Opis dialektów polskich | Dialekt wielkopolski | Kultura ludowa (wersja podstawowa) | Obrzędowość doroczna - Krajna

Kultura ludowa Krajny - obrzędowość doroczna

Ewa Rodek

 

Kultura ludowa Krajny

Spis treści
Wstęp
Kultura materialna
Obrzędowość rodzinna
Obrzędowość doroczna

 
 Zdjęcia: Grzegorz Rodek (ME w Toruniu), Maciej Łabudzki (Muzeum Ziemi Złotowskiej) 
Kozi czwartek
W wielu regionach Polski koza lub kozioł (w ludowej tradycji symbol płodności) są częstymi postaciami związanymi z różnymi zwyczajami lub praktykami. Na Krajnie koza pojawiała się szczególnie często: była nieodłącznym elementem zapustnych pochodów i zabaw. W ostatni czwartek przed adwentem, tzw. kozi czwartek, we wsi odbywała się zabawa, której punktem kulminacyjnym był pochód przebierańców: diabła, Cygana, koguta, niedźwiedzia w grochowinach i kozy (niekiedy była to żywa koza na postronku). O kozim czwartku jeden z miejscowych twórców pisał następująco:
W naszi wiosce karczma stała
Dwum się chłopum nałleżała.
Jeden z ńych był łopaciorzym,
A tyn drudzi był kraczmiorzym.
 
Tu chłopaći się schojdzyli
I wesoło się bawjili.
Godali tu ło zwiczajach,
A skóńczyli je na bojkach.
 
Jak się złoto gdziejś połlyło,
A dwóch chłopów łónie bjyło.
Gołdali tyż ło złych duchoch,
Co niektóry strach mnioł suchać.
 
Nołgle drzwjyże łotwjyrajou
I do karczmi koze pchaju
Kojziuł chtóry był przebrani
Stanuł z kozu kole ściani.
 
Tańcuje z nioł, figle stroji,
Ta zaś gu rogami łoji.
Tam słichać kojzie beczynie,
Tu chłopołków w stół bymbńynie.
 
Wszyscy w śmńych aż w rechotanie,
Kojzi czwortek – mój ty panie.
Śmnioł się tyż tyn karczmurz stari
Gołda słowa ńy do wiari.
 
Za tak fajni zabawe
Dom gorzałci słodku kawe.
Tak do późna fechtowali,
że już wnet nie mogli dali. (Niedźwecki 1973: 380).
 
Dwunastnica
Okres od 24 grudnia do 6 stycznia nazywano dwunastnicą, w tym czasie wróżono i wypełniano praktyki magiczne. W te szczególne dni odczytywano pogodę na cały nadchodzący rok lub wróżono sobie, kim będzie przyszły mąż (lub przyszła żona – ale chłopcy rzadko uczestniczyli w tych wróżbach). Jeśli w Wigilię droga mleczna była dobrze widoczna na niebie, to krowy miały dawać dużo mleka, a jeśli było widać dużo gwiazd, kury miały nieść dużo jajek. Dziewczyny nasłuchiwały szczekania psa: z której strony je usłyszały, z tej miał nadejść mąż. Liczyły też sztachety w płocie – nieparzysta liczba oznaczała zamążpójście w nadchodzącym roku. W wigilijny wieczór gospodarz z gospodynią wychodzili do sadu z siekierą, żeby zmuszać drzewa do owocowania. Uderzali obuchem siekiery w pień drzewa, które w danym roku nie obrodziło, i wypowiadali słowa: jak nie będziesz rodzić, to cię zetnę. W czasie dwunastnicy nie można było szyć ani używać igły, by nie zranić dusz krążących blisko ziemi; nie można też było siadać na sprzętach, jeśli się wcześniej nie zgarnęło duchów z siedzenia. Tradycyjnie zostawiało się otwarte popielniki, aby dusze miały się gdzie ogrzać. Na podstawie warunków atmosferycznych panujących w te szczególne dni przepowiadano pogodę na cały nadchodzący rok. Uważano np., że jeśli w sylwestra pada śnieg, to całe lato będzie deszczowe (Niedźwiecki 1973: 383-384). W wigilię Trzech Króli hasałowano i palono różne zioła, by odpędzić złe duchy. Hałasując, wypędzano też stary rok – chłopcy zbierali się i trzaskali z batów (Niedźwiecki 1973: 381-382). W święto Trzech Króli domy odwiedzali przebierańcy, zwani gwiazdorami, którzy nie odgrywali scen, a jedynie śpiewali kolędy (Niedźwiecki 1973: 386).

 
       
Zapusty
Na Krajnie obchodzono niegdyś podwójne zapusty: najpierw dwa tygodnie przed środą popielcową były stare zapusty, a następnie drugie – w przeddzień tego dnia. Aby uczcić stare zapusty, organizowano zabawę taneczną. We właściwe zapusty także była zabawa, nazywana kozim balem. Niektórzy jej uczestnicy przebierali się za maszkary (najczęściej za kozę, bociana i niedźwiedzia), a następnie przedstawiali satyryczne scenki. Jedną z zabaw zapustnych na Krajnie był (znany również w innych regionach kraju) taniec na wysoki len, organizowany przez mężatki, które starały się jak najwyżej podskakiwać w tańcu, by ich len wyrósł jak najwyżej.
 
Wielki Post i Wielkanoc
W Niedzielę Palmową święcono palmy, które następnie wkładano za obraz lub chowano w oborze, żeby chroniły przed piorunem. Miał przed nim chronić także popiół z głogu palonego i święconego podczas liturgii Wielkiej Soboty. Popiół ten rozkładano w kątach domu oraz pozostałych budynków w zagrodzie. W niektórych wsiach w Wielki Piątek przed wschodem słońca (a w innych w Poniedziałek Wielkanocny) kąpano się w jeziorach i rzekach, bo miało to zapewnić urodę i zdrowie, uchronić przed wrzodami, a także przed złymi duchami. Aby kąpiel była skuteczna, wracając znad jeziora, nie można było obejrzeć się za siebie. Wierzono też, że jeśli w Wielki Piątek pada deszcz, to cały rok będzie suchy (Niedźwiecki 1973: 387-388). W pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych nie składano wizyt, dopiero drugiego dnia chodzono w gości i pozdrawiano się słowami: Chrystus zmartwychwstał!Prawdziwie zmartwychwstał! W Poniedziałek Wielkanocny dzieci grały w zgniłe jajo, a także szukały jajek, które miał przynosić zając i wkładać je do gniazd rozłożonych pod drzewami poprzedniego dnia.
 
Żniwa i dożynki
Koszenie zbóż zawsze rozpoczynano w sobotę; nawet jeśli nie było do tego odpowiedniej pogody, skaszano symbolicznie kilka kłosów. Po skończonych żniwach na polu zostawiano tzw. kozę, nieskoszoną kępę zboża, którą potem uroczyście palono. Ostatni snop przodownica przystrajała kwiatami, kolorowym papierem i owocami. Podczas zwożenia snopów pierwszą warstwę gospodyni układała w sąsieku w rękawicach, bo tak ułożone zboże miało się trzymać gospodarstwa i uchronić się przed myszami. Złożone już snopy przyciskano drewnianą kłodą, żeby nie przyszła zmora.
Dożynki to święto wieńczące żniwa. Przez wieś przechodził barwny orszak z jadącym konno starostą dożynkowym na czele. Za nim szli mężczyźni z kosami i kobiety z grabiami. Panienki niosły drążki z zatkniętymi na górze małymi snopkami poszczególnych gatunków zbóż, przystrojonymi kwiatami i wstążkami. Następnie kroczyły trzy kobiety z chlebem i solą, zaś na końcu szedł gospodarz, który jako ostatni zakończył żniwa. W rękach trzymał słomianą kukłę, nazywaną dziadem. Przed domem starosty kobiety przekazywały mu chleb i sól. Zakończeniem uroczystości była zabawa taneczna (Niedźwiecki 1973: 392-393).
 
Literatura
Stanisław Chmielewski, Rybołóstwo, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, red. Józef Burszta, t. 1, Poznań 1960, s. 277-326.
Ryszard Kukier, Kultura ludowa mieszkańców Krajny Złotowskiej, [w:] Ziemia Złotowska, red. Wojciech Wrzesiński, Gdańsk 1969, s. 243-255.
Jan Niedźwiecki, Odzież i strój ludowy Krajniaków Złotowskich, „Kronika Wielkopolski” 2001, z. 3 (99), s. 168-171.
Jan Niedźwiecki, Sztuka ludowa Krajny i Pałuk, Poznań 1980.
Jan Niedźwiecki, Zarys wybranych zagadnień tradycyjnej kultury Krajniaków Złotowskich, „Koszalińskie Zeszyty Muzealne” 1973, nr 3, s. 359-395.
Danuta Pawlak, Uwagi o pieśni ludowej Ziemi Złotowskiej, [w:] Kultura Ziemi Złotowskiej, Poznań – Słupsk 1959, s. 17-23.
Roman Skiba, Budownictwo z gliny na Krajnie i Pałukach, „Kronika Wielkopolski” 2007, z. 3 (123), s. 62-76.

 

 

 

 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS