O, niedziela u nas to była bardzo fajna. Bo przychodzili z tygo majontka, co tyn pan tam mjeszkał, to jedna moja siostra była w tym majontku za tako
pokojówkie, ona ta
k nakrywała do stołu i tam, te te, te kubeczki do
kawyi, to wszystko
jusz ona tam nakrywała, to oni tam byli dwje dziewczyny, takie panienki, to oni jak przyszli do na
s na objad robjić, to zawsze do mamy mówili, że dzisiaj oni obiad, robjo objad, to ten objad mjeli. To już tam
mjensa namjeli, to oni kiedyś to pjekli zawsze takie mówjili „falszenhasenrachen”, to by
ił taki, no jak to powjedzie
ić, taki jakby
i zajonc pjeczony z mjensa
mjeloneygo, tam go później
słoninko to wendzono poobtykali tak, takiego zajonca uszykowali i go na takiej blasze i do chuf... w te, w pjec. No ji z tej bjałej słoninki te uszki mu tam powsadzali i ten ogonek, taki fajny taki był. Narobjili tej czerwone
yj kapusty nadusili, ziemniaki,
budyinu nagotowali i tego sosu do budy
inu. No bo kiedyś ten budyn to byli różne te smaki i nawet w
niechtórnych to byli kawałki te, orzeszki, no ji tak jakby
i teraz
kiszel, to kiedyś to była te
sz mówjili „rutgrece”. To był taki kiszel, to był też fajny, to tak jakby ry
ibje oczy. Taki, taki był „fyszeł” mówjili kiedyś na ten kiszel.