem. Czytałem te czitania, no i mjendzy inymi te pjosenki to ta koleżanka grała na tym harmoniom, no i ogólny, tedi ksziądz tam swoje, tak żie to była taka prawdziwa msza dla młodzieży. No owszem przyszli niektórzy starsze ludzie, usziedli tam z boku, ale ogólny to było tylko dla tych modych i ja czytałem ten. No jeszczie dzisiaj ma taką ksziążkę schowaną „lubedin hen” i to było to bardzo ciekawy, to był zainteresowało tyj młodzieży, to było wjelkie zainteresowanie dla młodzieży. No i ten ksziądz póżniej poszed tam po drugiej
 
 
 
strouniei ulicy była karczma, myśmy poszli do domu, a on poszed sobje na szniadanko, zjad, a o dziesiątyj dla dorosłych czymał. No a wozak go wożił, z Ramsowa taki wozak na koszt koszcio…, na koszt koszcio…, koszcioła, na na koszt kasy koszcielnyj, o może tak. Przywożił go i to szie nazywał nawet ten wozak, pamjętam dzisiaj, Nojgroda. W jednego
 
 
 
kona taka mała bryczka i tego ksziędza wjózł, no dzisiaj to by było rozwjązanie, za pjęć minut jest w Ramsowje, bo samochodów, kedyś też byli samochodyi, nik nie chciał z nich
 
 
 
korzystać. Perdak i Bińkowski, dwa byli samochodyi, tak na całej wjosce. No jak ktuś tam mjał pilne sprawyi to jego poprosił, ale to wożenie ksziędza to starcziła, starcził jeden koń i taka
 
 
 
bryiczka.
 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS