Mapa serwisu
Notice: Undefined index: l2 in /home/dialektologia/web/classes/maincontentclass.php on line 168

Notice: Undefined index: l3 in /home/dialektologia/web/classes/maincontentclass.php on line 168

Notice: Undefined index: l4 in /home/dialektologia/web/classes/maincontentclass.php on line 168

Notice: Undefined index: l5 in /home/dialektologia/web/classes/maincontentclass.php on line 168
 | Obrzędowość rodzinna

 

Spis treści
Kultura ludowa
Tradycyjny strój ludowy
Kuchnia ludowa
Taniec ludowy
Obrzędowość doroczna
Obrzędowość rodzinna
Wesele kołbielskie
Przyśpiewki ludowe
Zabobony i podania o
demonach
Rękodzieło

Obrzędowość rodzinna

Katarzyna Sornat

Obrzędowość rodzinna
Obrzędy i tradycje rodzinne można wyodrębnić na podstawie poszczególnych etapów życia ludzkiego:
- ciąża
- narodziny
- chrzest
- dorastanie
- zaloty
- swaty
- zrękowiny
- wesele
- życie dojrzałe
- starość
- śmierć
 
     Rodzinę stanowią najbliżsi sobie ludzie, którzy darzą się miłością, dzieląc ze sobą chwile smutku i radości, a także wzajemnie się wspierając. Któż w takim razie należał dawniej do rodziny?        
   Najważniejsi byli ojce, czyli rodzice – ojciec i matka. Bardzo często w jednym domu mieszkały rodziny wielopokoleniowe, a więc także dziadkowie i dzieci. Dalszych krewnych nazywano jednak inaczej niż obecnie. W dzisiejszych czasach, ciocią i wujkiem dzieci określają wszystkie spokrewnione osoby dorosłe. Niegdyś, brata ojca nazywano stryjem, zaś jego żonę – stryjenką (w gwarze kołbielskiej: stryjno). Do brata matki zwracano się: wuju, ado jegożony: wujenko (w gwarze kołbielskiej: wujno). Świakier i świakra to dawne określenia rodziców męża, natomiast teść i teściowa to rodzice żony. Bratową nazywano jątrewką, zaś dzieci brata lub siostry: synowcami, synowicami, bratankami i bratanicami. Niespotykaną już dzisiaj nazwą był pociot, stanowiący określenie męża ciotki.
 
Ciąża i narodziny
   Przyjście na świat potomstwa zawsze stanowiło doniosłe wydarzenie w życiu każdej rodziny. Kobietę ciężarną traktowano więc w sposób szczególny i uprzywilejowany, wyręczając ją w ciężkich pracach fizycznych. Dzieci rodziły się zazwyczaj w izbie, choć nierzadko rozwiązanie zaskakiwało przyszłą mamę…na polu. Poród przyjmowały najczęściej akuszerki, które dbały o dopełnienie rytuałów związanych z narodzinami. W związku z tym, wkładały one święcone zioła pod poduszkę rodzącej w celu odpędzenia od niej złych duchów. Nierzadko, obok ziół umieszczano też siekierę lub hubę, które miały równie skutecznie uchronić matkę i dziecko przed nieczystymi mocami.
 
Chrzest
   Chrzest i chrzciny także stanowiły ważne wydarzenie rodzinne. Jeśli chodzi o wiek to potomstwo zanoszono do kościoła jak najwcześniej – zazwyczaj w okresie niemowlęctwa, gdyż źle postrzegane było zwlekanie rodziców w tej kwestii. Kiedy dziecko było bardzo płaczliwe, wierzono, że po przyjęciu sakramentu znacznie się uspokoi. Najpierw udawano się w tym celu do kościoła, a następnie, wraz z zaproszonymi gośćmi najbliżsi oseska zbierali się na przyjęciu chrzcinowym, wyprawianym w jego domu rodzinnym. Kumą, czyli matką chrzestna nie mogła zostać ciężarna. Najczęściej chrzestnych wybierano spośród krewnych rodziców dziecka. Zwyczajem, który zachował się do dzisiaj na terenie regionu kołbielskiego (choć w postaci szczątkowej) jest brudzenie niemowlęcia sadzą. Chrzestni mają wówczas obowiązek umyć maleństwo, zaś tych, którzy je ubrudzili – poczęstować wódką.
 
Dzieciństwo
    Dzieci wiejskie już od wczesnego dzieciństwa musiały przyzwyczajać się do ciężkiej pracy, więc rzadko starczało im czasu na zabawę. Dawniej, wiele uciechy dawało dzieciom bieganie z pogrzebaczem za fajerką, a i inne zabawki przeważnie wykonywały one własnoręcznie. Jedną z nich była fryga, zrobiona ze sznurka i guzika. Rodzice, zajęci pracami w gospodarstwie nie mieli bowiem czasu na opiekę nad dziećmi. Niemowlęta matki zabierały ze sobą na pole, zaś starsze dzieci, by ustrzec je przed niebezpieczeństwami i wymóc na nich posłuszeństwo, dorośli straszyli dziadami, mamunami lub subielami. Aby łobuziaki unikały wody i zaglądania do studni, wmawiano im, że na dnie siedzi wodnik, który może je tam wciągnąć.
 
Zaloty
   Tradycyjnymi żartami młodzieży było wynoszenie różnych gospodarskich sprzętów i furtek w noc Trzech Króli oraz w ostatki.
    Kiedy na wsi zaczęły krążyć plotki, że jakaś para ma się ku sobie, młodzież w ostatki usypywała ścieżkę z sieczki od chałupy danego kawalera do chałupy panny, o względy której ów się starał. Okazji do spotkań młodych było wiele, ale nie w okresie prac polowych. Spotykano się najczęściej podczas świąt, jarmarków, kiszenia kapusty, darcia pierza lub oprzędów. U matki, która miała pannę na wydaniu często w przydomowym ogródku można było zobaczyć piękne malwy. Same dziewczęta, chcąc dać do zrozumienia, że są gotowe wyjść za mąż, także siały różnego rodzaju „panieńskie zioła”, np. rutkę, lawendę czy rozmaryn. Panna, która została oblana wodą w lany poniedziałek lub szczodrze obsypana owsem w dzień św. Szczepana była wówczas uznawana za tę, która ma powodzenie u chłopców.
 
Swaty
    Decydujące zdanie w wyborze przyszłego męża najczęściej mieli rodzice młodych. To oni decydowali, do kogo posłać swaty – osoby reprezentujące „interesy” danej rodziny, odpowiedzialne za skojarzenie par. Głównym motywem kojarzenia małżonków była możliwość powiększenia majątku. Jeśli więc pole panny pasowało do pola kawalera, stanowiło to najsilniejszy argument za tym, że młodzi powinni się pobrać.
 
Zrękowiny
    Gdy o planach małżeńskich wiedziano już na wsi, przychodził czas na zrękowiny. Było to spotkanie rodziców młodej pary i narzeczonych. Miało ono na celu ustalenie szczegółów, dotyczących wesela oraz spraw majątkowych przyszłych małżonków.
 
Wesele
   Gdy już wszystkie szczegóły zostały ustalone, wyznaczano termin wesela. Wesele kołbielskie stanowiło niegdyś wyjątkowo barwny i ciekawy obrzęd, a zachowanie zwyczajów związanych z jego przebiegiem stanowiło troskę wszystkich jego uczestników. Wydarzenie to wiązało się z zaakceptowaniem przez lokalną społeczność młodej pary i uznaniem jej za pełnoprawnych małżonków – kobietę za gospodynię, zaś mężczyznę – za gospodarza. Ta społeczna akceptacja była tak samo istotna w świadomości ludzi, jak sakrament przyjęty w kościele.
 
Pokładziny
     Zwyczaj bardzo stary, powszechnie zapomniany i zaniechany. Pokładziny następowały po pierwszej części wesela, kiedy to młoda para zostawiała weselnych gości i udawała się do komory lub spichlerza, gdzie miało nastąpić oficjalne "skonsumowanie" małżeństwa. Młodzi siadali naprzeciw siebie i milczeli. Następnie starosta weselny prosił pannę młodą do tańca, a po nim kolejno drużbowie. Na końcu przekazywano ją panu młodemu. Wówczas muzyka cichła, a młodzi znikali, by odbyć pokładziny.
 
Psiu Baba
     Tydzień po weselu odbywała się tzw. Psiu Baba lub inaczej Przebabiny – spotkanie w domu nowej gospodyni. Był to ważny moment przejścia kobiety ze stanu panieńskiego do stanu małżeńskiego. W spotkaniu tym nie mogli uczestniczyć kawalerowie i panny, a tylko zamężne gospodynie.
 
Czwartkowe „jarmaki”
     Cotygodniowym wydarzeniem dla mieszkańców regionu kołbielskiego, oprócz niedzielnych mszy świętych, były (i są nadal) czwartkowe „jarmaki”. Inna obiegowa nazwa to: "święto dyszla". Dawniej odbywały się one na kołbielskim rynku, przed kościołem. Obecnie zaś jest do tego specjalnie wyznaczone miejsce, tzw. targowica. Jeszcze w latach osiemdziesiątych można było spotkać kobiety idące na targ, ubrane w tradycyjne sorce. A na bazarku można było kupić „mydło i powidło”, czyli zarówno tekstylia, produkty spożywcze, jak i zwierzęta gospodarskie. Ludzie z okolicznych wsi w każdy czwartkowy ranek, bez względu na porę roku czy pogodę wsiadali na swe wozy i udawali się na „jarmak”, który stanowił najlepszą okazję do spotkań towarzyskich.
 
 
Zabawy
     Na wsi ludzie mieli mało czasu na zabawę, gdyż większość dni wypełniała im ciężka praca fizyczna. Jednak w niedziele i w okresie zimowym można było sobie pozwolić na jakieś tańczone wieczory. Większość zabaw związana była z weselami, ale zdarzało się również, że w większej wsi kawalerowie składali się na muzykanta. Wówczas po wsi rozchodziła się wiadomość, że „szykuje się” zabawa.
     Dziewczęta nie chodziły same na takie zabawy. Po pannę przychodził do domu kawaler i grzecznie pytał rodziców, czy pozwalają pójść córce z nim na tańce. Nie zaproszona przez nikogo panna nie mogła iść sama na zabawę. Z kolei zaproszona panna nie musiała tańczyć wyłącznie z tym kawalerem, który ją zaprosił. W tańcach uczestniczyła młodzież i młode małżeństwa, ale także starsi często przychodzili popatrzeć. Siadali najczęściej pod ścianą, a gdy nie było miejsca w sali - spoglądali przez okna. Tańce trwały do północy, po czym rodzice zabierali panny do domu. Czasami wynajęta na zabawę izba nie miała podłogi tylko klepisko gliniane. Pomimo twardego podłoża dziewczęta najczęściej tańczyły boso. Kawalerowie mieli obuwie.
   W tańcach panował niezwykły porządek. Zazwyczaj tańczono koliście (dookoła izby i po ścianie), zostawiając pusty środek. Tylko wówczas, gdy par było dużo, niektóre z nich tańczyły w środku koła. Tańce trwały około 20 - 30 minut. Potem następowała przerwa i muzykant rozpoczynał kolejny taniec. Muzykant był jeden, grał na skrzypkach. Z czasem pojawiły się także inne instrumenty: bębenek, instrument zwany basetnią lub maryną o niskim, zbliżonym do wiolonczeli tonie. Najchętniej tańczono mazura – „najbardziej mazowieckiego” i najstarszego ze wszystkich tańców. Później pojawił się także oberek i charakterystyczny taniec kołbielski – drabant. Dużą popularnością cieszyły się również polka gładka i trzęsiona, krakowiak oraz trojak.
 
Pogrzeb
     Dawnym zwyczajem (obecnie już niepraktykowanym) było odprowadzanie zwłok mieszkańca danej wsi do przydrożnego krzyża, znajdującego się na skraju miejscowości. Ci, którzy nie mogli uczestniczyć w pogrzebie, czuli się w obowiązku iść za trumną –  chociaż do krzyża. Gdy kondukt pogrzebowy tam dochodził, następowało oficjalne pożegnanie mieszkańca wsi. Pożegnaniu towarzyszyła specjalna przemowa, z pokolenia na pokolenie przekazywana w formie ustnej. Ceremonii przewodniczyli wioskowi śpiewacy, którzy prowadzili śpiewy – zarówno w drodze do kościoła, jak i w domu zmarłego, podczas czuwania przy jego zwłokach. Czuwanie trwało zazwyczaj kilka dni, a stypa odbywała się jeszcze w "obecności" zmarłego.
 
Źródło:
1. Bartnicka A., Obyczaje, zwyczaje, obrzędy [w:] Tejże, Skarby Mazowsza. Folklor kołbielski, Sufczyn 2008.
 
 

 

 

poprzednia następna

 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS