Był tam taki chłop, był bardzo pobozny. No i... idzie ogromno burza, pioruny bijo, grad idzie. On wyseł z goło głowom na pole, różaniec do rynki i bardzo sie modli. Ino w tem sie nie było wolno
smylić modlitwom. I modli sie, prosi Boga, żeby
łocalały pola, te, te ziarna... I tak te swoje modlitwy wszystko wypominoł, i mówi:
Pórz na ten srąb, tam była ch|ałupa, któro była wybudowano z drzewa, ale jesce dachu ni miała. To do tej chałupy, tam, co była wybudowano, to poł srębu samego gradu – jak kurzy jajka – naleciało. Że psiez dwa
tydnie w lecie to tajało. I to zawse mi
łopowiadoł mój teściu
o takik rzecak, bo, bo jego kuzyn tam mieszkoł. Pani kochano, a ileż tu... jako u... Par, usytuui... Był gospodorz, miał śtyry krowy, trzi byki, bo tak bywało, dwa k
ónie. No i póki un zył, jałówki, byki, wszystko miał chłop ch
łowoł. Moja kochan
o, jak ten chłop
sie pominął, bo sie zabił traktorem, jak sie tam jedzie spod... do... do...
łokropno przepaś była. I to było tymu, no, pietnaście lat. I teraz moj zięć tam seł. Idzie i widzi, ze idzie chłop tam. Godo, na jaw, Franek zięć. Godo: Na jaw widzem, że idzie
Cypuła Jasiek. No powiecie, cy sie to nie przedstawio jesce teroz w tym wieku ludziom. Wszyscy godo: Franek, na może ci sie przewidziało. Nieprowda,
widziołek Jaśka, no. Tam było
bo¦gajstwo, wszystko, ja
g on zginął, wszystko poszło w nic, wszystko. No. To jest tak. Ale wiycie, takik przepowiedni rozmaitnyk, no, to jest bardzo duzo, ale, to zem na to nie była przysykowana...