Mapa serwisu
Notice: Undefined index: l2 in /home/dialektologia/web/classes/maincontentclass.php on line 151

Notice: Undefined index: l3 in /home/dialektologia/web/classes/maincontentclass.php on line 151

Notice: Undefined index: l4 in /home/dialektologia/web/classes/maincontentclass.php on line 151
 | Tekst gwarowy (Choszczewo)


Choszczewo – tekst gwarowy nr 3

Alina Kępińska
 
Nagranie, jego obróbka techniczna i podział, weryfikacja zapisu i opracowanie: Alina Kępińska, transkrypcja: Agata Wieteska
 

 

 
 
Opowiada p. Danuta Pietrzak, urodzona 3 III 1931 r. w Porczynach, niedaleko Choszczewa. Od trzeciego roku życia zamieszkała w Choszczewie. Przed wojną skończyła tylko jedną klasę szkoły podstawowej, a wykształcenie podstawowe zdobyła na kursach eksternistycznych w latach pięćdziesiątych. Jej mąż pochodzi z Choszczewa. Państwo Pietrzakowie mieli troje dzieci, jedna ich córka jest zakonnicą, a pani Pietrzak tak ją przedstawia: „ona jest służebniczką, służebniczką jest, to jest Zakon Najświętszej Marii Panny Niepokalanie Poczętej”.
Do rozmowy włącza się p. Stefan Pietrzak, urodzony 18 VIII 1927 r. w Choszczewie. Przed wojną ukończył trzy klasy szkoły podstawowej, a wykształcenie podstawowe uzupełnił eksternistycznie już po wojnie. W czasie wojny przebywał na robotach w Niemczech w okolicach dzisiejszej Jeleniej Góry. Jego wypowiedzi są sygnowane inicjałami SP.
 
 

Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)

Chleb, jedzenie, gwara i inne

Jak to się robiło chleb?
A normalnie.
 
 
Roszczyne sie
 
 
takom, to sie mówiło roszczynke, to się zarobiło z żytniej mąki, troszeczke drożdży. Barszczu się troche wlało
 
 
takigo kiszonego i ona urosła. No z mąki żytniej, z żyta. No i to urosła ta
 
 
babka,
 
 
potym sie wsypało du, więcej mąki, potym to sie rozdrobniło te roszczynke na każdy bochenek. Bo przeważnie sie piekło więcej tych, chleba, bo nie jeden, bo to w piecu było.
A ile?
No cztery, duże, w koszyczku takim. Potem, każdy sie zarobiło sie to
 
 
 
 
wszysko
 
 
naraz, pierszy raz, a potym
 
 
jag j sie to ciasto wyruszało, jag już tyle co na chleby, to sie brało każdy na na, na ile tam tych chlebów, wyrobiło sie i w koszyczki i to sie, w koszyczkach jeszcze musiało poruszać to ciasto, żeby wypełniło sie i potym takie
 
 
opaty były, w piecu sie paliło i na te opate się wysypało z koszyczka i do
 
 
pjeca.
Tam sie wygarneło wszysko z pieca, żeby było czyściutko, ten ogień i z tych koszyczków sie na te opate takom wyrzucało i tam sie wsuwało, bo tak to gorące
            SP: Cysto,
 
 
cysto było. I z tych koszyczków trza było wyrzucić, z tego, na opate. I
 
 
czyściutki wychodził
W jakim naczyniu?
A to to tak sie robiło na stolnicy, czy tam były takie
 
 
kopanki.
A  kopanki to jakie były?
No to to z drzewa takie było wyłupane, takie podłużne były, takie w środku wyłupane z drzewa ładnie tak o, zrobione, tak jak
 
 
tera som stolnice tak samo to było, tylko, że to było głębokie i długie.
            SP:
 
 
wyciupane to wszysko, pani, tak o
Aha i to się nazywało?
To sie kopanka nazywało.
Kopanka się nazywała, tak? I to była tylko do chleba?
No to tylko do chleba. Przeważnie do chleba. A do klusek? No to kluski to już sie robiło tak na stolnicy.
Chleb, chleb jak by
 
 
upad to
 
 
trzea go było
 
 
podnieś, pocałować, a nie tak, żeby tam chleb sie poniewierał.
Chleb to była świętość.
A wyrzucić?
            SP: Po co wyrzucać, jak tu miał kto
 
 
zjeś go. I tak każdy
 
 
cekoł na niego. A tu po wojnie, pani. Ja jak to
 
 
pamintom, to po wojnie jak z Nimiec przyjechałem to, z
 
 
dziesińć lat to u
 
 
nosz na wsi to tylko było ze
 
 
ctery
 
 
dumy, co, co miały chleb,
 
 
tak wogle. Nie na
 
 
okrungło, tylko tak
 
 
czynścij troche. A tak to ludzie chleba nie
 
 
miały.
DP: A tak to placki. Placki piekli.
Jak to placki piekli?
DP: A takie na kuchni. Były takie kuchnie takie, z,  la, takie, lane, tak,
 
 
suki takie, no
            SP: Na takich sukach albo na tam nogach. Nie w tym lane były, obudowane były z cegły i blaty na tym, na tym piekły takie
DP: No, obudowane, no. Z fajerkami o, na
 
 
wierzg i kładły sie te placki. Z tartych kartofli albo na przykład robili takie o sodce, takie różne
 
 
ciasta.
Jak Pan mówi?
            SP:
 
 
Ruchańce takie.
To znaczy jakie?
DP: Ruchańce takie, to takie były znowu na, na roszczynie, takie jak na chleb. I to
 
 
tyż sie wyruszało i to na na, to już na patelce sie
 
 
piek. Pokrywkom się przykryło i, troszke sie tam tłuszczu położyło. Słoninom, bo tam tłuszczu to nie było tak dużo jak
 
 
tera. Słoninkom, troszke sie tam wody podlało, żeby on tak sobie
 
 
rós.
Ruchaniec się nazywał?
DP: No, ruchaniec, no, drożdżowy taki, no. A to na sodce, a to taki jaki. Wtedy sie
 
 
twaróch brało i, i taki placek i to były. Kawa do tego z
 
 
mlekim i to już było pycha. Nie tak jak tera sie tam na
 
 
tyj kiełbasie jedzie. Ja cztery
 
 
bocheynki piekłam, jak, bo byliśmy my z dziećmi i moi rodzice, to ja cztery bochenki piekłam co tydzieiń raz. Takie duże co tam mogło być, ze cztery kilo bochenek miał. I my mieliśmy cały
 
 
tydzieiń i kiedy pani bocheynek rozpoczeła to był
 
 
świeżutki.
            SP: i
 
 
dziadki (mąż w międzyczasie o rodzicach żony – AK)
Tutaj
 
 
nig nie chodził w wełniakach. Nik, nie. Jak od dziecka nie pamintom, to nig nie chodził.
            SP: Ja tyż nie pamintom. Babka moja to miała to,
 
 
pamintom, że
DP: Starsze, starsze, starsze panie miały to takie suknie tylko, ale suknie takie,
 
 
opinte spódnice. Ale różnokolorowe i takie i w jednym kolorze. Ale normalne.
A jak wyglądały te stare domy?
DP: A kiedyś to były pod słome domy. Tam pokoje, jak ktoź miał dwa pokoje i kuchnia to było wszystko. No drewniane
            SP: Z bali
 
 
robiune wszysko nisko
DP: Dachy były albo, albo pod słome albo tam
            SP:
 
 
Musioł przychylać, niskie budy, takie psie budki były po prostu. A dzisiej to już każdy ma
DP: Tera to każdy ma już pobudowane domy.
Moi rodzice tak, no. Normalnie, nie, nie znam gwary.
            SP: A były takie, ja to
 
 
słyszołym, ale to
 
 
juz dawnij przed wojną. Starse
 
 
kobity to przecież śpiewy różne tam, jak ja we wozach to śmich taki był, że. A
 
 
dzisiej nie usyszy sie tego, no. Jez łod dawin dawna nie. 
DP: Gwary to tu nig nie zna. Tak to było. To kiedyś takie to życie było ciężkie, ciężkie. Dzieci od małości musiały krowy
 
 
paś po granicach, wszędzie. A
 
 
tera dzieci to co tam, idą do szkoły, nie mają żadnych obowiązków. A kiedyś
            SP: Ja sie dziwuje tym młodym ludzium.
Kobita prawie wcale w gospodarce nie robi, prawie nic, w pole nie idzie, pani, tera to
 
 
jez życie, naprawde,
 
 
tero to
DP: Kombajny, maszyny, wszysko. A kiedyś to czeba było snopek związać, podebrać
            SP: Wymłócić,
 
 
zwiyś, w
 
 
styrty albo włożyć, albo do stodoły
DP:
 
 
Zwieś, ustawić w snopy.
 
 
Wszysko, do stodoły zwieś, młócić znowu, ile zboża przez ręce przeszło. A tera to co, kombajn wjedzie, wymłóci. 
                                                              
 

 

 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS