Mapa serwisu
| 
Tekst gwarowy (Lututów)
Lututów – tekst gwarowy nr 3
Alina Kępińska
Nagranie (z sierpnia 2010 r.), obróbka techniczna, podział nagrania, weryfikacja zapisu oraz opracowanie, także fotografie: Alina Kępińska, transkrypcja tekstu: Agata Liberek
Opowiada p. Regina Przysiecka, urodzona 25 IV 1930 r. w małej miejscowości Kapie, położonej w sąsiedniej gminie Klonowa, w powiecie sieradzkim, odległej od Lututowa o ok. 6-7 km. Od 1959 roku, po wyjściu za mąż zamieszkała w Lututowie. Wspólnie z mężem gospodarzyli na roli, wychowywali dzieci.
Do rozmowy włącza się:
pani Leokadia Grąbkowska, urodzona 27 X 1931 r. w Piaskach pod Lututowem (obecnie w granicach wsi gminnej). Przed wojną ukończyła cztery klasy szkoły podstawowej, a wykształcenie w zakresie szkoły podstawowej uzupełniła na kursach. Rodzice pani Leokadii pochodzili z Piasków, matka zmarła, gdy córka miała 5 lat. Wychowywał ją ojciec i starsze rodzeństwo (brat i siostra). Mąż pochodził z Lututowa. Był kaletnikiem. Po ślubie p. Leokadia zajmowała się wychowywaniem dzieci oraz początkowo pomagała mężowi w prowadzeniu interesu, potem
gdy interes nie szedł
, oboje uprawiali rolę. Mąż grał na akordeonie, a pani Leokadia śpiewała w prowadzonym przez niego zespole „Lututowianka”.
Obie panie są sąsiadkami, wraz z rodzinami mieszkają na peryferiach Lututowa, w ładnych domach przy ulicy Ogrodowej (ulica zaczyna się w centrum wsi, przy urzędzie gminy).
Do rozmowy włącza się córka pani Leokadii Grąbkowskiej, często zadając pytania.
Tekst wypowiadany przez panią Reginę Przysiecką jest sygnowany inicjałami RP, a przez panią Leokadię Grąbkowską – LG.
O weselach i pogrzebach
Twoja przeglądarka nie wspiera elementu audio.
Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie
Adobe
)
Jakie jedzenie było na weselu, ale przed wojną?
LG: Rosół, kapusta.
RP:
Łe
, to bardzo zwykłe, tam takie wesela.
LG: Ale mówie, rosół, był rosół, rosół, bo kapusta była. Placek najważniejszy tak samo był. Teraz, słuchajcie, dzieci jak, jak była, gdzieś było wesele, to dzieci za oknami były. Dzieci przylatywały ze wsi, i słuchały, i patrzyły. A była taka moda, że wyniosła na przetaku czy tam na jakiej tacy kobieta, o, takie kawałki pokrojone placka, i
wszyskich tych dzieci
czsza
było poczęstować. Za tym
oknym
, bo
ony
po to przyszły. I te dzieci
se
później poszły. Ale taka była tradycja, że te dzieci to były
Ale kogo prosili na wesele?
LG: To byli proszeni
RP: Proszeni byli, poproszeni. Takich hucznych wesel nie robili, bo przecież skąd
tyż
brali.
Rzeżniki
tyż tak, to
wszysko
już, nie było jeszcze tak rzeżników, to
czeba
było od rzeżników kupić, bo rzeżniki po wsi
chodzili
. Dawno to świnie kupowali i sie świnie odwoziło,
ta
g j
a
g m
ój
ojciec, świnie w
dumu
sprzedoł
, to
odwió
z n
a
Wieruszów, mu
zapłacil•i
, ale świni po wsiach ta
g ni
e bili. Chyba tam już był jaki
ź m
oże
wyuczuny
rzeżnik, ale to tam nie spotykało sie
tyk
rzeczy.
Jak wyglądały dawniej pogrzeby?
LG: Jak umar
ł
, jak,
ja
g u
mar
, leżał w trumnie, to sie chodziło i sie śpiewało pieśni do dwunastej godziny.
RP: Umar, to, to,
kochano
, to już, ja
g ni
e mieli w co ubrać, to kupili. Myli ciało. Kto miał odwage raz, a drug|i
roz
, to jak żona, no to żona.
LG: Ale tamte takie były babki też, co myły.
RP: Były. Przychodziły takie babki, i
ł
une
umiały tak
ubiyrać
ludzi, że
tyn
człowiek sam ręce dawał, taka
kobiyta
była, że tyn, był
umarty
, niby
śtywny
, a tak ubrała, jakby był żywy.
Ale jeszcze musisz powiedzieć, że one mówiły do tego, do tego, cały czas mówiły do tego nieboszczyka.
RP: Mówiły. Cały czas mówiły do tego nieboszczyka.
Dawej
ry
n
ke
, dawej noge, wszysko, cie
ubiyrzymy
,
bydziesz
ładnie
wyglundać
, czy tam wygl,
wyglondoł
czy to, wszysko. Bardzo to umiały, bardzo im to szło wszysko. Ale
ksiy
n
ża
tyż, ja
g m
ój dziade
g o
powiadoł, a dziade
g m
ój jes
tysiun
dz o
siymse
d o
siymdziesiunty
drugi rok. Nikogo moge w
o
siymse
d o
siymdziesiunty
nie
pamiyntać
, ale
mojygo
dziadka nie
zapumne
rocznika. To, kochana, zmar ojciec w domu, dzieci zostawił i kobiyte, i
poszed
do
ksiyndza
i
powiado
tak: „Ni mo
piniyndzy
”. A
ł
un
mówi: „Jo tak nie
pochowum
”. I tyn ksiundz powiado tak: „A mosz krowe?”. „Ano,
mum
krowe, ale mam dzieci, musi je żywić, bo
muszu
m
je
ź m
leko
”. „A mosz pierzyne?” „A mum”. „To
sprzedej
pierzynę i
przyniyś
tam”. To były prawdziwe dziadkowe słowa, nie zapumne. I ta babcia przyszła do
dumu
, i
powiedzia
ł
a
chłopu. A
chłopy
mówiu
m
: „Co?! Ciebie jeszcze móg
wziu
ń
ś
, na łóżko”. Kochano, wyświęcili w dumu, w trumnie,
zamkli
,
niesą
. Niesu
m
, koło kościoła idu
m
i
pochylyli
czopki, poszli za tyn, za
k
ł
ościół
, a ksiun
dz
i
g
doguniuł
,
wróciuł
i wszyskie obrzyndy
zrobiuł
i tak było. A tak baba by była
go
ł
o
.
„U drzwi twoich”
śpiywali
, tak, „U drzwi
twoik
”, śpiywali jeszcze. Wszyscy,
jo
żym przyszła
i
kcia
ł
am
sobie z chłopokami
pobasandrować
po
kuntach
, a
ł
ociec
śpiywoł
. Tam, bo mioł głos, śpiywoł, bo tak śpiywali
świadki
przecież
uroczy
ste
. Ja
g n
a mnie nie
zarycoł
, jo mówie: pod
twojum
obrune, a to co na pogrzebie niy możno z
chłopokiym
pogodać
? I te wszyskie pieśni.
B
ł
oże
, jo
tero
zaszłam do
Klunowy
, kochano, su
m
dwa dziadki
, stare,
tygo mojygo
śpiywanio
jak downo i śpiywają te pożegnalne.
Już ide do grobu,
Ciemnego, smutnego,
Tam będe spoczywał,
Tam będe spoczywał,
Aż do dnia
sundnego
,
Śpiywają, widzisz.
Łe
,
kochano
, wszystkie śpiywali żałobne. „Jedna garstka ziemi”. Jedna garstka ziemi, to jez na inną, to. Jo mówie, jo mum wszysko tam spisane. To su
m
pogrzebowe pieśni. To sum jakieś układane.
Pani Leokadia Grąbkowska: Ale jeszcze stare babki układały też
Córka p. Leokadii Grąbkowskiej:
Nie, nie, nie, to są pieśni, które śpiewano przy zmarłym, w domu codziennie zbierali się wieczorem i śpiewali specjalne pieśni, ale to były przez ludzi ułożone pieśni
RP: Przez ludzi,
a
l
bo
śpiywali tak:
Zmarły człowiecze, z tobą sie żegnamy,
Przyjmij dar smutku, który ci składamy,
Troche na grób twój porzuconej gliny,
Od twych
su
n
siadów
i przyjaciół rodziny.
I to śpiywali i jo
żym
tako
rada była, że słyszałam, że, ja
g
ł
u
ni to śpiywają, bo ja to wszysko, te pieśni umiałam. Tam na wieczór, to, kochano, już później, później, później, to już, kochano, dawali kolacje. Tym śpywokum. Jo tam nie
zajoda
ł
am
, bo szłam z chłopokami.
A
l
bo „Boże, kocham cie” – tyż to śpiywali przecie. Matko, jakie to
piy
n
kne
pieśni.
Córka p. Grąbkowskiej:
Śpiewaj, śpiewaj.
RP: Nie śpiywom, bo nie
umie
, bo
ksiu
n
żeczki
nie
wzinam
.
Start
Wprowadzenie
Podstawy dialektologii
Opis dialektów polskich
Kaszubszczyzna
Kultura ludowa
Leksykon terminów
Leksykon kaszubski
Autorzy
Mapa serwisu
Literatura
ISBN: 978-83-62844-10-4
© by Authors.
Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie:
ITKS