Mapa serwisu | 

Folwarki – tekst gwarowy nr 3

 
Alina Kępińska, Magdalena Mandecka, Katarzyna Olejnik-Łodyga
 

Nagranie: Magdalena Mandecka i Katarzyna Olejnik-Łodyga, konwersja pliku WMA na plik wave: Monika Kresa, obróbka techniczna nagrania, jego podział, dobór i transkrypcja tekstu oraz jego opracowanie: Alina Kępińska

 
Opowiada p. Bronisława Wilk, urodzona w roku 1928 w Folwarkach i tu zamieszkała przez całe życie. Rodzice pani Bronisławy także pochodzili z Folwarków: tu się urodzili, tu porośli i tu zeszli ze świata. Ojciec był rolnikiem i murarzem, matka – gospodynią domową, wychowującą sześcioro dzieci: sześć nas w domu było, trzy dziewczyny i trzy chłopaki. Przed wojną informatorka ukończyła cztery klasy szkoły podstawowej. Bardzo docenia wiedzę zdobytą w szkole i żałuje, że nie zna historii i geografii, która była w programie klasy V. Miała już podręczniki do tych przedmiotów, ale we wrześniu 1939 r. Niemcy zarekwirowali polskie książki. Po wojnie przed ślubem pracowała w pobliskiej szwalni, a po ślubie – prowadziła dom i zajmowała się gospodarstwem. Jej mąż pochodził z Kotfina (powiat radomszczański, gmina Gidle, wieś w odległości od Folwarków ok. 18 km), przed ślubem dojeżdżał rowerem do pracy w Folwarkach. Państwo Wilkowie mieli czworo dzieci: dwie córki i dwóch synów (jedna córka zmarła w wieku 2 tygodni, a syn – w wieku 24 lat). (oprac. na podstawie danych uzyskanych przez M. Mandecką i K. Olejnik-Łodygę oraz nieprzetranskrybowanych fragmentów nagrania)


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)

Opowie nam pani, jak było w czasie wojny, w wojnę?
Proszę panią , cała ta ulica wypalouna była. Tu był browar, browar był, spad samolot za tym browarym , młody, znaczy, pilot, ucik gdzieś z tego samolotu, a Niymcy myśl, weszli już tu z Radomska, myśleli, że jes on tu gdzieś, tu był lasek taki duży, co jeszcze pozostały te krzaki, że on tu gdzieś w tym lasku jes. Wszyskie domy wypal•ili , podlali benzyną na cztyry rogi, podpal•ili . Wszysko spalili. A tyn pilot, młody chłopak, a on sie tam bidok gdzieś dostał w to siano, wyszed po dwóch tygodniach. Jak chłopy na wieczór brały siano dla tych koni, to on usłyszał to. Paznokcie miał duże, brode zarośniętą. Ludzie przynieśli, jeden spodnie, jeden marynarke, jeden buty, jeden to, i on sie ubrał w nie. I mówił do tych facetów , znaczy, którzy mu dali to, pomogli, bo mu dali jeś i, i na droge pare złoty i to, że jak przeżyje, jak wróci, to wróci.
A mieli jednego syna, znaczy te właściciele, które mieli ten browar, bo jag Niemcy weszli, no to ten browar zniszczyli, porozrywali, maszyny wywieźli, taki komin wielki, to jes, jeszcze stoi, ale jes poprzeszczelany . A mieli te właścicieli jednego syna, poszed na wojne, też, zabrany był na wojne, to jak sie wojna skończyła, Ruscy weszli, no to dostal, ta matka wiadomoś , że on wraca do, do domu wraca, ojciedz już nie żył, ale matka jeszcze żyła. Przyjechał jeden pan do niej, potem, i powiedział, że razem wracali z tej wojny, ale mówi, że, Zdzisiu mu było na imię, Zdzisiu razem ze mną wracał, ale, mówi, jes słaby i mówi, kazał przyjź i powiadomić, że za dwa, za trzy dni bedzie w domu. Tam odpoczywał po drodze, jak to, jak to po wojnie. Mój mąż też był na, zabrany do Niemiec, no to, miesiąc czasu szed , bo nie było pociągu, nie było nic, bo koleje nie, nie by, nie pracowały. Ta matka bardzo czekała, potem no nie było, nie było i wreszcie tam go gdzieś odnaleźli pod granicą w polu, nieżywy był. Zmar tam, już nie doszed do domu, to szklaną trumne mama kupiła, i, znaczy jego mama, i on w tej trumnie leżał, dosyć długo. No i wszyscyźmy tak chodzili i oglądali to, z całyj wioski .
Z czego państwo żyli po wojnie?
No, jag u nas, to, znaczy, były dwie fabryki, to w trzydziestym dziewiątym roku były zbombardowane. Mojum kuzynke zabiło tam, bomby piersze , które spadły, piy?kna dziewczyna, miała dwadzieścia jeden lat, piy?kna dziewczyna. Sąsiadka to miała pierź odciętą, znaczy, te sznarpnele od ty bomby. No, pozabijane tu już łod nas z Folwarków. U nas tu było dziewiętnastu chłopaków zabitych z tej wioski. Zabili, w lesie, wykopali dół, kazali sie poustawiać, to partyzanci byli wszystko. O, dziewiętnaście chłopaków , kolczastym drutym ręce powiązali, kazali dół wykopać, poustawiali wkoło, przed samym wyzwoleniem dwa tygodnie. Wkoło ustawili i przy każdym Niemiec z karabinym ciach, ciach , do dołu powpadali. Już tera prze, już do Radomska należymy, ale tak było.
Przed wojną to, o to do, od wielkigo dzwona przeleciał jaki wojskowy albo jakiś take . Wszystko rowerami. I ludzie do pracy, w ogóle, i na nogach. Już po wojnie, już. Jeszcze przed weselim to już pracowałam w takij szwalni w Radomsku, to nieraz dziesiąta, jak sie wracało na nogach, a śniegi były bardzo duże, to nogi wpadywały w te śniegi. Było tak ciężko! Po wojnie to były bardzo modne, a ja taka byłam dziewczyna jeszcze młoda, buty oficerki takie. Pojechałam z mamą i z tatą, kupili mi pierwsze te buty takie drożcze , bardzo sie cieszyłam. Przymierzyłam, mówie, że dobre. No i rodzice zapłacili i wzieliśmy te buty. Potem, poszłam do kościoła, pełne buty krwi, poobcinały mi te kostki, piynty . Tak mi dokuczyły, że, że nie mogłam już ich włożyć. Mój pierszy prezent od rodziców, taki drożczy. Po prostu moja wina, że powiedziałam, że dobre, a one były za ciasne. Teraz sie nieraz kupi buty i też poobcirają .
 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS