Opis dialektów polskich | Dialekt mazowiecki | Kultura ludowa (wersja rozszerzona)
 

Suwalszczyzna

Ewelina Kwapień, Katarzyna Jarzyna, Beata Zawadzka

Kultura ludowa Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego

 
 
 
            Różnorodność narodowa Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego, a także struktura społeczno-zawodowa miały znaczny wpływ na kształtowanie się kultury ludowej, w tym także kultury plastycznej tego regionu. Odrębność etniczno-językowa, wielość religii i wyznań miały wpływ na różnicowanie się elementów kultury ludowej. Z drugiej strony zaś, podobna struktura społeczno-zawodowa obejmująca różne grupy narodowościowe oraz warunki naturalne sprzyjały unifikacji. W XIX wieku zróżnicowanie etniczne miało znaczne wymiary. Pojezierze zamieszkiwali nie tylko Polacy, Litwini, czy Białorusini, ale także Żydzi, Niemcy, Rosjanie (Wielkorusini). Biorąc pod uwagę kwestię wyznaniową, na początku XX wieku najliczniejszą grupą byli katolicy, zaraz po nich żydzi, w dalszej kolejności prawosławni i protestanci. 
   
 
            Obecnie granica językowa pokrywa się z granicą narodowościową polsko-litewską. Trzeba zaznaczyć, że w obrębie polskiej grupy istnieją różne dialekty. Polski obszar językowy dzieli się na gwary mazurzące, w których w skład wchodzą tereny Augustowskie i Suwalskie, oraz gwary niemazurzące, obejmujący okolice Sejn. 
 
            Mimo zróżnicowania etniczno-językowego wytworzyła się tu wspólnota kulturowa charakterystyczna dla terenu Pojezierza, pod wieloma względami wyjątkowa, różniąca się w wielu dziedzinach od kultur sąsiednich regionów etnograficznych.


Kultura materialna Wyrób i zdobnictwo przedmiotów z drewna

 
Drewno było jednym z najbardziej rozpowszechnionych surowców, mającym wielorakie zastosowanie w tradycyjnej kulturze wsi Pojezierza. Do najczęściej wytwarzanych przez ludność wiejską przedmiotów z drewna należą różnego rodzaju naczynia drążone i dłubane. I tak na przykład kopańki, kształtem zbliżone do prostokątnej wanienki czy koryt. Były naczyniami płaskodennymi, drążonymi w pniu olchy lub topoli. Ich przeciętna wielkość waha się w granicach 90-120 cm długości, do 40 cm szerokości i około 20 cm głębokości. Kopańki mają zawsze starannie i niekiedy ozdobnie wycięte brzegi służące do trzymania. Miały bardzo dużo zastosowań. Służyły do zagniatania ciasta, przechowywania kasz i mąki, do solenia mięsa przy wyrobie kiełbas, niekiedy również do kąpania małych dzieci. 
Dawniej naczynia różnych kształtów, służące do przechowywania zboża, kasz, grochu i innych sypkich produktów, używane również były do mierzenia. Wśród nich wyróżnić można było kwarty, garnce, ćwierce, korce. Kwarta była najmniejszym naczyniem o pojemności około jednego litra, garniec miał cztery litry, ćwierć mieściła 25 kg, korzec około 100kg. Naczynia służące do mierzenia nie miały stałych i przestrzeganych wymiarów. Wykonywane były z pni różnej grubości, dopasowując średnicę danego naczynia do wysokości. Wyrabiano zawsze wyższe naczynie, wpasowywano do niego dno i wsypywano określoną ilość zboża, po czym ucinano ścianki do odpowiedniej wysokości. Dzięki temu naczynia o różnym kształcie mogły mieć taką samą pojemność. Do dziś, kiedy już tego typu metody nie są stosowane, dawne jednostki miar pozostały w użyciu – garnce, korce, ćwierci, itp. Na drewniane naczynia dłubane istnieje jeszcze ogólna nazwa - kadłubek lub kozubek. Do wyjątkowo rzadkich form należały kozubki szyte z kory lub łyka. Na Pojezierzu wykonywano również naczynia drewniane o charakterze klepkowym. Do najczęściej używanych w gospodarstwach wiejskich należały tzw. bojki do wyrobu masła, skopczyki używane przy wydoju krów, dzieże do wyrabiania ciasta, balie do prania i kąpieli. Niektóre miały wieczka zamykane za pomocą drążka, który przetykało się przez dwa otwory znajdujące się w uchach naczynia. 
   
 
W tradycyjnej kulturze ludowej sprzęty i meble składające się na wyposażenie domostwa wykonywali sami gospodarze, bądź kupowane były u miejscowych rzemieślników. Do najczęściej spotykanych mebli wyrabianych przez domowników należały proste ławeczki, ławy, proste formy stołów. Ławy ustawiane były zazwyczaj wzdłuż ściany za stołem. Podobne do nich są tzw. szabany lub ślabanki – ławy ze zdejmowaną deską siedzeniową i wysuwaną szufladą służąca za łóżko. Ławy i szlabany malowano lub pokostowano na jednolity kolor. Z czasem zaczęto je mazerować, czyli zdobić w ten sposób, że po pokryciu powierzchni farbą jasnobrązową, nakładano warstwę ciemniejszą, a następnie palcami bądź grzebykiem rozcierano ją tworząc różne ornamenty. Do najbardziej zdobnych należały te meble, które miały charakter reprezentatywny. Były to na przykład skrzynie, kufry, szafy wchodzące w posag panny młodej. Ściany skrzyń ozdobione były ornamentami kwiatowymi, były również dekorowane metodą mazerowania. Istniało wyraźne rozróżnienie między skrzynią, a kufrem, nie tylko w kwestii wizualnej. Kufry były większe, choć zdarzały się małe kufry podróżne. Miały inny kształt niż skrzynie, ich ściany były wyższe i zwężały się ku dołowi. Kufry najczęściej służyły mężczyznom, skrzynie należały wyłącznie do dyspozycji kobiet – w niej otrzymywała posag, przechowywała swoje ubrania i bieliznę pościelową.
 
Len w tradycyjnej kulturze ludowej
W tradycyjnej kulturze ludowej Pojezierza Suwalskiego tkactwo było najbardziej powszechną dziedziną wytwórczości i sztuki ludowej. Wytwarzanie tkanin i ubrań we własnym gospodarstwie stanowiło jedno z podstawowych zajęć. Len był jednym z podstawowych surowców tkackich pochodzenia miejscowego. Na przełomie XIX i XX wieku len był hodowany przy prawie każdym gospodarstwie (Len... 1995, 5). Wykorzystywano go do wytwarzania tkanin pościelowych i ubraniowych, stopniowo zastępowanych jednak przez tkaniny fabryczne. W ciągu XX wieku sytuacja ta zasadniczo się zmieniła, obecnie len wysiewany jest przez nieliczne tkaczki i wykorzystywany na własny użytek.
 
 
            Z tego względu len był charakterystycznym elementem miejscowego krajobrazu, jak wspomina Józefa Drozdowska: „Len modrzył się we wszystkie wiosny mojego dzieciństwa, potem już coraz rzadziej, na niewielkich łanikach, jak pamiętam, rozłożonych tuż obok łąk i pastwisk nisko opadających z pagórków, często podmokłych. (...) Dojrzały len, poruszany wiatrem, dzwonił w polu niczym setki małych dzwoneczków. Żółte główki lniane brązowiały i był to znak, że należy len sprzątnąć z pola. Koniecznie przed rozpoczęciem żniw.” (Len... 1995, 29). 
 
            Proces obróbki lnu obejmował wiele czynności, które należało wykonać, począwszy od siania, poprzez wyrywanie, młócenie przy pomocy cepów lub kijanek, czyszczenie, roszenie lub moczenie, suszenie i międlenie (tarcie), na przędzeniu i tkaniu kończąc.
            Na ziemiach Pojezierza Suwalskiego najczęściej hodowano len niebieski, krótkowłóknisty. Był on wysiewany przez mężczyzn w maju w dni lniane, czyli na św. Zofii, św. Heleny lub na początku czerwca, ręcznie z płachty, fartucha lub słomianego naczynia (sieweńka, króbka). Wyrywanie lnu było natomiast zajęciem kobiet.
            Tarcie lnu było wydarzeniem istotnym dla społeczności wiejskiej. Na tłokę zapraszano bliższych i dalszych sąsiadów obojga płci. Tłokę urządzano codziennie u kolejnych gospodarzy. Przy międleniu lnu potrzebne były dwuosobowe zespoły złożone z międlarza i pocieraczki, którzy posługiwali się międlicą (międlarką) i cierlicą, które działały na zasadzie nożyc. Mimo że była to ciężka praca, spędzano miło czas, rozweselając się wzajemnie np. zabawą w paździorkowanie, która polegała na wrzucaniu garści paździorów pod spódnice lub w spodnie. Spotkaniom towarzyszył także posiłek. Również czas przędzenia lnu wykorzystywano jako okazję do spotkań, którym towarzyszyły modlitwy, czytanie książek na głos oraz opowieści. 




 
            Czyszczenie i czesanie włókna oraz kolejne czynności należały do obowiązków kobiet. Czyszczono len za pomocą drewnianych mieczyków (klepaczek), którymi uderzano włókna rozpostarte na stojaku z deski (klepadło, trzepak). Następnie za pomocą metalowej szczotki dokonywano selekcji i segregacji włókna. Najgrubsze z włókien były przeznaczane na worki i chodniki, a z najdłuższych, delikatnych i za razem najcenniejszych robiono odzież, obrusy i pościele. Pakuły, które powstawały w trakcie czyszczenia lnu służyły do ocieplania budynków, wyrobu gorszych gatunkowo tkanin lub sznurów. Włókno podzielone na pęczki przechowywano między innymi na strychu, aby jesienią i zimą rozpocząć przędzenie nici.
            „Przędzenie polegało na wyciąganiu z kądzieli pasm włókna, rozciąganiu go do wymaganej grubości z jednoczesnym skręcaniem i nawijaniem powstałej przędzy na szpulę kołowrotka.” (Len... 1995, 12). Z tą czynnością związany był zwyczaj wspólnego przędzenia, nazywany pójść z kądzielą, któremu towarzyszyły śpiewy i żarty. 
 
            Następnie przędzę nawijano na motowidła, a po zdjęciu motków były one prane, krochmalone i farbowane w naturalnych składnikach, o czym będzie mowa poniżej. Przygotowanie motki zakładano na wijadła (wituszki, wijatki) i zwijano w kłębki lub na szpule, a także na cewki do czółenek. Osnowę nawijano na snowadło, po czym zakładano ją na warsztat tkacki. Można już było przystąpić do tkania: na krosnach wąskich wytwarzane były tkaniny o szerokości do 70 cm, na krosnach szerokich dywany do szerokości 140 cm. Budowa warsztatów tkackich na Pojezierzu Suwalskim niewiele różni się od spotykanych w innych regionach Polski.
            Na Pojezierzu Suwalskim najczęściej stosowano pewne określone typy splotów tkackich: „splot prosty płócienny, polegający na równomiernym krzyżowaniu się nici osnowy i wątku (płótna pościelowe, ubraniowe, sukno, pasiaki); splot rypsowy, dający wypukłe prążki w fakturze tkaniny (pasiaki) i splot rządkowy skośny łamany po osnowie lub po osnowie i wątku, tworzący ukośne rządki lub układy w kształcie jodełki, rombu (tkaniny ubraniowe, płachty).” (Len... 1995, 17).
            Następnie płótno bielono i maglowano. Tak przygotowane tkaniny wykorzystywano do szycia bielizny pościelowej, ubrań, ręczników, obrusów, serwet i dywanów.
            Tradycyjnym typem tkaniny lnianej były dekoracyjne dywaniki radiuszki, używanie do nakrywania łóżek, siedzeń na wozach lub saniach. Były to dwubarwne tkaniny o geometrycznym splocie, charakterystyczne dla krajów nadbałtyckich, a w Polsce spotykano jedynie na Pojezierzu Suwalskim, Podlasiu i częściowo także na Mazowszu oraz Lubelszczyźnie. 

             Niekiedy (po II wojnie światowej) podczas tkania łączono len z bawełną, z takich tkanin przygotowywano np. kilimy i nakrycia na łóżka, powłoczki na poduszki oraz bieżniki.

Tkanina o osnowie lnianej z wątkiem wełny służyła natomiast do wyrobu sejpaków. Należy zaznaczyć, że – obok radiuszek – były to tkaniny charakterystyczne dla Pojezierza Suwalskiego i terenów litewskich. „Sejpaki [podkreślenie E.K] wyróżniały się specyficznym wzorem w romby tkanym wzdłuż wątku. Najczęściej były zakończone bordiurą w zygzaki” (Len... 1995, 18). Z tkanin lniano-wełnianych lub bawełniano-wełnianych tkano także pasiaki, wśród których wyróżnić można kilka rodzajów: tkaniny pasiaste w tradycyjnym stroju ludowym, dywany pasiaste (które nazywano krakowskimi lub łowickimi, upowszechniły się w okresie międzywojennym i po II wojnie światowej) i kilimy romboidalno-promieniste. Najwcześniej używano tkanin pasiastych na spódnice (kitle) i fartuchy.
  


Tkactwo

Tkactwo było jedną z najbardziej popularnych na terenie Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego dziedzin sztuki ludowej i jeszcze do niedawna stanowiło dominujący przemysł domowy na Podlasiu. Między tkactwem współczesnym, a dziewiętnastowiecznym zauważalne są pewne różnice. Najważniejszą jest wykorzystywanie w dzisiejszych czasach gotowych farb, a nie jak kiedyś, wytwarzanych z roślin, naturalnych barwników. Takie same pozostały natomiast narzędzia jakimi posługują się tkaczki. Nie uległo zmianie również wzornictwo. 
 
 
Pierwotnie tkanie wymagało wiele wysiłku i to już na poziomie zdobywania tworzywa. Pracochłonną czynnością było przygotowanie nici – zwłaszcza lnianych i konopnych. Na przełomie XIX i XX wieku w prawie każdym gospodarstwie przeznaczano jakiś niewielki kawałek ziemi pod uprawę lnu. Najczęściej była to odmiana niebieska, krótkowłóknista, wysiewano ją w maju lub na początku czerwca w przeciwieństwie do konopi, które siano już w kwietniu. Ci gospodarze, którzy nie mieli odpowiedniej ziemi, aby posiać na niej len, kupowali już gotowe włókno lniane na targach lub od sąsiadów, co stało się już prawie zupełnie powszechne po II wojnie światowej, kiedy w wielu gospodarstwach zaprzestano uprawiać len. 
Zbiór rośliny polegał na wyrywaniu jej z korzeniami i pozostawieniu na polu do wyschnięcia. Następnie w postaci snopków przenoszono do gospodarstwa, gdzie len podlegał młóceniu za pomocą cepa, kijanki. Innym sposobem było odrywanie główki nasiennej na rafie lub dzierwie, czyli ławie wyposażonej w metalowy grzebień ustawiony w pozycji pionowej. W ten sposób powstawała słoma lniana, która wymagała dalszej obróbki. Polegała ona na zmoczeniu słomy w sposób naturalny poprzez położenie jej na łące, albo zamoczenie w specjalnych dołach zwanych konotopą albo naturalnych zbiornikach wodnych. Później len był suszony w specjalnych suszarniach oraz międlony (polegało to na oczyszczaniu włókien).
 
Drugim równie ważnym surowcem była wełna, którą gospodarze posiadali dzięki prywatnej hodowli owiec. Przygotowanie przędzy wełnianej było mniej skomplikowane, polegało tylko na upraniu runa i wyczesaniu na gręplach. Po tych zabiegach wełna była już gotowa do przędzenia. Przeciętnie w 10-15 hektarowym gospodarstwie chłopskim hodującym 3-5 owiec uzyskiwano rocznie około 4-6 kilogramów wełny. Z tej ilości można było wykonać 2-3 dywany o wymiarach 140x200 centymetrów.
Popularnym przyrządem do przędzenia był kołowrotek, inaczej zwany kółkiem, wcześniej korzystano także z wrzeciona, ale na Pojezierzu Suwalsko-Augustowskim wyszło ono z użycia już w drugiej połowie XIX wieku. Dzisiaj także przędzenie na kółku nie jest praktykowane gdyż nawet wyspecjalizowane tkaczki chętniej korzystają z usług prządek lub gotowej, przemysłowej przędzy. Wytworzoną w długim procesie lub kupioną przędzę nawijano na motowidła, a następnie zaczynał się etap prania i farbowania.
Dawniej, najczęściej stosowanym sposobem nadawania koloru tkaninie było barwienie naturalne, za pomocą roślin. Przykładem może być farbowanie w wodzie brzozowej. Uzyskiwano w ten sposób kolor szary. Natomiast w wyniku dębienia otrzymywano kolor brązowy, który był najbardziej popularny. Dębienie polegało na moczeniu kory dębowej w gorącej wodzie i wkładaniu do uzyskanego roztworu nici. Aby otrzymać ciemniejszy kolor wystarczyło dodać więcej kory, albo dosypać opiłków żelaza. Podobnie czyniono z korą olszyny. Jednym ze sposobów uzyskania barwy ciemnobrązowej było natomiast farbowanie w rudawinie, czyli wodzie bagiennej zawierającej rudę. W okresie międzywojennym popularniejsze od naturalnych okazały się barwniki chemiczne. Dzięki temu rozpowszechniły się różnokolorowe tkaniny pasiaste i wielonicielnicowe dwubarwne, których nie można było uzyskać wcześniejszymi sposobami. Przykładem mogą być połączenia kolorów żółtego z zielonym oraz pomarańczowego z czarnym.
Do tkania używano warsztatów tkackich zwanych krosnami. Na omawianym terenie korzystano z poziomych wersji tego urządzenia. Ziew uzyskuje się przy pomocy co najmniej dwóch nicielnic i tym samym wytwarza najprostszy splot płótna. Trzy lub więcej nicielnic jest potrzebnych do powstania splotu rządkowego charakterystycznego dla dekoracyjnych płacht – radziuszek. „Do podstawowych elementów krosna należą: nawoje pozwalające nasnuć i napiąć osnowę, nicianki - nicielnice podwieszane i połączone z podnóżkami pozwalającymi zmienić położenie nicielnic (góra-dół) oraz zaopatrzona w trzciankiczcionki, płocha zamocowana w bidłoberdo pozwalająca przybijać wątek.
Warsztaty tkackie w okresie jesienno-zimowym, który był czasem intensywnego tkania ustawiano przy oknie na miejscu stołu lub zaraz obok niego. Tkanie kończono przed Wielkanocą, krosna rozbierano i wynoszono na strych lub w inne przeznaczone do tego miejsce. W niektórych domach, gdzie mieszkały kobiety zawodowo trudniące się tkactwem, zdarzało się tak, że krosna stały w izbie do lata, a czasami nawet cały rok. Do najpopularniejszych splotów tkackich na terenie Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego należą: splot prosty płócienny, rypsowy i rządkowy inaczej zwany skośnym.
   
 
Mówiąc o tkactwie, nie można zapomnieć o ubraniach, strojach ludowych charakterystycznych dla danego regionu. Tradycyjny strój ludowy zanikł jednak na tych terenach dosyć wcześnie i został zastąpiony ujednoliconym strojem miejskim. Najwcześniej zaprzestano nosić strój ludowy w okolicach Augustowa i Suwałk, a najdłużej zachował się wśród ludności litewskiej w okolicach Puńska. Jest to zjawisko bardzo zastanawiające, ponieważ wszędzie gdzie tkactwo było rozwinięte, następował raczej bujny rozwój stroju ludowego, a nie jego zanik. Przypuszczać można, że zanik ten wynikał z istnienia na tych terenach tendencji do niewyróżniania się, będącej rezultatem popowstaniowej sytuacji polityczno-społecznej oraz antypolskiej działalności caratu.
Pod Suwałkami noszono sukmany kroju surdutowego w kolorze wełny z wypustkami w kolorze czarnym oraz dwoma rzędami guzików. Przepasane były ciemnoczerwonym, wełnianym pasem, a na głowie noszono czapkę tzw. furażerkę. Kobiety nosiły wełnianą spódnicę i sukienkę perkalową. Natomiast mężczyźni z okolic Augustowa nosili białe spodnie, białą kapotę przewiązaną czarnym paskiem, oraz kremowo-niebieską kamizelkę. Na głowę zakładali niebieską rogatywkę, a na nogi trzewiki. Kobiety natomiast nosiły długie pasiaste spódnice, białe koszule i białe fartuchy oraz niebieski gorset.
Koszule kobiece wyróżniały się pięknym, białym haftem dziuerczkowym, który umieszczano na kołnierzykach, mankietach, a czasami również na przodzie koszuli. Drugą podstawową częścią stroju kobiecego były kitle czyli spódnice w paski, kratę – wełniane, lub lniano-wełniane. Na kitle nakładano fartuchy, jednak jeżeli kitel miał pasy pionowe, to fartuch musiał mieć pasy poziome.
Tkactwo jest niewątpliwie zawodem ginącym. Znaczący wpływ na zanik tego rękodzieła miały przemiany społeczne związane z wyludnianiem wsi, co przerywało ciągłość tradycji oraz gwałtownie zmieniało obyczaje.

 
 
Garncarstwo
Garncarstwo należy do najstarszych rzemiosł znanych człowiekowi, a istniało już niewątpliwie u osiadłych ludów rolniczych okresu neolitycznego. W odległych historycznie czasach garnki wykonywano techniką lepienia, nie wiedziano jeszcze czym jest koło garncarskie, które upowszechniło się w Polsce w XIII wieku i dokonało technicznego przewrotu w garncarstwie. Na terenie Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego na przełomie XIX i XX wieku istniało kilka ośrodków garncarskich, jednak do połowy XX wieku zachowały się już tylko trzy pracowanie cechowe: w Sejnach, Augustowie i Suwałkach. Rozwój garncarstwa w Polsce dokonywał się dwutorowo – poprzez rzemiosło cechowe gdzie uzyskane umiejętności trzeba było potwierdzić przystępując do czeladniczych i majsterskich egzaminów, oraz ludowe rozwijające się na wsi, gdzie umiejętności przekazywano z pokolenia na pokolenie. Garncarstwo cechowe było bardziej podatne na wpływy światowe, a zwłaszcza europejskie, chętnie wprowadzano nowe wzory i nowości techniczne. Z kolei garncarstwo ludowe (wiejskie) było bardziej zachowawcze, więc lepiej przechowało miejscowe wzory i stare techniki. Największym wiejskim ośrodkiem garncarskim była pracownia w Studzianym Lesie niedaleko Sejn. Przyczyną zajmowania przez ludność tych terenów zawodu garncarza nie była przypadkowa. Na tym obszarze przeważały lasy, których nie można było karczować, aby powiększyć powierzchnię pól, na których przeważała gleba piaszczysta i nieurodzajna. Wyrabianie naczyń z gliny zapewniało mieszkańcom tego obszaru źródło dochodu.
 
 
W Studzianym Lesie nie było jednak pokładów gliny, którą trzeba było przywozić z odległych o 10-15 kilometrów wsi. Magazynowano ją w dołach lub drewnianych skrzyniach i zalewano wodą aby „przegniła”. Do lepienia używano gliny wymieszanej z gruboziarnistym piaskiem. Przygotowanie gliny do obróbki garncarskiej wymagało bardzo dużego wysiłku. Proces przygotowania surowca polegał między innymi na tym, że namoczoną glinę oczyszczano z kamieni oraz uplastyczniano przez kruszenie i ugniatanie rękami. Następnie zlepioną bryłę trzykrotnie strugano rodzajem struga albo zakrzywionym sierpem (strugiem, ośnikiem, skobelką). Współcześnie wykorzystywanym sposobem jest przepuszczanie gliny pomiędzy wałkami gniotownika, który zgniata kamienie, po to aby nie przeszkadzały w procesie formowania naczynia. Potem glinę ugniatano jak ciasto i zbijano drewnianym młotem, a czasem udeptywano nogami. Następnie dzielono wielką bryłę na mniejsze części, które klusowano (wyrabiano, wygniatano) rękami. Tak wyrobione tworzywo dzielono na porcje potrzebne na stworzenie poszczególnych naczyń. Zdarzają się jednak gliny tłuste, które bezpośrednio po wydobyciu z ziemi nie nadają się do obróbki garncarskiej. Taką glinę garncarze uchudzają przez dodawanie gliny chudej lub mułku rzecznego, ponieważ naczynia zrobione z gliny tłustej miały podczas wypalania tendencję do pękania. W Studzianym Lesie przygotowanie gliny wyglądało tylko trochę inaczej. Różnica w wyrabianiu gliny do obróbki garncarskiej polegała na tym, że oczyszczoną glinę udeptywano na podłodze lub na płachcie i dodawano bardzo mocno rozdrobnionego, wypalanego w wiejskich łaźniach kamienia. W czasie wyrabiania rzucano gliną o ziemię, aby nabrała lepszej spoistości i plastyczności. Naczynia natomiast kształtowano techniką obtaczania.
   
