Tam był w Kempie, był duży dwór, bardzo duży.
Na|zywałsie ten dziedzic Szańkowski Antoni. No
ji taka legenda tam jest. Na tym Staszynie był folwark i były duże mokradła,
ni mogli, tam były łąki, ni mogli tam ani krów dognać, ani
dojś. No ji
dziedzidz raz jechoł. Takie we dworze był koń jeden i taki wózek na czterech kółkach, to nazywali linijka. No ji stanoł i myśloł, co by tu zrobić, a tu diabeł mu sie ukazał i mówi tak, że on mu
za noc droge zrobi, ale co pójdzie, kto pójdzie pierwszy tom drogom to bedzie jego. No
ji dziedzic pomyśloł, pomyśloł, i zgodził sie. Za noc, diabeł droge usypoł, z Kempion do Staszyna. No ji rano dziedzic
zaprzongnoł konia, jedzie
tom drogom, a miał psa, co latał przed koniem takiego dużego. No ji pies leci naprzód, diabeł stoji, no to
dziedzidz mówi: no bierz go, bo pierszy leci. I diabeł sie zgniewał, ale złapa
oł tego psa i jak go rypnoł o ziemie, tak wybił dziure bez dna w ziemi. Także
jag raz tam woły wpadły, w te
dziure, w te wode, to wypłyneły tu koło uniejeskiego kościoła na Bógdałku, pod
ziemiom płyneły. Djabeł takom dziure wybił.