Ja jak od
trżynastu lat to
jus rowerem do
Scytna
jeździlim. Rowerem i to
bez las. Wozy
byli tyz, ale to
sanami, to tam sanami nieraz tata na Boze Narodzenie. To my z
mamo, bo tedy dobre swytry nam nakupił, takie sto procent wełny, i bereciki ładne. I tedy juz zakupy to na Boze Narodzenie to tata stale tam wziął tydzień wolny i pojechalim sanami. Ale jak latem to cy do dentysty, cy
tygo to rowerami do Scytna. A jak, jak po froncie z tymi grzybami do Biskupca i pieszo. I wózek ciągnąć. A to jeno cas do Ryszla, i wózek. I gdzie tu Ryszel. To mówią teraz bieda, ke pani autobus przyjdzie i dzieci do
sz’koły weźnie, cy do gimnazjum, cy gdzie, autobusy
chodzo. Toć tera to jest złoty
śwat i wszystkiego mozna.