Tekst nagrały: Natalia Rowińska i Marta Nowakowska (27.10.2007 r.), przepisała Beata Zaluza. Weryfikacja zapisu, wybór fragmentów i opracowanie – Halina Karaś.
Informatorka: Jadwiga Bystroń , ur. w 1938 roku w Cekcynie. Rodzice również byli miejscowi (z Cekcyna), pracowali na roli. Mąż – rolnik pochodzi z Bałkowa (powiat Czuchów). Pani Jadwiga Bystroń ma wykształcenie podstawowe, pracowała na roli, nigdzie na dłużej nie wyjeżdżała poza krótkimi wycieczkami do Niemiec, Czech, na Litwę. Wygłasza stylizowany tekst listu do narzeczonego, w którym – jak w każdym tekście stylizowanym – uderza nagromadzenie gwarowego słownictwa dawnego, często pochodzenia niemieckiego, dziś nieużywanego lub wychodzącego z użycia. List do narzeczonego (Tekst stylizowany) Jak byłam młoda i piękna, pisałam do narzeczonych dużo listów. I tak jeden list mogę wam opowiedzieć. Więc posłuchajcie. Mój narzeczony się nazywał Franek. Więc pisze adres, tytuł: Wielce Szanowny Panie Franku! Siadom do stołu i pióra sie chwytom, bo żóm sie dowiedziała, że poszukujesz towarzyszki do życia. Ja bym się dych rada ożaniła, ja no tu do smantka chłopa ni moga dostać. Ja tak zamanówszy kele naszej chałupy siadom i tak durcham patrza, czy jaki bryfkarz listu nie niesie, czy sie jaki kawaler nie nadkrunca. Toć ja przecie nie do kija, ino do chłopa rosna. Jakby te nasze rajby mieli dojść do rychtu, to ja by się chyba z radości w pianta użarła i ksiandzu na msza świanta dała. Aby pan się lepiej o mnie dowiedział, opisza panu moja figura. Jestem niska, mom modre oczy, a figura to ci taka piankna, że jak w niedziela ze mszy świantej wylyza, to wszystkie ludzie śle ypia na mnie wywalajo, ja no mom jedna mała fejla. Na lewa goleń tak ździebko trocha utykom. Taka dych ciamna to ja te yż nie jestom, bo chodziłam do szkoły do Skórcza, a tam szkolny to ci był fest działd, on nom powiedzioł, po czym muchy zdychajo. Jak gapa ma rok, to leci w drugi rok. Uwiadomiom pana, że pochodza ze wsi. Dawniej bylim na frajce, tera mamy swoje gburstwo, momy pieńdziesiąt osiem morgów ziamni, paranaście świniów, łowców, piatnaście klampów, i dwa dychtych szkapy. W doma do kupie nas siedam, cztery siostry i trzech bratów. Siostry ci sie dych wszystkie ożanili, jeden z bratów jes żonaty i jeździ na banie, drugi jest zaciągnianty do wojska i jeździ na fligrze. A tam trzeci tan ci sie chwycił dych letkiego chleba, bo jest za pisarka u Resenwalda. Jak pan widzisz, to ja dych z lepszejszej familiji pochodza, choc mój ojciec u Szulca klampy futrował, a matka na dachlonkach gansi pasła. Tera to już my sie z te yj biedy wyżarli i do swojej prachary i sie dogrzebali. Jestem srodze zargowna, toć ja i potrafia buksy narządzać, tyfle sztypować, a robota to ci mnie idzie tak od ranki, że niech się kto obejrzy, to już mom dych wszystko fertych. To gospodarstwa też mom wszystko obzargowane, do spania wyry, do mantlów i kapeluszów knaki, para dychtych, klumpów, a łachów i lompów to mom dych pełno na górze wisieć. Mom wuja ksiandza, to no um ślub dych za darmo da. Jak bym się czasam ożanili, a przyjdziem ze sztandesantu, to pan wszystko otrzymasz. Chyba pan bandzie za mnie zadowolony, toć ja i potrafia chałupa zadowolić. Ja potrafia bulwów na dobrze tłustym szpeku przygrzać, bulwów ze zakleponku ugotować i każdy jeden maltych moga wysztafierować. Jak pan bendziesz kiele naszej wsi przejeżdżał, to niech pan choć na chwi elka do nas wlyzie, bo u nas so durcham wrota ałpan na gości. To bym tak dych rychtych o tym naszym weselisku pogadali. Na tym kończa to moje pisanie. Pozdrawiom pana przez ucho od igły, niech pan nie zapomni o mnie nigdy, przez kosz od wiśni, niech pan ma mnie na myśli. Bo nie chca ostać staro panno i przed piekłam kozów paść. |