Opis dialektów polskich | Dialekt małopolski | Podhale | Gwara regionu (wersja podstawowa) | Tekst 14

Rabka Zdrój Tekst gwarowy

 

Agata Liberek, Alina Kępińska

 
Nagranie: Katarzyna Butkiewicz, zapis: Agata Liberek, weryfikacja zapisu i opracowanie tekstu: Alina Kępińska
Informator: Pani Krystyna Kojs, urodzona w Rabce-Zdroju.
 
W tekście występuje wiele osobliwości leksykalnych – wyrazów typowych dla gwary podhalańskiej albo – szerzej – dla całego południa Polski. Niektóre wyrazy rejestruje albo Słownik gwary górali i skalnego Podhala Stanisława A. Hodorowicza (Nowy Targ 2004), np. ba – w funkcji nie partykuły, lecz spójnika ale, lecz, tylko, odwieczerz czy ukotwić się, albo Słownik gwarowy Śląska Cieszyńskiego J. Kropa, J. Twardzika, J. Pilcha, J. Wronicz, pod red. J. Wronicz (Wisła, Ustroń 1995) – tu wyraz bałzy ‘bokobrody’.
 

Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)
 
 

 

Legenda o Zwyrtale
 
 
 
Witom wos bardzo piyknie. Jo sie
 
 
nǀozywom Kryśka Kojs,
 
 
ǀurodziłak sie w Rabce. Tu tez sie wychowałam i
 
 
strośnie
 
 
pokochałam te
 
 
nose górecki. Bo
 
 
wiycie, Rabka to sie znǀajduje
 
 
pomiyndzy dwoma pasmami gór, jedne to Bǀeskidy, a drugie to zaś Gorce. I tak se ta Rabka w tej dziedzinie znajduje sie, tu se
 
 
żyją górole, które nazywają sie tak poprawnie to Zǀagórzany, a te zaś górole z Zǀakopanego to nos nazywają tak brzyćko, bo mówią o nas, że my są bǀagienniki, co nos to straśnie
 
 
mierzi, bo my sie jako bǀagiynniki nie
 
 
cǀujemy. A tu syćka górol no to kǀochają te swoje górecki i zeby to potwierdzić, jako ta miłość sie wyraza, to wom łǀopowiym taką hǀistoryje o Zwyrtale muzykancie. Te hǀistoryje
 
 
łopisoł bardzo pieknie Kǀazimierz Przerwa-Tǀetmajer i jesce inni, ǀautorzy różnych drǀamatów to też
 
 
wzieli na warstat, między innymi taki jaki, jeden Jan Wǀilkowski i jesce jakieś tam inne. To
 
 
słuchojciez, łopowiym wom
 
 
łoto, jak to było z tym Zwǀyrtałą.
 
 
Umor se roz stary Zwǀyrtała i dusa jego wybrała sie do nieba z
 
 
bałsami na gębie, ze skrzypcami pod pǀazuchą. No
 
 
patrzi, a tu
 
 
zǀamknione. To se siodł na
 
 
słupek, pod bramą, siedzi
 
 
se, siedzi, ale mu sie
 
 
ukotwiło wnet. Wyjoł se skrzypecki spod pǀazuchy, przycisnoł zębami kołecki, brząknoł po strunoch, wsparł skrzypce pod lewe ramie, pociągnoł smyckiem. Zrazu tak cǀichutko, bo sie boł łobudzić, ale zagroł później jesce mocniej i mocniej, az jak sie rozbrzmioła ta muzyka po niebie. No to święty
 
 
Pieter wychodzi tam i pyto sie:
– Któz to tam?!
– Jo.
­– Jaki jo?
– Zwǀyrtała.
– To czego sie tak drzes?
– E, jo sie nie
 
 
drem, jo inok śpiewom.
Ez sie święty Pieter zdenerwowoł, no i mówi mu:
–Jak to ześ dopiyro terak, teraz umar, przeciez po coś
 
 
tutej teraz przysedł, skoroś dopiyro pod
 
 
łodwiecez umor? No, pod wiecór, pod wiecór.
– Ale jo, świynty Pietrze,
 
 
wortki górol.
– A skąd ześ ty to?
– Z gór.
– A łodkąd?
łod
 
 
Nǀowygo Targu.
E, no to święty Pieter mu pado, coby se zǀacekoł, bo jesce nieba mu łotwozyć nie mogą. No i siedzi se Zwyrtoła, i ceka cichutko, pǀokornie pod tymi brǀamami i znowu mu sie łukotwiło. To znowu se wyjoł te skrzypecki i znowu se gro. Az tu, jedno główecka, druga główecka, trzecia znad bramy. I aniołki. Is, Is – pǀowiado jeden – jakie to ładne granie.
Jak to Zwǀyrtała usłysoł, jak puści po strunoch smyk, jak zabrzęcy, az zaraz
 
 
syćka zacynają piknie słuchoć takiej muzyki. E, jak ślicnie, jak pieknie – zawołały
 
 
janiołecki. A cóz to za mǀuzyko taka? Hej, to ze zbójnickiego. Ah, ze zbójnickiego, ze zbójnickiego – zaceły janiołecki wołać, klaskać w rączki. Ah, jakie to ślicnie.
Ale sie wnet święty Pieter troche rozeźlił i woła:
– Zwyrtało, ha, pódźze no tu.
– No, idem.
I zaprowodził go przed Pana Boga. A
 
 
Pam Bóg sie pogląda, poziera na tego Zwyrtałę i mówi:
–Zwyrtała, zagrałbyś że co.
– A cemuk by
 
 
miok nie zagrać, no jak, przed Panem Bogiem, no pewnie, że zagram.
No i zagrał zbójnickiego. A tu sie całe niebiesia, syćka sie radują i nic, ino ba syćka słuchają tyj górolskiej nuty.
 
 
Jakosi takie piekno w sercu, jakosi taka
 
 
śleboda sie im narodziła. I aniołki sie rozśpiewały, az święty Pieter zdenerwowany przychodzi, mówi:
– Panie Boze, no przecie to tak dłuzej być nie moze. Nikt w niebie nie śpiewo, inacej, ba syćka po górolsku. No świenty, Panie Boze, przecie czsza tego Zwyrtałę z tego nieba, no to tak, tak jakoś usunąć.
Pomyśloł se Pam Bóg, pomyśloł święty Pieter, aż w końcu uradzili, coby zawołać Zwyrtałę. I wołają go. No i Zwyrtoła przed nimi se stoi, a oni mu padają:
– Zwyrtała, nie posedłbyś ty
 
 
ka indziej?
– Ale jako to? Jak to z nieba?
– No no z nieba.
– No, ale przeciek ja, jo nie kradek, nie zabijołek, dobry chłop był, co wy tak chcecie z tego nieba usunąć?
– Bo, Zwyrtała, łodkąś ty tu, to nikt inacej nie śpiewo, ba syćka po górolsku. Tu sie święto Matki Boskiej Zielnej zblizo, a tu całe niebo zamiast śpiewoć chórami, to sie gro po górolsku. My cie na jaką inną gwiazde wyślemy, tez ci będzie dobrze.
Ale Zwyrtała pomiarkował, pomiarkował, i tak im gada:
– Panie Boze, mi to nie trza nijokiej gwiozdy i inksych piknych tam ślebod. Jo bych chcioł z pǀowrotem na Ziemie.
– Jako to? –  zadziwił sie święty Pieter, zadziwił sie Pam Bóg. No cos ty, no, z nieba chcesz z pǀowrotem na Ziemie? No jako to?
– Panie Boze – uśmiechnoł sie Zwyrtała – przecie mie, mnie tam niebo, ka i serce.
No i tako sie
 
 
kłońcy ta historyjo o Zwyrtale. Ono tako straśnie ślebodna jest, bo ono mówi o tym, jako to bardzo wiele miłości jest w tych sercach górolskich do tej ziemi, gǀórolskiej ziemi, hej!
 
 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS