Informator: Ewa Kot, ur. w Napękowie, 7 VII 1922 roku, zam. w Bielinach.
To był znachór. Znachór tych chorób takich. No i dobrze, to gdzie pojechać? Jedźcie do Starachowic. Tam jes taki mówi
łowcorz . Bo downi nie powiedzieli znachor, ani nijaki tylko
łowcorz.
Pojechali tata. Ale co mom wzioć. Bierzcie kosule z chory i jedźcie predko do tego
łowcorza,
łón wom wszystko powie, co sie dzieje, z cego ta choroba
wynikna i co jes. To szybciutko kosule my
zdjeni z mamy i do tego
łowcorza do Starachowic.
Zajezdzajo tata do tego
łowcorza z tom koszulom. Tam siedzi pore
łosób
juz u niego. Taki starsy, ale godo tak: „Pocekojcie kochany, cłowieku, bo jo tu mom jesce tero tako babcie mówi, co mo chłopa chorego. Pocekali tata. No i mówi: „Dawojcie te kosule. Koszuleście tak. Dawojcie. Ino wzioł do rok te kosule i godo: „Acha, juz wiem co jes. Zachciało ji sie
cosi, nie daliście
ji. To widziciez, to wyście sami choroby narobieli. Ano tak panie dochtorze, no, zachciało ji sie
kisony kapusty,
kejze jo tero póde za tom kapusto.
Łoblecieli my cało wieś; kapusty ni ma. Ji to panie dochtorze wszyskie włosy, sie placek zrobił, bo sie
kołton zwieł. I tero nie musicie rusać tego kołtona az som spadnie, bo inacy to byście wegnali kobiete do dołu. Dobrze. Boze siedem tygodni włosy
zwiniete beły na głowie. A pod temi włosami to moze pon
wiedzić co beło? Jak sie nie cesało, nie meło? Jeden rój. I mówi: „Jak spadnie som ten kołton z głowy, zebyście nie brali nigdzie nie wyrzucali, ino weźcie zbierzcie i do jaki torebki, do jakiego worecka lnianego,
łokrećcie dobrze, włóźcie folio na nio i włóźcie na strych tam za dach za
krokwe. Na dachu mówi, ino w środku na strychu. Zebyście nie chodzieli tam, zebyście nie rusali. Ji
łón som zniknie. Som wom zniknie
stamtod. No ji tak beło. Kochany, siedem tygodni, spadło z głowy, głowa goło, a tam rój jeden. Tata godajo tak: „Boze, weź no ty idź tam i włóż toto do tego worecka. Jo mówie: „Jo nie pójde, bo jo sie brzydze”.
No wzieni tata włozeli w ten worecek,
zwineli,
zakrecieli, dobrze
zawiozali.
Pośli za te krokwe tam
włozeli {mmp3}S2961) Boze mówi, niech sie Bóg
łopiekuje tym. A
mama jak
usneli, to przez dwa dni to my sie nie mogli dobudzić
pokormić jich . Jak juz ta koszula włożono beła na siebie, ten kołton spod i to uleceło. To takie były choroby zachciewajki. I beły choroby znowu takie, ze jak kto mioł na kogo
złoś, beły takie ludzie, to
potrafieł. Jak to mówio potrafione mo i choruje. To beł potrafiony. To podłozy co pod próg, przejdzie się, no ji koniec. To były takie, ze moja
somsiadka to siedem tygodni lezała, nie ruseła się, ni mogła mówić, ani nic, i mówi tak: „Stańcie w lusterku,
pomólcie sie troche w tym lusterku i proście Boga
ło pómoc. I zobocycie, zobocycie, w lusterku jo zobocycie, kto wom potrafił”. I tak beło. To sie trafieło, to pamietom. Miałam moze pietnaście lot.