Nagranie tekstu: Anna Patełko, transkrypcja: Agata Liberek, weryfikacja zapisu i opracowanie tekstu: Alina Kępińska.
Opowiada pani Zofia, babcia eksploratorki, lat 78, zamieszkała w Łuczycach.
Ano sadziło sie tam tszy tysiące metrów kwadratowych. I tak było dosyć, dosyć pracy koło tego.
Czsza było
inspekta zakładać,
późnij, siać i wysadzało sie te, te, te, te już
sadzoŋki w pole, no i on
rós taki, liście sie oberwało i to sie na, na druty sie na, na nabijało tak,
">wiyszało[8] sie w suszarniach i to sie wędziło. Co był tytoń żółty i był taki, kentum nazywali, to on był taki, wychodził jak kasztan, pachnący, ta
g jak śliwki wędzone. Musiał być piękny, wysuszony, łodyżka,
wszysko. Suszyło sie go
tag jag na, normalnie jag na, jak
wióra. No i to sie sortowało w takie, wkładało sie w takie
papużki nazywali, tak zwane. No i to sie odwoziło do monopolu. No też sie opłacało, no to coś było grosza za to, już na podatki czy na coś. Ale brało sie dużo, też pożyczek, bo sie opłacało. Ogrodzenie, siatke zrobić, trzeba było pożyczke
wziąś. I to było dwa
proceyn pożyczki, nie było dużo, i to na pare lat, to sie jedna
g opłacało. A uchowało sie jakiegoś prosiaka, no to sie oddało
jum[15], te pożyczke, w terminie. No i, ja byłam zadowolona, i oni byli
zadowoloni, że w terminie oddaje wszysko. No i tak, skończyła sie jedna, brało sie drugie. Tak było, że nawe
d mąż niy
moł se za co ubrania kupić, to musiał
pǀożyczke brać, żeby se ubranie kupić. Były bardzo
ciynżkie czasy, naprawde.
Trwała
szejź lad okupacja, no i
późnij w czterdziestym piątym roku było wyzwolenie. Ruscy przyszli w styczniu w czterdziestym piątym, pamiętam, a ja wyszłam w czterdziestym piątym za mąż, w kwietniu. Przyszli, pojedli sobie i poszli dalej. Po co mieli tu siedzieć.
Ale jak ich witaliście? Jako wyzwolicieli?
No, no witało się. Zażądali jeść, no to jim sie dało jeść, dało
jym[22] się
tyn, pić, co było, no to pojedli, popili i poszli, pojechali z powrotem. A jechali dniami i nocami na Kraków. Ale jednego nie zapomne. Pieszo my, my
szły z macochą do
Krǀakowa, bo mǀacocha poszła z
mlekieym, dzieciom musiała
zanieź mleka i ja tak samo
miałam. Niosło sie tak, te te banie takie na plecach i mleko sie dzieciom musiało
zanieś do Krakowa. Bo macocha
hǀandlowała mlekie
ym. To tak strasznie tam była walka, że przedziurawiona była tak, ta ściana od kul, i
wisioł obraz Matki
Boskij, żeby
chocioż jedna uszczerbek był na tym ǀobrazie, mówi, to nie było nic,
ino była zdziurawio
na, dookoła było dziur pełno na
tyj ścianie. To pamiętam to, bo nas wpuścić nie chcieli, bo sie narobiło takich ormowców, z opaskami czerwonymi, od razu z karabinami, taka policja. Legitymowali, taką wąską bramką przepuszczali ludzi, musieli wylegitymować, kto to
jes.