Informator: Kazimierz Bułakowski [BuK] – mężczyzna urodzony w 1958 r., mieszkaniec Woli Skorzęckiej; rolnik, sołtys.
Nagrała i transkrybowała Justyna Kobus.
Nagranie z 2009 r.
BuK: Dawniej to był wóz konny. Z
jedny strony była ta,
tyn
bog był
zdymowany; z
drugi strony była deska. No, tako deska, gdzieś tako
szeroko, nie. I tak do obory sie cofło wóz,
konim za tył sie ciongało, ktoś tam dyszlem kierował i … raz na te
stróne, raz na te, zależy jak tam, że… żeby wy te, nie. Przeważnie ojciec, jeszczy z takim tam ze wsi so
nsiadem kładli. Matka woziła
kiedyź na pole, później ja woziłem.
Czea było
wywiź na pole. Te deske z
ty stróny, co tego, to sie unosiło – przez, przez te kónice sie zdymowało, nie, bo ona
tag była tu
zaparto, to jóm sie podsuwało
wyży, deske sie zdjiło; hok, do gnoju – to był
tag jagby widły,
zaginte widły, nie – i sie śció
ngało. Naśció
ngało sie tam kupke – dobra, mni wie
ncy jes, dobra, jade dalij. Znowu za tam pi
ńdź
metrów, czy ile, drugom kupke. No i po skóńczyniu wożynio, cało rodzina na pole – kto tam widły w
ryncach umioł trzymać. Widły i rozrzucać. Jag był taki drobny gnój to sie śmigło i sie rozlecioł, a jag był taki zbity, z głymbokich obór, nie, no to trzeba było takie tam, potrzo
nsać, żeby to rozrzucidź, a jeszcze: „A ino tam dobrze wytrzo
n…
przetrzonsej!”, żeby równo było, nie. Późnij jak wprowadzili te gnojary – to pegiery miały pierwsze gnojary – o, to gospodarze tak patrzeli: „A, to
kupów nazwolo, to niedobre, to takie…” – to jak to zawsze gospodorz. Ale jag zaź sie ponarowili, to wszyscy kto, kto miał troche grosza to kupował. Z tym, że my
kupowalim wszystko stare.