 
Do charakterystycznych narzędzi garncarskich należą: łopata żelazna, która służyła do kopania gliny, oskarda czyli kilofa do rozbijania twardej ziemi. Sierpa, sierzpa czy strugu z sieprza używano do obróbki gliny. Ulepszonymi wersjami tych narzędzi są strug i strużek, zwany też skobelką. Natomiast do zbijania gliny używano drewnianego młota czyli ślagi, szlagi, szlachy. Podstawowym narzędziem jest jednak koło garncarskie, powszechnie nazywane kręgiem. Jest to koło bezsponowe składające się z dwóch kręgów: górnego – wierzchniaka (zwierzchniak, krążek) o średnicy około 18-30 centymetrów, oraz dolnego noszącego nazwę spodniak , miał on średnicę ok. 50-100 centymetrów. Oś łącząca oba kręgi to śpień, szpień, stebno lub po prostu . Podczas toczenia naczyń garncarze posługiwali się jeszcze nożykami, które służyły do wyrównywania i wygładzania ścianek naczynia. Potrzebna była też szmatka z lnianego płótna własnej roboty i dobrze wynoszonego, bo w innym przypadku nie trzymało wody, a służyła do wygładzania naczyń. Konieczny był też drut za pomocą którego odcinano uformowane naczynie od kręgu. Tylko w Studzianym Lesie korzystano w tej sytuacji z lnianej nici. Bezpośrednio na kole wykonywano tez niektóre ozdoby przy pomocy łopatki, strużka, szpulki i trybika.
Ciekawym i archaicznym sposobem kształtowania naczyń był ten stosowany w Studzianym Lesie. Niemożliwe było tworzenie naczynia z jednej bryły ponieważ wykorzystywane tam czterosponowe koła nie dawały się wprawić w szybki ruch obrotowy. Dlatego każdy element lepiono stopniowo i dosyć powoli, a dopiero po ukształtowaniu naczynia koło wprawiano w szybszy ruch żeby wyrównać ścianki. Koło wprawiano w ruch przeważnie za pomocą dwóch nóg siedząc przy nim okrakiem. Natomiast garncarze w Studzianym Lesie poruszali koło prawą nogą, lewą opierając o podstawę. Przy pracy siedzieli na ławie lub na taborecie, na zewnątrz lub w izbie. Natomiast do najczęściej stosowanych zdobień należały: rycie przy pomocy nożyka garncarskiego, patyka lub palca, odciskanie ząbkowanego ornamentu przy pomocy radełka, polerowanie przy pomocy kamienia, kawałka drewna lub rogu, malowanie kolorowymi glazurami za pomocą pędzelka lub rożka, profilowanie krawędzi naczynia palcem lub nożykiem garncarskim, oraz zdobienie naczyń uprzednio wykonanymi nalepkami.
Decydującym etapem powstawania naczynia było suszenie i wypalanie. W czasie suszenia, które trwało przeważnie od 3 do 4 dni, a w najgorszych przypadkach nawet 14, garncarze przylepiali jeszcze do naczyń ucha i wielokrotnie przestawiali, aby równomiernie schły i nie pękały. Niełatwą umiejętnością zdaniem garncarzy jest ustawienie naczyń w piecu garncarskim, bo od tego zależy wynik wypału jak i maksymalne wykorzystanie pieca. Naczynia wypala się od 12 do 24 godzin, natomiast w Studzianym Lesie gdzie korzystano z pieców chlebowych, wypał trwał ok. 4 godziny.
Garncarze sejneńscy, a także garncarze z Augustowa i dawniej Suwałk, wyrabiali około 15 rodzajów naczyń takich jak garnki, dzbanki z jednym lub dwoma uchami, bezuszne dzierżki do mleka i tzw. słoje mleczniki z otworem u dołu, który pozwalał na odsączenie mleka po oddzieleniu się śmietany. Wyrabiano również donice, makotry, misy i dwojaki, cedzaki oraz różnej wielkości doniczki do kwiatów. Oprócz naczyń garncarze wyrabiają także kafle i przy okazji odpustów i jarmarków, gliniane zabawki i gwizdki w formie ptaszków.
Sprzedażą naczyń zajmowali się przeważnie sami garncarze, chociaż zdarzało się, że sprzedawali je tez Żydzi i starowiercy. Sprzedaż odbywała się zwykle na targach i jarmarkach w Sejnach, Suwałkach i dużo rzadziej w Augustowie. Naczynia rozwożone były też po pobliskich wsiach, a za zapłatę brali płody rolne, czyli na przykład ilość żyta i jęczmienia, która mieściła się w danym naczyniu.
Najwięcej pracowni zaprzestało produkcji naczyń glinianych w dwudziestoleciu międzywojennym i po II wojnie światowej. Przyczyną był napływ na te tereny wyrobów przemysłowych oraz zwiększona podaż naczyń metalowych i szklanych, która rozpoczęła się już w XIX wieku.
 
Plecionkarstwo
Plecionkarstwo należało na ziemiach Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego do najbardziej żywych i rozwiniętych form twórczości. Jest ono jedną z najstarszych technik wytwórczych, występowało już u ludów koczowniczych i trudniących się zbieractwem i łowiectwem, a reprezentowane było w postaci różnorodnych toreb i naczyń.
Podstawowym tworzywem były: wiklina, gałązki i korzenie jałowca, kora brzozy, lipy lub kruszyny, witki dębu, wierzby i brzozy, darte na cienko błonki sosnowe i świerkowe, korzenie sosny, a dodatkowo jeszcze słoma i sitowie. Z pokolenia na pokolenie przekazywano informacje na temat pozyskiwania tych materiałów do tworzenia koszyków. Ta tradycyjna wiedza określała, że korę brzozy można pozyskiwać tylko wiosną. Z kolei dębina, wiąz, jałowiec i leszczyna wymagały przed obróbką parzenia w gorącej wodzie lub rozgrzewania w ogniu, a wszystko po to aby uzyskać pożądaną elastyczność. Tradycja mówiła również, że korzenie nadające się na wyploty powinno się zdobywać w miejscach gdzie sosna rośnie rzadko, na piaskach lub na skrajach lasów. Korzenie także wymagały parzenia, a tylko słoma i sitowie nadawały się do plecenia w stanie świeżym.
 
 
 
Najpopularniejszymi technikami wyplatania były: krzyżowa, spiralna i warkoczowa. Przykładem kosza wykonanego jedną z odmian tej techniki, a mianowicie techniką krzyżowo-żebrową jest kosz na kartofle. Ten splot charakteryzuje się sztywnymi żebrami osnowy, które przeplecione są wyraźnie cieńszymi i elastycznymi witkami, stanowiącymi wątek. Technikę tę wykorzystywano również przy budowie płotów. Natomiast technika krzyżowo-taśmowa wykorzystywana jest przy robieniu łubianek oraz toreb pasterskich z kory brzozy. Ową technikę charakteryzowało to, że w osnowie jak i w wątku występowały taśmy o tej samej szerokości i elastyczności. Krzyżowały się one pod kątem prostym i ułożone były w pionie i poziomie lub pod kątem 45 stopni w stosunku do pionu. Na Pojezierzu Suwalsko-Augustowskim popularne były wyrabiane tą techniką karziny. Były to torby o wymiarach 60x60 centymetrów i wysokości około 70-80 centymetrów. Plecione były pod kątem 90 stopni w stosunku do podstawy. Technika spiralna natomiast polegała na wyplataniu ze słomy, które polegało na zszywaniu kolejnych zwojów spiralnie układanej słomy cienką witką z korzenia lub wikliny. Ową technikę wykorzystywano przy tworzeniu naczyń służących do przechowywania produktów spożywczych takich jak mąka lub otręby, a nawet ubrań. Techniką spiralną wyplata się nie tylko ze słomy, ale również z korzeni, np. takie naczynia jak dzbanki do zbierania jagód oraz miarki do mąki. Ostatnią techniką była technika warkoczowa, a wykorzystywano ją do wyplatania biczyska do batów oraz pyty do popędzania bydła. Większe zastosowanie miała jednak przy wyrabianiu kapeluszy. Robiono je w ten sposób, że najpierw splatano słomiany warkocz, który był półproduktem. Warkocze natomiast zszywano technika spiralną i tak powstawał kapelusz. Słomiane kapelusze przed kilkunastu laty wykorzystywane były przez żniwiarzy. Literatura XIX wieku dostarcza informacji o tym, że gospodarz idąc po raz pierwszy do żęcia zboża i później organizując na zakończenie pracy tłokę i dożynki powinien być ubrany w białą, lnianą, czystą koszulę i białe spodnie, a na głowie mieć kapelusz. Starannie wykonany słomkowy kapelusz mógł być nakładany od święta i podczas wyjazdów na targi do miasta. Innym elementem ubioru wykonywanym z plecionki były łapcie.
W każdym gospodarstwie musiało znajdować się kilkanaście koszy różnej wielkości, wyplecionych różnymi technikami, oraz z innego tworzywa. Wymienić można owalne kosze jednokabłąkowe w gospodarstwie wykorzystywane do noszenia kartofli, owoców, drzewa na opał, oraz trawy. Największe zapotrzebowanie na kosze było w okresie poprzedzającym kopanie ziemniaków. Owe kosze pleciono z wikliny lub korzeni oraz grubszych prętów jałowca, leszczyny lub młodego dębu. Ciekawe wydają się tez koszyki, które przypominały wyglądem dwojaki, albo zanikające już kosze będące połówkami koszyków owalnych. Używano ich do noszenia jaj i sera na targi do miasta. W północno-wschodniej części Pojezierza Suwalskiego popularne były także kosze jednokabłąkowe z przykrywką. Były one dużo większe od tradycyjnych koszy jednokabłąkowych, osiągały średnicę 120 centymetrów. Służyły do przechowywania mięsa, a czasami również do przewożenia posagu panny młodej, gdy nie mieścił się kufrze lub skrzyni. W okolicach Suwałk wytwarzano także kobiałki dwuuszne, niektóre z nich wzbogacone były o przykrywki. Natomiast we wsiach znajdujących się w pobliżu Puszczy Augustowskiej: Studzianym Lesie, Zelwie, Strzelcowiznie, Gibach, Dalnym Lesie wyplatane są techniką taśmowo-krzyżową z pasków sosnowych zwanych błonkami koszyki zwane korzinami. Najczęściej mają one wymiary 30x40x50 centymetrów. Służą do przenoszenia trawy, siana, zielska, plew i sieczki. Z kolei na terenach leżących po lewej stronie Biebrzy do tego samego służyły owalne, płasko-nieckowe koszyki wiklinowe. Z jednej lub obu stron przy pałąku mają zrobione otwory spełniające funkcję uchwytów. Owe kosze na terenie Sejneńszczyzny i Suwalszczyzny wykorzystywane były jako kołyski. Zawieszano jest na belkach pułapowych lub na grubych żerdziach zatkniętych za belki co dodatkowo sprawiało, że kołyska mogła się bujać. Niekiedy zawieszano je na specjalnych kozłach, które można było ustawić w dowolnym miejscu chociażby na polu, aby matka nawet w czasie pracy mogła mieć dziecko na uwadze. Warto również wspomnieć o koszach i naczyniach zasobowych wyplatanych ze słomy. Najczęściej kosze te służyły jako pojemniki na zboże, kaszę i mąkę. W beczkach słomianych można było przechowywać nawet do 500 kilogramów zboża. Ze słomy, techniką spiralną, wyplatano również tzw. siewieńki, które były używane do siania zboża, oraz noszenia święconki wielkanocnej do kościoła. Miały kształt owalny, z płaskim dnem i prostymi bokami. Podobną budowę miały także charakterystyczne dla omawianego regionu pojemniki wykonywane także techniką spiralną, służące do przechowywania przez kobiet chustek i korali. Wyrabiane były jednak nie ze słomy, wikliny i korzeni, ale z prętów okręcanych cienką wikliną lub korzeniami.
Techniki plecionkarskie miały kiedyś dość powszechne zastosowanie przy wyrobie narzędzi rybackich. Wyplatano tzw. wiersze bezsercowe i sercowe, te ostatnie w formie wydłużonych stożków zaopatrzonych w środku w jedną lub dwie lejkowate matnie zwane sercami. Ze sprzętu rybackiego należy jeszcze wymienić, służące do przechowywania złowionych ryb, plecione kosze z owalnymi wieczkami o stożkowym zakończeniu.
 
            Pojezierze Suwalsko-Augustowskie niewątpliwie było obszarem bardzo bogatym kulturowo. Przyczyną tego było na pewno ogromne zróżnicowanie ludności pod względem narodowym, językowym, ale i religijnym. Tereny te bowiem zawsze były obszarem peryferyjnym, podatnym na różnorodne wpływy kulturowe. Owe różnice oraz potrzeby ludności, które starali się sami zaspokajać poprzez samodzielne wytwarzanie naczyń z gliny, koszy i pojemników na żywność z wikliny, słomy oraz korzeni, a także tkanie ubrań niezbędnych w codziennym życiu. Garncarstwo, tkactwo i plecionkarstwo stały się zawodami ludności zarówno miejskiej jak i wiejskiej, przynoszącymi dochody zapewniające rodzinom warunki do życia. Dzisiaj są to już zawody prawie zupełnie wymarłe, a już na pewno nie będące podstawowym źródłem utrzymania rodziny. Ponadto twórczość ludowa Pojezierza jest rzadkim przykładem twórczości powstającej na miejscu, zaspokajającej własne potrzeby i tworzonej na własny użytek. Tak więc wieloma profesjami, które na innych terenach były domeną wyspecjalizowanych rzemieślników, zajmowała się ludność miejscowa. Zawodowe warsztaty rzemieślnicze spotkać można było jedynie w miastach: Augustowie, Sejnach czy Suwałkach. Większość z wyrabianych przedmiotów miała przede wszystkim wartość użytkową, dopiero w dalszej kolejności dekoracyjną. Nie zachowało się również wiele wytworów, spełniających jedynie funkcje estetyczną. Tkactwo było jedyną dziedziną, która na tych terenach rozwinęła się tak bogato i różnorodnie. Nie znaczy to jednak, że twórczość artystyczna ludności Pojezierza jest nieciekawa. Zgłębiając temat, można poznać wiele elementów zdobniczych i ornamentów, charakterystycznych dla tej kultury. Zaskakująca jest również szeroko rozwinięta umiejętność obróbki drewna z zastosowania go jako surowca łączącego jednocześnie funkcje użytkowe i dekoracyjne. W dziedzinie kultury niematerialnej, fascynujące jest włączanie zamierających już rytuałów pogańskich, do ceremonii sakralnych (obrzędy weselne). Wszystkie te zjawiska czynią Pojezierze Suwalsko-Augustowskie krainą ciekawą pod względem kultury i folkloru.
 




 

Kultura społeczna i duchowa

Zwyczaje i obrzędy doroczne oraz plastyka obrzędowa

Tradycja wymagała, aby każdy obrzędów posiadał pewną oprawą artystyczną. Miało to na celu wzmocnienie znaczenia rytuału, wartości magicznej, bądź religijnej, a także zaspokajało ludzką potrzebę piękna. Procesowi ozdabiania poddawane były zarówno pomieszczenia, w których odbywały się uroczystości, jak i ubiory uczestników. Najbardziej malowniczymi pod tym względem były obrzędy związane z Bożym Narodzeniem, Nowym Rokiem, Niedzielą Palmową czy Wielkanocą. Elementy zdobnictwa, pewne tendencje nie były jednakowe na całym obszarze Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego. Często różniły się w poszczególnych wsiach, niektóre ograniczały się jedynie do kilku miejscowości, mogły również nie występować jednocześnie.
            Bardzo popularną ozdobą tworzoną na Boże Narodzenie były słomiane pająki. Nadawano im tzw. krystaliczną formę, złożoną z kilku, bądź nawet kilkunastu ostrosłupów różnej wielkości. Spotykane również były kształty gwiaździste. Wtedy składowe trójkąty rozchodziły się ze środka promieniście. Pająki promieniste miały kształt wieloramiennych gwiazd lub płaskich kół. Ozdabiano je dodatkowo kolorowymi bibułami. W sposób ciekawy i charakterystyczny tworzono pająki we wsiach z okolic Suwałk. Zrobione były z barwionych na kilka kolorów ziaren grochu i łubinu, nanizanych (czyli nawleczonych) na nić, tworząc formy gwiaździste, przypominające żyrandole. Pająki wyrabiano także z siepanych pasków z perkalu, z czasem z krepiny. Pociętą na wstążki i skręconą w serpentyny wieszano pod sufitem. Pośrodku, w miejscu, gdzie wszystkie wstążki łączyły się ze sobą, zawiązywano je w kokardę. Początkowo wszystkie te ozdoby wykonywano tylko na Święta Bożego Narodzenia. Prawdopodobnie gdy pojawiła się tradycja stawiania choinki, pająki zaczęto wykonywać również z okazji świąt Wielkiej Nocy. Warto wspomnieć, że przed zwyczajem ubierania choinki, w regionie tym istniała tradycja przystrajania izb gałązkami „jedli”, oraz stawiania słomianego snopa, zwanego dziadem. Pierwszego i drugiego dnia świąt chodzona po wsiach z gwiazdą. We wsiach, w których dominowała ludność katolicka, chodzono od drugiego dnia świąt do Nowego Roku, w osiedlach prawosławnych natomiast, tylko w pierwszy i drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Grupa kolędników przedstawiała tzw. Herody. Gwiazdy miały zazwyczaj 6-8 rogów. Skonstruowane one były z cienkich listewek przymocowanych do obwodu starego przetaka – sita znacznych rozmiarów, z dużymi otworami. Całość obklejano kolorowymi bibułami i papierami. Na środkowej części przyklejano papierowy obraz szopki lub litery IHS, a kiedyś główki aniołów, które można było nabyć w sklepach papierniczych. Na rogach gwiazd powiewały pęki cienkich pasków wyciętych z bibuły, papieru lub gazet. Ich funkcją była dodatkowa ozdoba, oraz szeleszczenie podczas obracania. Gwiazdę wprawiano w ruch za pomocą ręki bądź sznurka. Na Suwalszczyźnie w grupie kolędników nie występowały żadne postacie zwierzęce (baran, koza, turoń), jak i też nie było zwyczaju obnoszenia szopki.
            Barwną tradycją wielkanocną było wyrabianie palm. Na terenie Suwalszczyzny wyrabiano ich dwa rodzaje: dla kobiet i dla mężczyzn. Większe i bardziej zdobne były palmy kobiece. Istniał również zwyczaj wykonywania palm przez dziewczęta dla swoich kawalerów. Palma mogła zawierać ponad dziesięć różnych roślin użytych do ich sporządzenia, między innymi: farbowany mech, widłak, barwinek, trzcina, borówki, „babskie liście” (popularna „babka”), „zimozioły” (przebiśniegi). Dodawano również sztuczne kwiaty, wykonywane z wiórów drzewnych farbowanych na różne kolory lub z bibuły. Palmy mierzyły średnio 80-120 cm wysokości. Po święceniu uderzano się wzajemnie palmami mówiąc:
                        Nie ja biję, palma bije
                        Za tydzień Wielki Dzień
lub:
                        Wierzba bije, nie zabije
                        Za tydzień Wielki Dzień.
Poświęconą już palmę przechowywano w izbie zatkniętą za obraz lub belkę w suficie. W czasie burzy zaś, stawiano ją w oknie, żeby chroniła dom przed piorunami. W zwyczaju również było uderzanie palmą zwierząt wychodzących pierwszy raz na pastwisko. Zdarzały się także przypadki wkładania palm do trumien.
            Ciekawą oprawę posiadały obrzędy żniwne. Ich cykl otwierał tzw. plon. Na terenie Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego występują dwa jego rodzaje: w części północno-wschodniej (Sejn, Suwałki) plon pecie się z ostatnich kosów i jest zanoszony do domu. Natomiast w części południowo-zachodniej (Augustów, tereny nadbiebrzańskie) plon pleciony jest z niezżętej kępki zboża i pozostawiany jest na polu. W Augustowie ma nazwę pępek, za Biebrzą plon lub przepiórka. Pępek, plon lub przepiórkę sporządzało się z garści zboża pozostawionego na ostatnim zagonie. Słomianym powrosłem bądź kolorową wstążką zawiązywało się kosy, wewnątrz plonu na oczyszczonej z chwastów ziemi umieszcza się kamień, nakrywa białą szmatką, a na tym kładzie kawałek chleba. Ziemię wokół plonu oczyszcza się i grabi, a potem układa się wokół niego jeden lub dwa kręgi z polnych kamieni. Ozdabia się go następnie polnymi kwiatami i zielonymi gałęziami. W czasie tych czynności śpiewa się pieśni dożynkowe i oblewa wodą. Niegdyś znany był również zwyczaj zwany obrywaniem przepiórki czy plonu. Mężczyźni chwytali młodą kobietę i trzymając ją za nogi, ciągali wokół plonu.
            Rytuał sporządzania plonu miał na celu zadośćuczynienie ptakom i innym zwierzętom za ścięcie zboża. Pozostawiony chleb miał być dla nich pożywieniem. Oborywanie, oczyszczanie ziemi i układanie kamiennych kręgów miały zapewnić obfitość pól w nadchodzącym roku. Rytuał plonu różnił się na terenie Suwalszczyzny. Zasadniczą różnicą było to, że kępkę zboża, zwaną pępkiem, ścinano, wiązano w wianek i zanoszono do domu. Pępkiem nazywano również żniwiarza lub żniwiarkę, którzy kończyli żniwo (byli ostatni).
            Ludność Pojezierza wytworzyła również ciekawe rytuały związane z weselem. Do najbardziej zdobnych przedmiotów weselnych należy zaliczyć pieczywo: korowaje i sękacze (te drugie pojawiły się później). Korowaje wypiekano z razowego lub pszennego ciasta bądź obu na raz. W takim przypadku część razowa znajdowała się na spodzie. Korowaje miały zazwyczaj okrągły kształt, ich średnica dochodziła do 30-40cm. Krawędzie i powierzchnia zdobione były plecionkami z ciasta, jak ślimacznice, warkocze, meandry, oraz figurkami ptaków, zwierząt a nawet ludzi. Proces wypiekania korowaja miał charakter uroczysty. Wypiekany był przez swachę, bądź starsze kobiety pozostające pod jej nadzorem. Następnie był wykupywany przez swacha i dzielony między uczestników wesela. Przy krojeniu kropiono ciasto woda, symbolizującą krew, a czynność tę nazywano w suwalskiem zarzynaniem barana lub cielęcia. Obdarowani korowajem goście musieli odwdzięczyć się podarkami lub pieniędzmi. Drugim tradycyjnym ciastem jest sękacz, zwany również bankuchenem. Do ich wypieku zużywano od 60 do 120 jajek. Trudniły się tym kobiety wyspecjalizowane w technice pieczenia. Do wypiekania służył specjalny ruszt, obracany nad otwartym ogniem i polewany masą ciasta. Sękacz przybierał wtedy stożkowaty kształt z charakterystycznymi odroślami – sękami oraz osiągał znaczne rozmiary. Jego szerokość wynosiła 30cm, wysokość zaś dochodziła do 60 cm.
            Podczas uroczystości weselnych, najważniejsi członkowie – para młoda, swat i swacha, druhny i drużbowie mieli przypisane sobie odpowiednie odznaki. Swat – białą kokardę do prawej kapy marynarki, lub ręcznik przewiązany przez prawe ramię, swacha niebieską kokardę wplecioną we włosy, również z prawej strony. Druhny i drużbowie mieli mniejsze wstążki lub kokardki przymocowane po stronie lewej. Po lewej stronie pan młody miał przypięta dużą białą kokardę. Atrybutem panny młodej był wianek nałożony na głowę. Wstążkami i kwiatami zdobione również końskie uprzęże, wozy, bryczki lub sanie, którymi jechał orszak weselny. Niekiedy stosowano również zwyczaj przebierania kilku chłopców za dziadów lub cyganów. Gdzieniegdzie przebierano jedną z kobiet z grupy weselnej za brzydką babę, którą ku uciesze gości przedstawiano panu młodemu za porwaną wybrankę. Magiczne znaczenie miał również rytuał podrzucania państwu młodemu kukły dziecka.
 

Religijność i rzeźba

Dziedzina ta bardzo silne związana była z religijnością i w tym charakterze najszerzej się spełniała. Ludność miejscowa za rzeźbę uważała figurę, „osóbkę”, postać świętego umieszczoną w kapliczce lub na krzyżu przydrożnym, w kapliczce domowej bądź w kościele. Z czasem zakres znaczeniowy rzeźby rozszerzył się na figurki świeckie postaci historycznych i legendarnych, wizerunki zwierząt, które wcześniej były traktowane wyłącznie jako zabawki dla dzieci. Podobnym zmianom uległo postrzeganie malarstwa, w którego zakres weszły na przykład jarmarczne malowane makaty.
            Na obszarze Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego zachowało się niewiele zabytków tradycyjnej rzeźby ludowej. Ponadto na terenie Suwalszczyzny dominowały wysokie drewniane krzyże. Nie posiadały one drewnianych rzeźbionych pasyjek, ich główną ozdobą były toczone kule, lub zacięcia ciesielskie na zakończeniach ramion i nabite na ich wierzchołki żelazne małe krzyżyki. Wiadomo jednak, że wśród rzeźb dominowały wizerunki Chrystusa ukrzyżowanego, inne postacie wykonywane był sporadycznie. Umieszczano je najczęściej w kapliczkach przydrożnych lub kościołach. Spośród różnych form najwięcej można było znaleźć kapliczek zawieszanych na drzewach. Na ten cel wybierano okazy największe, stojące przy drogach dęby, wiązy, modrzewie, sosny. Kapliczki te miały kształt skrzynkowy. Istniały ich dwa podtypy: jedne o kształcie romboidalnym (prawdopodobnie starsze), drugie prostokątne, z dwuspadowym trójkątnym daszkiem. Umieszczane w kapliczkach rzeźby Chrystusa ukrzyżowanego wykonywane były w sposób poprawny pod względem ikonografii katolickiej, jak i proporcji ciała, wyrazu twarzy, układu nóg i rąk itp. Kapliczki skrzynkowe miały formy skrzynek z drzwiczkami, bądź formy odkryte z frontowymi słupkami podpierającymi trójkątny daszek. Niekiedy miały wnęki dla 2-3 obrazków lub figurek. Na południowo-zachodnich krańcach okolic Augustowa oraz nad Biebrzą i terenach zabiebrzańskich sporadycznie zachowały się kapliczki słupowe. Wykonywane były z grubego kwadratowego pnia o wysokości nie większej niż 2-2,5m. We wszystkich występowało ukształtowanie i podział słupa na trzy części: nieco grubszą bazę, trzon i właściwą kapliczkę w formie wyżłobionej wnęki, a częściej w formie otwartej z trzech stron latarni. Okienka latarni często były oszklone. Wewnątrz kapliczki ustawiano figurki świętych. Niekiedy za figurką, na tylnej ściance umieszczano oleodrukowe obrazki o treści religijnej. Wykonywano również kapliczki słupowe z daszkiem wspartym na czterech kolumnach i większymi postaciami świętych. Największa ilość zachowanych rzeźb przedstawia świętego Jana Nepomucena, zachowały się również wizerunki św Agaty, Chrystusa upadającego pod krzyżem oraz Chrystusa frasobliwego. Wśród zabytków rzeźby ludowej znajdowały się również drewniane płaskorzeźby, przedstawiające na przykład koronację Najświętszej Marii Panny.
   
 
Autorzy zdjęć: Izabela Andrejczyk, Halina Karaś.
                         
Bibliografia:
 
Zygmunt Ciesielski, Tradycyjne rękodzieło ludowe Podlasia, Białystok 200
Helena Gorlewska, Suwalskie dywany dwuosnowowe. Suwałki 1991.
Józef Grabowski, Sztuka ludowa. Charakterystyki porównawcze – odrębności. Warszawa 1977.
Len w tradycyjnej kulturze ludowej Pojezierza Suwalskiego, scenariusz Adam Żulpa, Muzeum Okręgowe w Suwałkach, Suwałki 1995.
Marian Pokropek, Wytwórczość i sztuka ludowa Pojezierza Suwalsko-Augustowskiego, Warszawa 1979.
Studia i materiały do dziejów Suwalszczyzny, pod red. Jerzego Antoniewicza, Białystok 1965.
 

 

 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS