Opowiada p. Marianna Szczepanik (gw. Szczepanicka, por. w zanotowanej, nie nagranej wypowiedzi sąsiada: a ta szczepanicka mieszko tu w tym czerwunym dumu), ur. 8 IX 1916 r. w Woźnikach i mieszkająca w tej miejscowości przez całe życie, z wyjątkiem pięcioletniego pobytu w czasie wojny na robotach w Niemczech. Łączyła pracę na roli z obowiązkami krawcowej. Podobnie czynił jej zmarły dwadzieścia kilka lat temu mąż, który oprócz tego, że był rolnikiem, trzydzieści lat pracował jako robotnik w bezpośrednim sąsiedztwie własnego gospodarstwa przy regulacji rzeki Warty. Obecny adres – w wyniku przyłączenia wsi do miasta – Sieradz, ul. Złota 36. Wypowiedź p. Marianny Szczepanik została podzielona na sześć fragmentów: I. O informatorce, II. O pracy na roli, wykopkach i dożynkach, III. O pierzoku, IV. O jedzeniu, V. O ślubie i weselu, VI. O Wielkanocy.
O jedzeniu
Przednowek nie był ciężki? Nie był, pani, bo ludzie byli przyuczuni do takich jedzyń chudszych, no nie, jaguł krasili, tam skwarkami, słuninkom, no nie, barszczyk, no nie, barszczyk sie krasiło Z czego był barszcz? No to mąke sie zarobiło w jakim takim dzbanuszku, no nie, abo w słoiku takim wiynkszym, z wodą mąke i to troche tak przekisło, wiy pani, i to był taki barszcz, taki kwaskowy, to jak barszcz, to był na śniadanie. A na południe, no to wie pani, to prażaki mówili, no nie. Czyli kartofle z czym? To, te prażaki? Z mąką. Jak sie kartofle ugotowały, jeszcze zacym sie ugotowały, to troche sie wsypało tyj mąki do tego garka, żeby sie troche mąka zagotowała. No i późnij to sie odcedziło i sie ugnietło, i były takie prażaki. No i kapusta, no barszcz, taki zwykły gotowali, no, takie kluski różne, takie z tartych kartofli, no nie. To jak to sie robiło? Kartofelek sie ostrugało. Czy pani może jeszcze teraz wie, jak sie plendze robi? O, to sie zetrze na tartce, no nie, kartofelke, i późnij troche mąki do tego sie wsypie, dużo nie, żeby nie za dużo. No i na patelnie, tam na, na słonine czy tam na, na taki szmalec, i sie upiekło taki placek taki. Plindze sie to nazywały, to były to fajne. No, ale było znowu inne takie jedzynia. No nie było takich jedzyń, pani, jak dzisiaj, nie było. Rano był zawsze barszcz czy tam polywka, mówili. Polewka to z czego była? No to ty, na wodzie sie pszynną mąką zaklepało i tak troche była gy nściejszo jak barszcz, to to była polewka, mówili. Ale ja tego nie lubiałam, ja nie gotowałam tego, barszcz lubiałam. No i z czym to się jadło? Z kartofelkamy, kartofelki sie w łupinkach ugotowało i późnij sie odłubało, no i z tym sie jadło na śniadanie. Takie były śniadania ciągle. Nie tak jak dzisiej, pani, kiełbasa, herbata musi być, no nie. A co się piło? Piło? To najwięcej kawa, kawa z mlekiym, no. A herbaty nie? Herbata też, ale kawa lepsza była. A chleb często się jadło? A chleb swój sie jadło. Piekło sie. Co dzień musiał być chleb, co dzień. Na kolację? No na kolacje to przeważnie chleb i herbata czy tam kawa. Z czym chleb? Z masełkiym troche, bo było swoje masło, robiło sie masło. W czym się robiło masło? W czym? No to pani już tego cheba nie pamiynta, jak były takie, kieżynecki mówili, takie wąskie, jak, takie wysokie może, no jak garnek takie było. Z czego one były? Z klepek? Tak, tak, no i to sie tam, wiy pani, śmietane sie zbiyrało, jak było mleko, to śmietana sie zrobiła, zebrało sie, no i późnij tam, w to sie wlało to i sie robiło takim. Jak to się nazywało, tłuczek, ubijak? Taki tłuczek, tak. No i to było masło, i masło, wiy pani, zawsze, masłym sie posmarowało to tam, no. Swoje było wszysko jedzynie, nie tak jak w sklepie dzisiaj, po wszysko sie do sklepu idzie dzisiej. A mięso – jak często na przykład bito świnie? Mięso, pani, mięso to nie było mięsa. Mięso to było na Zielune Świątki, na Wielkanoc, na Boże Narodzenie. A tak to słoninką sie krosiło, a mięsa nie było. Jakie trzy świnie ktoś hodował, no nie? No my trzy, zawsze, to sie, pani, sprzedało. Potrzeba było podatek opłacić, tam różne znów te gospodarskie takie, no nie, potrzeby, no. A dzisiaj jest co innygo. To się sprzedało część, a część była dla siebie? Nie, troszke tylko sie zostało, troszke, dla siebie, a tak to wszysko poszło, pani, no, mówie pani, nie wyjodali, pani, nie. A drób? A drób? To kaczki, kury, tam gęsi były. Gęsi dużo było. |