Nagrała i transkrybowała Justyna Kobus.
Nagranie z lat 2004–2005.
MiZ:
Kiedyź no to, kiedyś to wykopki odbywały sie
dziabkom, nawet wprawdzie nie u nas, w naszym gospodarstwie nie, ale w gospodarstwach w takich tych
pegeerowskich, w tych majontkach, to dziabkami, dziabkami wykopywali, to tam cały szereg tych pań szło. Mówili na to: na
szefle chodzóm i to miały płacone od wykopków, od tych szefli, nie wiem, ile na taki szefel tam wchodziło, w każdym bądź razie że one szły z koszykami, wsypały do jakigoś tam pojemnika, to był, który nazywał sie tym szeflym i ten, ten, ten, ten który tam pilnował, nadzorował, to on to zapisywał i od tego miały obliczane. U
naz natomias była maszyna tak zwana
figaka, to ona tak wyrzucała na boki i każdom jednom radlone, radlin...
radline brała, a dwóch musiało zbierać, bo to tam
rorzuciła na jakieś tszy metry. I to ludzie byli parami
rozstawini, co
kawołek inna para, takie tam cztery
pińć par czasym zbierało te
zimniaki, jak zależności od tego, jakie było długie pole, nie. A
w kóńcu przyszły te el... elewatorowe tak zwane ciągnikowe maszyny, które wyrzucały do tyłu i zabierały dwie radliny, a zbierał jeden człowiek i wtynczas znowuż zbierali raz przy razie mogli sobie zbierać wszyscy i z boku sie jechało czy tam końmi, czy ciągnikiem i jeden wysypywał te ziemniaki na... na... do skrzyni, do tej, do tej przyczepy, tak. No a obecnie to som już tam te kombajny, które... które wybierajom, no som jeszcze że jeszcze tam, jeszcze sie spotyka, że jeszcze wybierajom takimi też zimniakami, te zimniaki, tymi ewelator... elewatorowymi, szczególnie tam, gdzie som kamienie, bo ta, ta, ta kopaczka, ta anna która, ten kombajn, no ona tam nie odróżnia ziemniaka od, od, od
kaminia i zbiera wszystko, nie, a jak to no to
człowieg jednakowoż tam te kamienie pozostawia i zbiera tylko zimniaki.