To jo by
won opowiedziała, jak to było,
jag ja była młodo, to jak wyglondały u nas żniwa.
Najpiyrw z
tatoum my... Tato miał
kosa,
czeba było iść taki łan zboża obsiykać i to jo
wziełach
kosok, a tata kosa, a kosok to było siyrp. No
ji najpiyrw czszeba było zrobić
prowizło, potym ja tym kosokiem pozbiyrała te
obiyle, położyła na to prowizło i
zawiązała, i
jag już było to obsiyczone, że mogła tam jechać maszyna tako wtedy jeszcze była
zaprzężono w konia, to była, tata mój siedział na tej maszynie, kosiarce i zrzucoł zboże siekło i zrzucoł to, to na bok i to też czeba było to prowizło zrobić i zawiązać. Ja
g już to było całe zasieczo
une, to se nie
siykło na przykład cały hektar zboża jak teraz se siecze, ale siykło se na przykład takie małe, po takich małych kawałeczkach, i potym te, to był taki snopki i te snopki czszeba było ułożyć w
lalki i to se układało każde zboże
inaczyj, bo na przykład: u nas żyto to była
reż, wiync to sie układało w takie sno..., w takie lalki, z siedmiu snopków i na góra czeba było, bo to że reż była wysoko, to
czeba było zwiu
nzać to takim też prowizłem, żeby to se nie przewróciło, a pszynica na przykład. My na pszenica z kolei
godali żyto, znaczy sie w naszym regionie i to sie układało za
ź inaczej: czszy, dwa, jedyn, w drugo strone to samo, no ji potym ja
g już to wyschło za tydzień (czasami jak było deszczowe lato, to, to dłużej to sie suszyło, a jak tak to za tydziyń to można było zbiyrać, wtedy przyjechało se z kóniem, z wóze
ym i młoczsze dzieci na przykład w gospodarstwie siedziały na wozie tam pogoniały tego ko
unia i zwoziło se to do
dómu, a w doma to już była mło
ucarnia
tako. Stoł, czyns młóciło se, a czyns se skłodało do stodoły i w stodole na przykład w gumnie był jedyn, to
ciepoł na bok te, te snopki, a ktoś tam w tym gumnie układoł to i dopiyro se młóciło potym przeź zima, a czynść młóciło se od razu i to był, z tego woza se to ciepało na
młócarnia, i potym bardzo to było, do... jako do dzieci to było też bardzo ciekawo rzecz, bo wtedy koś tam odbiyroł takie słóma. Z tej słómy układało se takie duże, no to nie były może brogi jak teraz, ale takie kupy, że aż pod dach, a dzieci potym robiły takie dziury w tym i my
mogli na przykład
zjyżdżać i to było na przykład bardzo ciekawe.
A potym jeście z tym zwoże
yniem to też było jeszcze coś takiego, że na przykład sami my piykli
chlyb i do piekarni na przykład roz w tygodniu mama zarobiała to ciasto no i zrobiła ten chlyb, a potym było upieczono, ale to już w piekarni se piekło i na przykład tako wielko
krajc chleba smarowała se takim masłem
świyżo
stłuczonym i na przykład kiszóne ogórki były w takich dużych, wielkich beczkach, no i potym to był taki
drabiniok, na tyn drabiniok se siadało, no jechało se, to już nie było czasu nawet żeby siąść, zjeść te tam, obiad czy coś i z tym tak to sie jechało właśnie na pole i zwoziło se te zboże.