Mapa serwisu | Tekst 10



Informator: Jan Pisarski (1926-2001) – urodził się w Guzowatce jako najmłodszy syn w ośmioosobowej rodzinie. Zarówno matka – Helena, jak i ojciec – Tomasz pochodzili z Guzowatki. Informator ukończył 7 klas Szkoły Podstawowej w Kołakowie, pracował jako urzędnik w urzędzie gminy w Jaktorach, następnie przez wiele lat (również na emeryturze) w Państwowym Domu Pomocy Społecznej dla Dorosłych w Radzyminie. Przez cały czas wraz z żoną prowadził własne gospodarstwo rolne. Całe życie spędził w Guzowatce, nie wyjeżdżał nigdzie na dłużej. Żona informatora – Helena z domu Stryjczak, pochodziła z jednej z najstarszych miejscowych rodzin. Również całe życie spędziła w Guzowatce, zrobiła tzw. „małą maturę” w Radzyminie. Wywiad przeprowadziła w styczniu 1997 roku Zuzanna Petz – siostrzenica żony informatora.

 

Przepisanie i opracowanie: Monika Kresa

 

Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)
 
 

 

Wesele

Wesele

 
 
dawnij to trwało ze
 
 
czszy dni, ale to wszystko na weselu było, nie
 
 
nie tak jak  dzisiaj, tam szynka, tam baleron, kiedyś był barszcz czerwony z ziemniakami, kaszanka była, to tego, to
 
 
pjerogi  były, to ciasta napjekli takiego... drożdżowych, dużych ciast napjekli...

            Jak przyjeżdżali goście na wesele jusz zaproszeni, to gospodarz wesela stał w progu wejścia tego domu, na ten... do tyj

 
 
jizby 
 
 
weselnyj,
 
 
czszymał  wódke w butelce, mały kieliszek, każdemu z gości, kto wchodził nalewał
 
 
keliszek  wódki... I tego, ten wypił gość,
 
 
dopjero  wchodził na tego, na...

            No

 
 
ji  późnij
 
 
jak młodzi  wracali, to tak, chlebem i
 
 
solo  musieli rodzice ich przyjąć, tak. Ji rodzice panny młodeyj i tego i pana młodego. To jusz chlebem i solo przyjmowali. To był specjalnie chleb upjeczony na
 
 
przyjancie, z
 
 
krzyrzeam  pośrodku, przekazywali ten bochenek chleba tym młodym, młodzi musieli pocałować ten
 
 
chleib, no ji życzenia
 
 
jim  składali, żeby jim tego chleba nie zabrakło przez całe życie. Sól. Musieli spróbować młodzi, że tego, żeby im było, nie zabrakło
 
 
ji  tej soli. Bo kiedyś sól i chleb to były podstawowe produkty żywnościowe.

            Przeważnie to cała

 
 
wjeś  sie wybawiła, bo tego, wesele to jusz tam
 
 
przeciesz na  wczasy nigdy nie jeździli, tam kiedyś sie nie jeździło na wczasy, to tak wesele to było, no taka... relaks taki, że to już takie wesele to sie odbywało tam trzy, cztery dni najmniej.

 
 
Wjeczorem, tak, poszli sie przespali do domu, późnij się poschodzili znów, późnij na koniec, te
 
 
odczepiny, tak zwane
 
 
brackie, to musiał każdy na te brackie, dawali
 
 
piniendze  przeważnie rzucali... na stole stała taka duża taca,
 
 
jak micha, taka gliniana na te piniendze. Usiadło tam tszech najstarszych gospodarzy, pośrodku ten gospodarz wesela, no
 
 
ji  każdy z tą młodą... i w tym czasie rzucić te piniondze do tej miski... To było, ta panna młoda, to sie
 
 
ji, bo tak nim wszystkich gości
 
 
łoptańczyła, to tego, to sie zeszło i pół dnia. Od niedzieli do środy przeważnie, jak to
 
 
mówjo: Aż kominy dygotały, trwa wesele tydzień cały.

 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS