Opis dialektów polskich | Dialekt małopolski | Sieradzkie | Gwara regionu (wersja podstawowa) | Tekst gwarowy 1 (Felicjanów)


 

Tekst gwarowy – Felicjanów 1

Marta Białek, Aleksy Beśka, Alina Kępińska
 
Nagrania dokonała Marta Białek, transkrypcja: Aleksy Beśka, podział, obróbka techniczna nagrania, weryfikacja zapisu i opracowanie tekstu: Alina Kępińska
 
Opowiada p. Marian Ziółkowski, ur. w 1927 roku w Felicjanowie. Informator ukończył pięć klas szkoły podstawowej. Całe życie pracował na roli. Jego rodzice i żona pochodzą również z Felicjanowa. Pan Ziółkowski nigdzie nie wyjeżdżał na dłużej.
 
Życie dawniej – środki lokomocji, uprawa roli itd.


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)

 
            Dawniej no to
 
 
tylko takim
 
 
środkim lokomocji najważniejsze rower. No a jak
 
 
chtoś ni
 
 
miał
 
 
rowera, a miał konia, czy jednego, czy dwa, no to, wóz, siodełka się takie robiło i sie jechało, a to na targ, a to do kościoła, a to do
 
 
l’ekarza, no.
            A jeśli chodzi o narzędzia rolnicze, no, a to szpadel jeszcze był, łopata tak zwana, pług konny, rolnik orał a, a żona, czy tam z
 
 
dziećmy sadzili pod
 
 
tom skibe te, te ziemniaki. Potem w konie obredlano, dostawano to wszystko w
 
 
redliny,
 
 
potym
 
 
rynczno sie kopało, motyki takie były i to sie, rynczno sie kopało aż przyszła ewolucja tak, że doszliśmy do, to już do kopaczek konnych, potem już traktorowymi i obecnie ta jag
 
 
jest.
            Znów uprawa zbóż, uprawa zbóż to następowała w ten sposób, że przedtem
 
 
trza było role uprawić, no, konika, kultywator taki mniejszy tyn konik
 
 
ciągnuł, jak były dwa, to jeszcze predzej się zrobiło, bo szerszy ten kultywator był, to prędzej sie zrobiło. Potem trza było to pobronować, żeby tego perzu nie było, zaorać, no i sialiśmy, sialiśmy
 
 
poczuntkowo jeszcze, z płachty tak
 
 
zwany, każdy na ramieniu miał i, i sypało sie to, i ręczno sie siało. No, nawozów tak, w tym czasie jeszcze zaraz po wojnie tag nie było, potem sie pokazały. To lepsze przez to były i plony, a zbiór następował też ręczno. Kosy były takie, no jak to sie mówi, krzywa kosa, i trza było skosić, żona,
 
 
cy z dziećmi
 
 
podbiyrali,
 
 
zwiunzali i trza było
 
 
zwjieś w kupki tak zwane, takie mendle, no i potem sie to zwiozło,
 
 
ustertowało, no i były, taka była młocka, trza było, ręczne cepy były, no obsadzone takie jakby dwa kije i sie młóciło. Trza było na dobrym
 
 
wiatrze oczyścić, no i potem to zboże przeznaczane, a to na karme do zwierząt, a to trza było zasiać, a to na chleb, trza
 
 
zawieś było do, do młyna, przemielić na mąkę, a te otręby tak zwane, te odpady no to już się skarmiało przez zwierzęta.
            O konia trza było tak dbać, jag
 
 
i o człowieka. Trza było wcześnij wstać,
 
 
kcieć było, koń się musiał gdzieś dwie godziny przed wyjściem na pole, do pracy musiał być nakarmiony i jak
 
 
juz swoje
 
 
zjat, to
 
 
wtencas sie wyjeżdżało na pole i wszyckie roboty jakie by nie były na roli,
 
 
wszysko w
 
 
koniki się robiło,
 
 
nawed i  młocka. Potem już były takie kieraty tak zwane, potem już były
 
 
wjalnie takie, co kręciło sie na korby, na korbę i tak zwane i takie powietrze robiło, czyściło to zboże. Wszyscy żeśmy nad tym, z tego żyli, wprost
 
 
powjedzić, to był chleb.
            Wychować z
 
 
małygo na duże, a potem sie sprzedawało, no, jeździło sie na targ, a początkowo
 
 
zaroz to tak, takie prywatni
 
 
zeżnicy do domu przyjeżdżali, kupowali, to
 
 
szet taki handel, no kupowało, sprzedało sie, kupiło sie tam troche wędliny, troche, to
 
 
kroszenie tego, tej żywności trza było mieć
 
 
tom słonine, to wszysko, to
 
 
wszysko z tych
 
 
świniaczków, trza było swoje mieć, a jag nie było, no to trza było od 
 
 
soumsiada kupić lub takie były prywatne sklepy, co
 
 
zeżniki to obrabiali, i to żeśmy to nabywali, no były to cały czas. Takie było ozdoba, no mięso drobiowe bardzo zdrowe i pożyteczne na
 
 
rosołek i na wszysko.
            Kołyska była i, i tu żona
 
 
se tu ziemniaki skrobała, nogą tam jeszcze
 
 
kolibała, żeby tam nie, nie za wiele płakało, no ale to, te dzieci były nie takie
 
 
mundre jak
 
 
tera, bo tera to
 
 
soum.
 
 
Przedtym tyn rozum się
 
 
rozklekotoł, bo to stale tak, te dzieci głupie były.
            Pokarm to już był taki, jag u kogo, jak kogo było bardziej stać, no jak tam był bogatszy, troszke dużo ziemi, to więcej
 
 
nasprzątał, to sobie tam i lepiej żył. Więcej miał, uchował, a to więcej
 
 
mók, ubić świniaka, czy tom kurke więcej uchować i zjeś. To sie brało przeważnie, swoje wyżywienie. Dzisiaj mamy wszysko gotowe, a wtenczas to co się, sobie zgromadziło, to było na cały rok.
 

 

 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS