Opis dialektów polskich | Dialekt mazowiecki | Mazowsze dalsze | Gwara regionu (wersja podstawowa) | Tekst 12


 

Informator: Jan Pisarski (1926-2001) – urodził się w Guzowatce jako najmłodszy syn w ośmioosobowej rodzinie. Zarówno matka – Helena, jak i ojciec – Tomasz pochodzili z Guzowatki. Informator ukończył 7 klas Szkoły Podstawowej w Kołakowie, pracował jako urzędnik w urzędzie gminy w Jaktorach, następnie przez wiele lat (również na emeryturze) w Państwowym Domu Pomocy Społecznej dla Dorosłych w Radzyminie. Przez cały czas wraz z żoną prowadził własne gospodarstwo rolne. Całe życie spędził w Guzowatce, nie wyjeżdżał nigdzie na dłużej. Żona informatora – Helena z domu Stryjczak, pochodziła z jednej z najstarszych miejscowych rodzin. Również całe życie spędziła w Guzowatce, zrobiła tzw. „małą maturę” w Radzyminie. Wywiad przeprowadziła w styczniu 1997 roku Zuzanna Petz – siostrzenica żony informatora.

Przepisanie i opracowanie: Monika Kresa

 


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)
 
 

 

 

Żniwa

 

Głównym zbożem to było żyto, pszenica. Jak było kończenie żniw, to kosiło

 
 
sie  kosami, nie było tam żadnych kombajnów ani maszyn.
 
 
Siarpami  to każdy... Tych żniwiarzy wychodziło masa wtedy.
 
 
Pjetnaście, dwadzieścia
 
 
łosób  wychodziło i każdy
 
 
mjał  swój zagon i tego i
 
 
ciongnoł  te żniwa, który był ten
 
 
pjerszy. To musieli późnij te zżente zboże ustawić w tak zwane
 
 
mendlei i tego i później była zwózka do stodoły, a już po zakończeniu żniw trzeba było zostawić pare kłosów na te dokończenie żniw, na tak zwany
 
 
pempek. Musiało być ładnie
 
 
wypjalone  wkoło tego peampka
 
 
ji  tego... Tak obwionzywali kwjatkami ładnie przybrany to było zakończenie żniw.

 

A wujku, jeszcze była taka, pamiętam taki zwyczaj oborywania tego pępka?

 

To polegało na tym, że tego, że sie złapało

 
 
jakeś 
 
 
podbieraczkea, co podbjerała za kosą i za nogi sie jo złapało i ona musiała w koło sie
 
 
okranciło  tego pempka ji ona musiała renkami to oborać.
 
 
Późnij, na zakończenie wjanek był uwity z kłosów, zawjeszony na kose i tego i żniwiarze szli i śpjewali tam tego: „Plon niesiemy plon gospodarzowi w dom”. O, i tego, żeby dobrze plonowało i tak dalej. No
 
 
ji  późnij po tym wszystkim gospodarz postawił jakiś
 
 
suchi 
 
 
objat na  zakończenie, napitku to nie było tak tam alkoholu
 
 
jak i  dzisiaj, bo tego. Bo tylko było takie no, napoje orzeźwjające. Tam kompot, to tego. W takich żniwach to brali udział sonsiedzi, tak zwana pomoc sondziedzka była, to tego, to tam jeden... Te wjenksze
 
 
gospodarze, to tego, to tam... znów te mniejsze chodzili do tych wjenkszych, na odrobek czy jak, czy na zarobek po prostu. I
 
 
drugiym  pomagali. Jakaś samotna kobjeta to jej pomogli
 
 
sprzontnońć  to zboże prendzej,
 
 
późnij  z pola.

 

 

 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS