Opis dialektów polskich | Dialekt małopolski | Ziemia biecka | Gwara regionu (wersja podstawowa) | Tekst 7

Tekst gwarowy 5 — Bugaj (B. Karaś)

Halina Karaś   

Tekst nagrała Halina Karaś, wstępny zapis – Monika Kresa, weryfikacja zapisu i opracowanie – Halina Karaś.


Informatorka:
Barbara Karaś, z domu Bugno, ur. w 1933 r. w Bugaju. Była najmłodszym dzieckiem w wielodzietnej rodzinie. Ojciec był miejscowym kowalem i wiejskim poetą (jego brat na początku XX wieku kształcił się w jasielskim gimnazjum, a następnie studiował we Lwowie, gdzie zmarł trzy miesiące przed święceniami kapłańskimi). Ukończyła 4 klasy szkoły podstawowej w Bugaju. Po wojnie poszła do Biecza do klasy VII (ostatniej klasy szkoły podstawowej) i jednocześnie do I klasy szkoły krawieckiej, ale musiała przerwać naukę ze względu na biedę i śmierć ojca. Po wyjściu za mąż pracowała na niewielkim gospodarstwie (niecałe 2 ha) i wychowywała czworo dzieci. W 1971 r. ukończyła kurs krawiecki i zaczęła pracować jako chałupniczka. Nie wyjeżdżała nigdzie na dłużej z rodzinnej wsi.

Wygląd, wnętrze domu



Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)


Tak ta
chołpa wygloundała, ze w
piekarni to była tako ława, do siedzynio, deska i takie podpórki. No, dzie tam kredeynsa były, jakie tam coś na na ścianie był taki
wiysok co, co sie
wiyjsało na tym gorcki, gornuski. Krydynsów za… a nawet by nie wsed kredens, bo dzie. W jednym kouncie było łóżko, w drugim kouncie było łóżko, no ji stolicek
jakisik i ława do siedzynio ji i i tego. No to sie wiysało to. No ji było może ze dwa jakie tabłorki, a tak to były klocki. My siadywały
na klockak. Tatuś urznuł z drzewa takie klocki fajne, my tak lubiały na tym siedzieć i to my dzieci siedziały na klockak. A do jedzynio to zawsze godali: kto siedzi do jedzynio, to nie urośnie, a kto bedzie stoł, to urośnie. Bo nie było na cym siedzieć, to tak nom powiedzieli. No to my wszystkie chciały stoć, bo my chciały uróś. A tatuś to tak. Jak przyśli
z kuźnie, to zawsze jak zjedli
wiecerzóm, no to lubieli siadywać na na ty kuchni, jak to teroz mówiom, na ty blase i tak. My płosły spać, a łoni se siedzieli, bło spać ni mogli, to śpiywali zawsze pieśni, rózne. No tak my były naucone, ale jak… I musiałymy pociórek, jak przyśli z kuźnie, to budzili. Nie klyncałymy, ale
tatuś mówili: „no, teroz bedzie rózaniec". No ji łodmówiłymy rózaniec i tatuś płotem se już siedzieli i śpiywali. Jak sie jóm zakciało spać, to dopiyro płośli spać. A tak to. W piykarni nie było podłogi, w izdebce była podłoga. No ale… downi nie było szofy na na na łachy. Niii. Była skrzynia. Tako była skrzynia i w ty skrzyni dopiyrok były łachy, tam układali łachy, wszyskie. łObrazów to było wkoło ściany nawiysane, jedyn koło drugiegło i stroiło sie kwiotkami. Takiymi z bibouły. Wystrojone były te, łobrazy. Ano, nojpiyrse to było serce Jezusa i serce Maryji, z jedny stróny łokna i z drugi stróny łokna było serce Jezusa, serce Maryji. Płotym tak: Rodzina Świynto, Dwunastu Apostołów, Wieczerza Pańska. No. No, Matka Bosko Czynstochłowsko. No, nawet jeszcze do tego casu jes, bo mamusia młoja była na koronacji w Tuchowie. W tysiunc dziewiyńcet czecim roku. I przywieźli te Matke Boskom koronowanom. No, do dziś dnia jest. I no ji dużo łobrazów było świyntych, tam, świynci byli tyż. Matka Bosko to z Dzieciountkiem Jezus, no. Ojej, za młoji pamiynci jesce były dymne chołpy, takie co, tego, co nie było ino takie… dynarek byuł w kącie, tako
nolepa, dynarek i pod tym dynarkiem sie poliło. To jak zasłam do kłoleżanki to, to było pełno dymu, tak w łocy gryzło. To anim wejś ni młogła do tego dómu. To tak ludzie głotowali, a było corno w pieykarni, nic nie było widać, ino takie spoloune te, łod dymu,
płowała tako. Mamusia tam nosili, do ty dymny chołpy cebule dymke, żeby sie wydymiła, to tam położyli na nolepie to sie tak porzoundnie wydymiła, była dobro dymka. No. I… to dymnych chołp jeszcze za mnie było we Szczesynie, w Rozymbarku i jeszcze była w Racławicach tako chołpa dymno, to za młoich casów jeszcze dobrze pamiyntom, byłam tam dziesiountki razy, bo miałam kłoleżanke tam.

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »
 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS