Opis dialektów polskich | Dialekt mazowiecki | Mazowsze dalsze | Gwara regionu (wersja podstawowa) | Tekst 11



Informator: Jan Pisarski (1926-2001) – urodził się w Guzowatce jako najmłodszy syn w ośmioosobowej rodzinie. Zarówno matka – Helena, jak i ojciec – Tomasz pochodzili z Guzowatki. Informator ukończył 7 klas Szkoły Podstawowej w Kołakowie, pracował jako urzędnik w urzędzie gminy w Jaktorach, następnie przez wiele lat (również na emeryturze) w Państwowym Domu Pomocy Społecznej dla Dorosłych w Radzyminie. Przez cały czas wraz z żoną prowadził własne gospodarstwo rolne. Całe życie spędził w Guzowatce, nie wyjeżdżał nigdzie na dłużej. Żona informatora – Helena z domu Stryjczak, pochodziła z jednej z najstarszych miejscowych rodzin. Również całe życie spędziła w Guzowatce, zrobiła tzw. „małą maturę” w Radzyminie. Wywiad przeprowadziła w styczniu 1997 roku Zuzanna Petz – siostrzenica żony informatora.

 

Przepisanie i opracowanie: Monika Kresa


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)
 
 

 

Zabobony

 

Pamiętam, że były takie wierzenia, że czarownica krążyła i wiązała koniom grzywy czy ogony?

 

A, to tak, to mleko krowom

 
 
zabjerała, to tego, to były. No to nieraz taka była
 
 
kobita  we wsi, jakaś starsza, to przeważnie taka, no nieurodziwa bardzo, tak nieraz okrzynkneli ją czarownicą, że tego, że idzie czarownica, to tego, to już krowom mleko zabjera z pastwiska. To już były takie
 
 
zambobony, że tego, że tak zwana była taka roślina –
 
 
bjelica, to tego, to wzieli tej bjelicy urwali i tego i nad
 
 
łoboro, nad wejściem do łobory zawjesili w strzeche te bjelice, to już wtedy ta czarownica nie mjała do
 
 
tech  krów dostempu.

To zmora te konie tam

 
 
menczy  w nocy, ale to była
 
 
jakaś jinna  pszyczyna, ale to ludzie wjerzyli właśnie w te zmory, to tego.

 

A jak jeszcze na przykład inaczej na przykład zabezpieczali się przed urokami? Takie przelewanie jajka nad mjotło?

 

Przed takimi urokami, jak tam coś komuś urzekli

 
 
przypuśmy, to tego, to takie, nie wiedzieli, czy to kobita, czy chłop urzekł. Właśnie nie wzieli... przypuśćmy jak jakoś krowe
 
 
urzek, to wzieli wprowadzili do łobory, rozpostarli późnij jak
 
 
maszczyzna, to kalesony rospostarli, wodo
 
 
świencono  pokropili, odmówili tam
 
 
jakeś ... czy zaklencie, to tego... i przeprowadzili te krowe tszy razy no i widzisz... Czarny kot droge przeleciał, to
 
 
jusz ludzie  wjerzyli, że tego
 
 
abo  drugi sie całkowicie zawrócił albo nie, to splunoł za siebie tszy razy i tego i przeżegnał sie, jak nie było wyjścia już to trzeba było jiść, ale już sie splunęło za
 
 
siebiea  trzy razy. Abo jak kominiarza zobaczył
 
 
tsza  sie było za guzik chwycił.

Nieraz tak, takie, co to było, to a nie wjem, ale takie ogniki po polach przeważnie jesienią to tego, nad samo ziemjo taki

 
 
łogieniek  leciał i tego i później
 
 
łon  zniknoł gdzieś abo sie zatrzymał
 
 
trochy  postał i później znów zniknoł, ale co to było za zjawisko, to tego, to ja ni moge tego wytłumaczyć. To kojarzyli, że ktoś tam
 
 
piniondze  schował i te piniondze sie tam
 
 
łoczyszczajo  jakoś i to ten
 
 
łogień  właśnie wychodzi z tych piniendzy. Ło, mówili właśnie, że to były jakieś zbłąkane dusze pokutujące, czy tego, czy oni pokutujo, bo tego, bo gdzieś schowali właśnie te piniondze i tego i teraz nikt tego nie
 
 
znalaz  i oni muszo za to
 
 
cierpić, tak, że tego...

No bo

 
 
dawnij  ludzie to sie w piniondzach kochali, przeważnie w złotych monetach, jak to były ruble złote, to tego to sie... ludzie to zbjerali, oszczendzali, zbjerali, zbjerali. To były małe monety, to gdzieś komuś zginęło, to tego... czy je zgubił gdzieś, to tego,
 
 
dzieś  tam w pończosze jakiejś trzymał, później
 
 
zmar, zapomniał o tym, że komuś przekazać i tak sie te
 
 
piniendze  tam...

 

Gdzieś tam później znajdywały...

 

... gdzieś tam później znajdywali ludzie. Była

 
 
legeanda  właśnie o tych piniondzach, że tego, że
 
 
późnij  te zmarłe dusze
 
 
szukajo  tego i żeby wskazać droge tym żyjoncym, gdzie te piniondze mogo sie znajdować.


 

 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS