Tekst nagrały Marta Osińska i Wioleta Sawicka, 29.12.2007. Przepisała Aleksandra Krawczyk-Wieczorek, weryfikacja zapisu i opracowanie - Irena Harasimowicz.
Ur. w Witorówku (pow. pilski, gm. Łobżenica) w 1927 r. Rodzice pochodzili z Wiktorówka i z Rudna, byli rolnikami. Informatorka ukończyła 4 lata szkoły podstawowej, przez rok chodziła do szkoły niemieckiej. Pracowała w gospodarstwie, nie podróżowała.
Wieś była w zaborze niemieckim, przez pewien czas większość mieszkańców znała język niemiecki.
A ja
wieinc tak z nimiecka gadałam, bo ja do szkoły chodziłam
nimieckiej pół roku, nie. A mama tu
wieincy,
tyściowa tu wie
incy
z nimiecka, bo tu byli tu te te tereny już takie… jak
sie mówi. No i tak że
miy więcyj z nimiecka gadali, no i
mie to tak bardzo ułatwiło. I ona sie cieszyła, że mi
będziem mogli obie sie zawsze porozumić, ni. I my wiesz gadali, wieczorami
sidzieli dom… stare dawne dzieja [!]. A ja lubiłam tak
starzeych ludzi słuchać, to bardzo, nie. No i tak jakoś żeśmy sie zżyli, ona
teyż taka zadowolona była, ona mówi:
wieisz ty co, ja nigdy nie myślałam, że ja tak,
na taką synową trafie. A ja żem… bardzo szanowałam starzych ludzi. A i
myi znowu obie
sidziały koło pieca i znowu sobie
gawędzili po swoje
imu, ni. No a ten nasz mały usiadł w środek między nas i tak słucha, jak babcia opowiadała. On lubił słuchać, bardzo lubił słuchać, jak babcia powiada, nie. A
ón teyż już kapował tylo po niemiecku, taki jeden mały był… srulek, nie. Ale kiedyś dałam list, że… mama dała list i mówi:
wieisz ty co, do męża mego, nie, mówi: Leon, jedziesz do Zoobrzynicy [?], wyjdziesz,
wyjślesz ten list. Ja, na poczcie, do córki, nie, bo ona w Krzyżu była. A on mówi: no pewnie, że moge
wisłać, ni. No i teraz
siedzim tak obie koło pieca, a mama mówi: kto
wiei, czy ten Lejon… Lejon było imie, Leon, to ona Lejon z nimiecka, ni. Kto wie, czy on ten list
wisłał, nie. A
tyn nasz mały siedzi i patrz, przecież on już umiał
zrozumić po nimiecku, ni. I mówi: mamusia, ja poliece. Ta
marinarka wisi taka kraciata zielona, nie, no. Ta wisi na krzesełku, ja jo [?]
zobacze w
kiszeyni, czy ten list jest
wyisłany, czy jest.
Przyiszed, mówi: ja, list
już jest wyisłany, mówi, nie. Tam nic nie było, mówi, w kiesze
yni, nie. No i tak jakoś żeśmy tego i… żeśmy wiedzieli, że on już pojmuje po
nimiecku,
ni. Już
chwyitał nijedne słowa i to… cieszyłam sie
teyż. I on mówi tak. Mówi: babcia, alie jak tero bynio [?] tak oba, mówi, jak tero bynio mamusia z tatusiem rozmawiać po niemiecku, nie, to ja już bede wiedzieć. A jak przyjdzie Gwiazdor, tedy oni wincej po nimiecku
gadajo. Wtedy…
Ni widział, o co chodzi, a on już cosz kapował, o co chodzi, nie. No i ja mówie… Tera, wiesz do sz… [?] ja mówie, jak my mamy gadać, ja mówie, już teraz po nimiecku ni możesz nic mówić, bo już ten mały zrozumie wszystko. I ona zaczęła
sie śmiać… A sie tak cieszyła, mówi: ja sie tak ciesze, że to dziecko
zrozumi po nimiecku, nie.