Opis dialektów polskich | Dialekt małopolski | Żywiecczyzna | Gwara regionu (wersja podstawowa) | Tekst 3

Tekst gwarowy — Złatna 1

Halina Karaś   

Tekst nagrała Weronika Iwanek. Przepisały: Weronika Iwanek, Agnieszka Piotrowska, Izabela Stąpor. Weryfikacja zapisu i opracowanie – Halina Karaś.

Informatorka: Anna Ciapka, ur. w 1931 roku w Złatnej. Rodzice też pochodzili ze Złatnej, byli pracownikami leśnymi. Mąż był miejscowym cieślą.



Duchy i wierzenia


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)



W czydziestem siódmem roku moja babka ze swojim synem Jonkem śli na łOkrungłe do
miesiącka. Nieśli mojke, a
mojke to wi Pani jak to tam nazywali, te wichy tego, bo to szli n|a imieniny. I to tak kowołek, moze sto metrów od nasej ch|ałupy,
wzieni na ramie, wujeg Jonek wzion za grubsy koniec, babka za
ciejsy i skrzypki wziął pod pazuche i idom. I tak sto metrów łod naszej ch|ałupy stoła tam tako
wozówka, no i
paczom wychodzi chłop. Chłop w
cornym ubraniu i głowa pod pazuchom, a łon idzie bez głowy. I...
wyseł tak moze dwa kilometry z nimi razem, ale babka sie do swojigo syna nie łodezwała, bo taki miała strach, ze nie wiedziała jak
stupo po ziemi nogami. Aż wyśli na same łOkrungłe, tam do moji pra pra babki, o... wbili te mojke koło płotu, uwiązali, weśli do chałupy, a Jonek, jak to skrzypki – wesoły chłop – połozył, śmieje sie, a paczy na mame, a mama Re... Rejna. No, godo, synu widziełeś co? Mamo, jo nidz nie widzioł, a coście widzieli? Nady zaroz łod Rusyna, tam z tej wozówki wyseł chłop b|ez głowy, głowe mioł pod pazuchą i gna..., do samej warszawionki szeł s nami b|ez głowy. No, godo, to taki ciarki psiesły po tyk
ludziak w
ch¦ałupie, ze zoden wiecór nie kcioł na
pole wyjś. No, a drugi zaś było tak, ze na łOkrungłem, u Kupcoka, umar chłop babie. No i tak zawse
ch¦odzowoł do chałupy i zawse ji tam rusoł g|orkami, sprzątoł, tak sie kryeńcił. No i jednego razu, jak mu klyeła, to dobrze robiuł, a jak dobrze po|stympowała, to wszystko na
łopag robiuł. Jed|nego razu, ji zachorowała jałówka, a Franek psiseł za łokno, godo: K|arola, weź jałowcysko do potocyska, jałowcysko łokodź. No ale łona se myśli: O ni. Wziena jałówke, na... na powróz, włozyła, wziena,
trzi razy w lewo koło sopy łoprowadziła i
prziniesła, prziwiedła do sopy, uwiązała. Wesła do| kuchni, a łun stoi w łoknie: Aleś mnie dała na potępieni. Juz łod tego casu więcy – jag ona tak z|robiła, te j|ałówke dała – łod|wiedła i tego, juz więcy do jej chałupy nie psiseł. A tak, kilkanoście roków chodził, prześladowoł jom. No... A drugi... Moja kochano, było tak, ze młoj teściu, Ludwik, mioł kuzyna na Kubiesówce. No i bili tam świnie. Biyli świnie, no i jag juz to zabite, łoparzone, w kuchni n|a korycie to l'ezy. A oni tam
cosik uskwarzyli, troche tyk skwarków, łoskóbków, tego mięsa, no i jedzom. I psiseł wędrowny, taki chłop, taki
ziebrok chłodził. No i... na łoni zaś, na po co ześ juz tu psiseł, co ześ tu psiseł? No i oni go nie
po¦cynstowali nicym. I godali, dej zaro zabierze, po coś tu przyseł? No to jak chłop, ten ziebrok wyseł, świnia za nim z koryta do chlywka. No, masorz był
śmigły chłop, noż za cholywkie do gaci, poseł do chlywka, wbił do sufitu, to godali ze do
powały. Świnia sie wróciła, z chlywka posła na koryto do kuchni. I tak b|ywało u nas, albo tez i na Kubiesowce, bo tam się to dzioło.

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »
 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS