Opis dialektów polskich | Dialekt wielkopolski | Kultura ludowa (wersja rozszerzona)

 

Karolina Bielenin-Lenczowska, Ewa Rodek
(zdjęcia: Maciej Łabudzki, Grzegorz Rodek)

Kultura ludowa Borów Tucholskich

Kultura materialna
 
Strój
 
Strój męski – nakryciem głowy była czapka rogatywka lub tzw. poznanionka – granatowa czapka z daszkiem. Koszule szyto wyłącznie z lnu, spodnie letnie z płótna, natomiast zimowe z sukna. Mężczyźni do odświętnego stroju zakładali czarne, cienkie kamizelki z sukna i modre lub brunatne, płócienne sukmany, zwane sukniami. Miały one czerwony kołnierz i kaptur na plecach, przepasywano je czerwonym, sukiennym pasem i zapinano na dwa rzędy skórzanych guzów. Charakterystycznym okryciem wierzchnim była sięgająca do kostek sukmana (wołoszka), zapinana na drewniane guziki obszyte suknem lub jedwabiem. Do stroju należał także czarny pukoszulek, wyszywany na czerwono lub zielono, biały kołnierz z płótna oraz szara lub czarna jedwabna chustka. Najpopularniejszym rodzajem obuwia były półbuty (niziółki). Wcześniej używano korków (butów z drewnianą podeszwą i skórzanym wierzchem), kurpiów (inaczej piorunów, dłubanek – wyżłobionych w drewnie chodaków z zadartym noskiem) lub klumpów (butów z drewnianą podeszwą i wierzchem z innego, starego buta).
Zimą mężczyźni wdziewali sukienne czapki wykończone baranią skórą (zimówki, czaprygi), żółte skórzane spodnie (zamszaki), kurtki z jeleniej skóry (jelonki), kożuchy baranie sięgające do biodra. Zimowe buty miały cholewę do ¾ goleni (dlatego nazywano je trzyćwierciówkami), podwójną podeszwę i były wykonane z wołowej skóry, którą smarowano tranem, żeby nie przepuszczała wody (stąd inna nazwa tych butów – smarówki) (Sychta 1998: 113-116, Szkulmowska 2007: 7-8).
 
Strój kobiecy – mężatki nosiły czepek, tzw. kapotę, uszyty z jednego kawałka materiału, czarny lub brązowy z kokardą, ozdobiony z przodu koronką lub wstążką. Główkę czepka, który nazywano złotnicą, wyszywano złotymi lub żółtymi nićmi i obwiązywano zieloną, modrą lub brunatną chustką jedwabną z haftowanymi na brzegach kwiatami (Szkulmowska 2002: 58-59). Na co dzień kobiety osłaniały głowy i ramiona chustkami, a zimą dodatkowo chustami tureckimi w kratę. Uboższe mieszkanki Borów Tucholskich odświętny strój uzupełniały białymi płóciennymi czepkami (nocnicami), które okrywały wełnianymi chustami w kolorach czarnym, brunatnym lub białym. Na białą koszulę z wyszyciami na rękawach i kołnierzu zakładały sznurówkę – obcisły, przylegający do figury gorset bez rękawów, przygotowywany z czarnego aksamitu lub czerownego i grunatnego płótna, z przodu zawiązywany na tasiemkę. Zimowa sznurówka szyta była z barchanu, czyli gubej flaneli. Do tego zakładano także obcisły stanik z długimi rękawami, przygotowany z tego samego materiału co spódnica. Był on bardzo podobny do kaszubskiego, różnił się tylko stojącym kołnierzem z ryszką. Zimowym odzieniem była tołubka – długi, płócienny kaftan na watolinie. Odświętne spódnice wykonywano z ciemnych materiałów, które przy pasku marszczono, a na dole doszywano lampasy – wąskie, czarne wstążki. Zapaski dziewczęce szyto z białego płótna, zaś fartuchy mężatek – z czarnego lub brunatnego jedwabiu, który ozdabiano na dole haftem lub koronką. Zimą nakładano kucbaję – spódnicę z grubego materiału wełnianego, w kolorze granatowym, czarnym lub czerwonym. Odświętnym obuwiem kobiecym były czarne lub brązowe trzewiki na płaskim obcasie, a na co dzień – korki lub klumpy (Ollick 2007: 51-58, Sychta 1998: 117-121, Szkulmowska 2007: 8-9).
Maria Ollick zauważyła, że kolory strojów borowiackich nawiązują do kolorów lasu, ubogiej sandrowej gleby i nieużytków. Najczęstszymi barwami tych ubiorów są zielony i brązowy w wielu odcieniach: od jasnego, miodowego po ciemny, przechodzący w czerń (Ollick 2007: 57).
 
Strój ślubny
Panna młoda ubierała się w jednobarwną (zieloną, czerwoną, czarną lub – współcześnie – białą) suknię. Głowę zaś przystrajała płócienną lub jedwabną, białą chustką oraz wiankiem z mirtu. W niektórych wsiach panny wychodzące za mąż wkładały na głowę tylko wianki, do których przywiązywały białe wstęgi opadające z tyłu aż do pasa. Wsęgi te były prezentem od narzeczonego. Pan młody przypinał do granatowej sukmany białą, trójkątną chustkę, na której umieszczał wianek z mirtu lub białych róż. Aby małżeństwu dopisywało szczęście, państwo młodzi szli do ślubu w nowych trzewikach, zwanych w tych regionie ślubnikami. Według Bernarda Sychty w obrzędowości Borowiaków i Kaszubów trzewiki mają bogatą symbolikę erotyczną i odgrywają dużą rolę w obrzędowości weselnej (Sychta 1998: 121-122).
 
Strój nieboszczyków
W Borach Tucholskich ubierano zmarłego wedle jego wcześniejszego życzenia. Czyniono tak, by nieboszczyk był zadowolony, bo inaczej będzie wracał i straszył rodzinę. Na bieliznę zakładano zmarłemu odświętne ubranie lub żgło, czyli długą, białą koszulę. W pasie i przy nadgarstkach przewiązywano ją tasiemkami: kobiece żgła różowymi, zaś męskie – niebieskimi. Na nogi wkładano lekkie trzewiki lub wydrążone z drewna chodaki, nazywane trupiangami. Kobietom ubranym w żgło zakładano różowe czepki, zaś tym w odświętnych strojach – na głowie zawiązywano czarną chustkę lub wkładano złotnicę. Zmarli mężczyźni otrzymywali kapelusz lub czapkę położone z boku trumny, ponieważ wierzono, że w zaświatach sami je nałożą (Sychta 1998: 122-123).
 
Budowa domu
W zależności od wielkości gospodarstwa wolnych chłopów nazywano gburami (bogaci chłopi z gospodarstwami powyżej 15 ha) lub putkerami (biedni chłopi o gospodarstwach poniżej 5 ha). Dlatego borowiackie zagrody dzielono na gburskie i putkierskie. W gospodarstwach należących do gburów często poza okazałym budynkiem mieszkalnym znajdowała się także druga, mniejsza chałupa, którą przeznaczano dla parobka i jego rodziny lub dla starych rodziców, ustępujących już z funkcji gospodarzy. W Borach Tucholskich budowano drewniane chałupy zrębowe, które kryto słomą lub gontem (szyndlem). W narożnikach (węgłach) belki były ociosywane tak, by utworzyć zamek, a ich końce ociosywano najczęściej na rybi ogon. Konstrukcję wzmacniały teble, drewiane kołki. Wzorem kaszubskim w rogu ściany szczytowej lub licowej budowano podcienie zwane wystawką. Rzadziej spotykane były chałupy o konstrukcji sumikowo-łątkowej i ryglowej. Budownictwo murowane zaczęło się upowszechniać w połowie XIX w., a po 1945 roku wyparło budownictwo drewniane.
Starannie zbudowane chałupy nazywano dworami lub domami. Zwykle składały się one z sieni, izby i trzech, czterech komór. Wewnętrzne ściany były obrzucone gliną, wygładzone i pobielone wapnem, zaś na podłodze ubijano glinę albo kładzino deski. Warto odnotować, że przy każdym domu pod strzechą zawieszano sprzęty do gaszenia pożaru: drabina, bosak i wiadro. Dodatkowe budynki w zagrodzie przeznaczone dla inwentarza i do przechowywania zbiorów. Zboża zwożono do stodół, na które składały się somsieki i klepiska. W bogatszych gospodarstwach do przechowywania ziarna służył spichrz, ale zazwyczaj leżało ono w specjalnych przegrodach na strychu domu lub w przybudówce do budynku gospodarczego.Budowano również dobudówki, czyli wachy albo przyłapy, w których przechowywano narzędzia. Pośrodku gburskiego podwórza stała studnia, z której niejednokrotnie korzystała cała gromada.
Do zagrody należały również ogród warzywny oraz ogródek kwiatowy (usytuowany przed chatą, od strony drogi). W ogródkach warzywnych uprawiano m.in. kapustę, cebulę, czosnek, marchew, buraki, mak, ogórki, chmiel i konopie, w sadach zwykle rosły jabłonie, śliwy, grusze i wiśnie.
Zagrody borowiackie były ogrodzone płotami. Płoty sztachetowe stawiano przy drodze, od frontu, natomiast pozostałe boki gospodarstwa gradzono płotami koszowymi, w których chrust przeplatano przez trzy poziomo ułożone szczeble. Sady, pola i pastwiska okalano płotami żerdziowymi (na pionowych słupach rozpinano po dwie żerdzie) (Bory… 2008: 39, 46-50, Ollick 2007: 45-49).
 
 
Tradycyjne zajęcia
Na terenie Borów Tucholskich są słabe gleby, dlatego oprócz pracy na roli Borowiacy wykorzystywali las jako źródło utrzymania: trudnili się zbieractwem i łowiectwem. Zbierano m.in. jagody, borówki, maliny, jeżyny, żurawinę i poziomki (przeznaczano je na powidła, wino, lekarstwa, barwniki do farbowania tkanin lub sprzedawano na targu), ponadto sok z brzozy (traktowano go jako napój, lek i kosmetyk), żywicę z sosny (do wyrobu kleju i lekarstw, dostarczano ją też do fabryk produkujących gumę). Las dawał także grzyby, miód, głóg, orzechy laskowe i żołędzie, lebiodę, szczaw i różne zioła. Powszechnym zajęciem Borowiaków było też pędzenie smoły, wypalanie węgli i kopanie bursztynu. Łowiectwo, mimo że było nielegalne i miało charakter kłusowniczy, było bardzo powszechne (Ollick 2007: 37-43, Sychta 1998: 37-44).
W Borach Tucholskich, tak jak w innych regionach, powszechnie zjamowano się tkactwem, garncarstwem, kowalstwem, jednak rodzajem rzemiosła, które szczególnie rozwinęło się w tej części kraju, było plecionkarstwo z korzeni jałowca, świerku i sosny. Z tego najbardziej dostępnego materiału Borowiacy wyplatali różne naczynia: kosze na ziemniaki, owoce czy zakupy, miary do zboża i mąki, owalne opałki, ule dla pszczół czy krzesła. Potrafili nawet upleść dzbanek nieprzepuszczający wody. Innym popularnym zajęciem było wyrabianie tabakierek z kory wiśniowej i brzozowej albo ze spłaszczonego rogu bydlęcego lub koziego (Kozłowski 1990: 130-132, Polakiewicz 1962: …, Szkulmowska 2002: 55; 2007: 10-11).
 
Kuchnia regionalna
Dawniej głównym pożywieniem Borowiaków były ziemniaki (bałabuny). Z czasem podstawą pożywienia stały się mąka, mleko, maślanka i śmietana, a nad jeziorami – ryby. Najczęściej na stole stawiane były tylko krylki (ziemniaki w mundurkach), dukacze (tłuczone ziemniaki) albo warzywa pokrojone i ugotowane w jednym garnku (w tzw. grapie). Wymiennie gotowano kluski: zacierki, skubacze, golce (kluski ziemniaczane), kluski z ranki lub krajane. Przysmakiem były gómółki – bryłki twarogu suszone na słońcu. Mięso jadano tylko od święta. Stosowano też różne używki: piwo, nalewki na leśnych owocach, swojskie wina, kawę z suszonych żołędzi oraz tabakę. Do obrzędowych potraw można zaliczyć jajecznicę, zupę brzadową, placek drożdżowy, słodzoną kawę zbożową z mlekiem, kluski z makiem, gruch lub kluski z kapustą, zupę rybną i solone śledzie (Ollick 2007: 86-87).
Jadano pięć razy dziennie: śniadanie (frysztyk), drugie śniadanie (podobiad lub dziesiątka), obiad (maltych), podwieczorek (podkurek) i wieczerzę. Niektóre z tradycyjnych borowiackich potraw to: babka ziemniaczana (gotowaną masę ziemniaczaną wkłada się do formy, zamyka i gotuje w dużym garnku wypełnionym wodą; podaje się ją z sosem grzybowym); dukacze, zwane inaczej szuranymi kartoflami, to rodzaj purée – do tłuczonych, gotowanych ziemniaków dodaje się mleko i przesmażony boczek z cebulką oraz przyprawy i koperek; marchwianka – zupa z mięsem, włoszczyzną, ziemniakami i dużą ilością przetartej przez sito marchwi; napój kapuściany z soku kiszonej kapusty z startą cebulą i przyprawami. Wiele borowiackich potraw to zupy, np. rosół z węgorza, polewka grzybowa czy zupa na gęsiej pipce z drobno pokrojonego mięsa gęsiego, z dodatkiem marchwi, ziemniaków i przypraw. W Borach Tucholskich, podobnie jak na całych Kujawach i Pomorzu, jada się również czerninę z krwi i podrobów kaczki.
W domach przygotowywano również chleb: ciasto wyrabiano z podłużnej, drewnianej misie, zwanej koponką, apieczono w piecu wybudowanym na polu. Przed pieczeniem należało wysuszyć masę chlebową: kładziono kule ciasta na gerszlę (drewnianą deskę) i wsuwano na krótki czas do pieca, po czym ją wyjmowano.Do pieczenia przystępowano dopiero wtedy, kiedy uznano, że ciasto jest dostatecznie wysuszone. Aby skórka chleba była błyszcząca (by miała glanc), smarowano ją syropem z marchwi bądź buraków lub masłem i miodem. W piecu chlebowym pieczono również placek utarty z surowych ziemniaków wymieszanych z mąką, jajami i smażoną słoniną, tzw. szandar.
Ważna była symbolika chleba. W wielu kulturach powszechnie uważano chleb za święty pokarm, czego przejawem niewątpliwie było to, że przed pokrojeniem chleba na kromki czyniono nań znak krzyża oraz całowano, gdy upadł na ziemię. W Borach Tucholskich szczególną rolę pełniły dwie krańcowe części chleba: odlepka (pierwsza odkrojona piętka) i przylepka (ostatnia kromka). Nikomu obcemu nie darowano nigdy całego bochenka, ale odkrawano odlepkę i pozostawiano ją w domu na znak pomyślności. Przylepkę zjadano dopiero wtedy, gdy upiekł się już następny chleb – tj. razem z kolejną odlepką. Miało to gwarantować dostatek w domu. Zawsze trzeba było dokładnie zgarnąć okruchy, zjeść je, dać kurom lub spalić. Jeśli nie dopełniono tego obowiązku, pająk zabierał okruchy i zanosił na skargę Panu Bogu, który mógł zesłać nieurodzaj za takie marnotrawienie pożywienia. Wierzono również, że dziewczyna, której przypadnie pierwsza piętka, pierwsza wyjdzie za mąż i będzie mieć szczęśliwe życie. W tygodniu pomiędzy dniem św. Grzegorza a dniem św. Józefa (12-17 marca) należało otworzyć ziemię, czyli zacząć wiosenną orkę. Panowało głębokie przekonanie, że należy darować ziemi chleb, aby obrodziła w zboże. Dlatego kiedy gospodarz zaczynał orać, przełamywał chleb i jedną połową karmił konia, a drugą wkładał pod świeżo przerzuconą skibę ziemi. Rytuał ten celebrowano także przy rozpoczynaniu jesiennej orki(Bory… 2008: 54-55, Ollick 2007: 105-110).
Chleb odgrywał też ważną rolę w rytuałach przedślubnych i weselnych. Kiedy kawaler przychodził ze swatem do dziewczyny, potajemnie wręczał jej ćwiartkę chleba. Jeśli panna przyjęła podarunek, oznaczało to, że zgadza się na zamążpójście. Aby małżeństwo było udane i szczęśliwe, podczas zaręczyn rodzice narzeczonego i narzeczonej wymieniali się kołaczami, które następnie błogosławili i dzielili między siebie. Tak jak w całej Polsce, w Borach Tucholskich obowiązkowym gestem przy powitaniu młodej pary w domu weselnym było wręczenie kołacza weselnego, który młodzi musieli pocałować. W wielu regionach kraju chlebem tym częstowano gości weselnych, a panna młoda zabierała jedną kromkę, którą potem kładła w nowym mieszkaniu obok Biblii, książeczki do nabożeństwa i pamiątek rodzinnych. Następnego dnia, już jako młoda żona, musiała upiec chleb.
Jedzenie chleba celebrowano nie tylko przy zakładaniu rodziny, lecz także przy budowie nowego domu. Przed wykopaniem fundamentów symbolicznie zjadano kromkę chleba, a na ukończony fundament kładziono cały jego bochen. Rytuał ten powtarzano przy kryciu dachu, zaś po skończeniu budowy gospodarz układał chleb w czterech węgłach domu (Ollick 2007: 110-111).
 
 
Kultura duchowa
 
Obrzędowość doroczna
 
Adwent
Rok obrzędowy, podobnie jak w innych regionach, zaczynał się od Adwentu. W Borach Tucholskich w tym czasie przebierano się za Cygana, kominiarza, różne zwierzęta i herody i chodzono po domach.
 
 Boże Narodzenie
Zanim w domach borowiackich zagościła świąteczna choinka, przynoszono do domów gałązki świerkowe i ozdabiano je cukierkami, ciastkami i kolorowymi papierkami, a drzewa w sadzie przybierano kolorowymi wstążkami i zabawkami własnej produkcji. Stawiano też słomianego chochoła symbolizującego odchodzący stary rok.
Wieczerza wigilijna tradycyjnie rozpoczynała się od łamania opłatkiem – dawniej chlebem. Na stole, w zależności od zamożności gospodarzy znajdowały się: ryby, placek z ziemniakami, grzyby, groch, zupa z suszonych owoców (brzadu), kluski, kiszka z kaszy i ziemniaków, kapusta.
 
 Wielki Post i zwyczaje wiosenne
Okres Wielkiego Postu rozpoczynał Popielec, zwany tu Popielnikiem. Wierzono, że w noc z wtorku na środę diabeł przegania z karczmy tych, którzy jeszcze się bawią. W Środę Popielcową chowano wszystkie instrumenty muzyczne, lustra, patelnie i rondle, w których podczas zapustów pieczono mięsa. W czasie postu jedzono przede wszystkim żur, kaszę, ziemniaki i ryby. Potrawy gotowano w jednym garnku, w tzw. grapie. Z ciasta chlebowego pieczono krzyże postne, które następnie jedzono, by ustrzec się bólów w krzyżach. Chlec w takiej formie podawano krowom przed pierwszym wypasem i koniom przed pierwszym zaprzęgnieciem do pracy polowej.
Za początek wiosny uważano w Borach Tucholskich dzień św. Józefa (19 marca). Wtedy to sadzano gęsi na jaja, zaglądano do uli i zwyczajowo rozpoczynano orkę. Jak mawiano: Na świantego Józwa przez pole bruzda. 23, 24 i 25 kwietnia były dla gospodarzy szególnie ważne, ponieważ w te dni (dni św. Wojciecha, Jerzego i Marka) obchodzono przebudzenie zboża, pierwszy wypas krów, a także sadzenie pierwszych ziemniaków. Ponadto na św. Wojciecha (patrona bydła i owiec) wypiekano pszenny chleb z okruchami z chleba wielkanocnego, którym karmiono zwierzęta gospodarskie; na św. Jerzego także pieczono duży owalny bochen chleba, zaś po zasadzeniu kartofli w dniu św. Marka spożywano żytni chleb z dodatkiem tarnych ziemniaków.
W drugi dzień świąt Wielkiej Nocy, chłopcy smagali dziewczęta witkami wierzbowymi lub z jałowca, a w niektórych rejonach również polewano wodą. To, jak mocno dziewczyna została wysmagana czy oblana, świadczyło o jej powodzeniu u chłopców. Po wsiach chodzili również dynguśnicy, którzy składali domownikom życzenia, otrzymując w zamian jaja, kiełbasę, słoninę, a czasem i drobne pieniądze.
Do ciekawych borowiackich obrzędów wiosennych należą tzw. dni zimnych ogrodników czy świętych złodziei. Wtedy to – 12-14 maja – aby uchronić drzewa owocowe przed przymrozkami, stawiano w sadach wanny z wodą.
 
Wszystkich Świętych
Wierzono, że w ten dzień duchy zmarłych odwiedzają ziemię, krążą wokół domów, w których mieszkały za życia, a nawet je odwiedzają. Nie wolno wtedy wylewać wody na podwórko, śpiewać, gwizdać ani spuszczać psów z łańcucha. Należy zapalić w piecu, aby krążące wokół dusze mogły się przy nim ogrzać.
 
Wierzenia
Borowiacy wierzyli w istnienie różnych duchów i demonów zamieszkujących las. Powszechnie znano postać Borowej Ciotki – staruszki odzianej w szatę koloru pnia sosny, przepasanej zielonym pasem z igliwi, na głowie z diademem z szyszek, a w rękach z koszem i kosturem. Towarzyszyły jej zwierzęta, ponieważ Ciotka była dobrym duchem borów: opiekowała się dziećmi zbierającymi w lesie grzyby i jagody, broniła przed czarownicami, błędnymi ognikami, a zbłąkanym dawała schronienie w swoim leśnym dworze. Była jednak bezlitosna dla tych, którzy niszczyli las, robili krzywdę zwierzętom – mogła ich zamienić w jałowiec. Pamięć o niej Borowiacy przechowują w legendach, przysłowiach i przyśpiewkach. Niektóre z nich zapisał w latach 40. XX w. Bernard Sychta:
Borowa Ciotka spji
nie budź ji, ji, ji
oraz
Teraz, niesz weńda do lasa,
Pasam Borowi Ciotki sia przepasza,
Nim wszysko robastwo odstrasza. (Bory… 2008:19)
W lesie żył też Borowiec (Dziad Borowy) – według niektórych zły duch, według innych, duch opiekuńczy, pomocnik Borowej Ciotki. Mieszkańcy borów to również kraśniaki, kraśnięta albo lelkikrasnoludki. Z lasu przenosiły się one do domów, gdzie zamieszkiwały w stajniach lub mysich dziurach. Nie wolno ich było wypędzać, bo mogły sprowadzić na gospodarstwo biedę. W borze można było spotkać piękną pannę – Leśną Królową. Ale kto ją raz zobaczył, już nie wracał do domu: zauroczony jej pięknem, aż do śmierci służył w jej pałacu jako parobek. Bór miał też złego ducha – był nim krańcich (sréla), który kręcił powietrzne wiry. Śpiących ludzi nachodziła mora, pod jej wpływem ludzie dostawali duszności i nawiedzały ich koszmary senne.
        Źródła:
Bory Tucholskie i ich mieszkańcy. Kultura duchowa i materialna Borowiaków Tucholskich, red. Jarosław Ellwart, Gdynia 2008.
Wacław Kozłowski, Stulecie powiatu tucholskiego. Część trzecia 1945-1975, s. 130-133.
Maria Ollick, Maltych i grapa.Tradycja, specjały kuchni i inne ciekawostki z Borów Tucholskich, Tuchola 2007.
Maria Polakiewicz, Z etnografii powiatu tucholskiego, [w:] Tuchola. Zarys etnograficzny, red. Jerzy Wójtowicz, Toruń 1962, s. .
Bernard Sychta, Kultura materialna Borów Tucholskich, Gdańsk – Pelplin 1998.
Wanda Szkulmowska, Sztuka ludowa w Borach Tucholskich, Tuchola 2007.
Wanda Szkulmowska, Z etnografii Pomorza: Bory Tucholskie, „Rocznik Kulturalny Kujaw i Pomorza” 2002, t. XVI, s. 53-65.
 

 

Wersja podstawowa

 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS