Mapa serwisu | Tekst 4

Tekst gwarowy — Piaski 1

Halina Karaś   
Tekst nagrały: Katarzyna Jędrasik, Magdalena Jackowska, Ewelina Sobol, Anna Szmytkowska (26.11.2006 r.), przepisała go Monika Kresa, weryfikacja zapisu i opracowanie – Halina Karaś.

Informator: Kazimierz Odolczyk, ur. w 1955 roku w Piaskach. Rodzice byli miejscowi. Pan Kazimierz ma wykształcenie średnie techniczne (i studium pedagogiczne).








Andrzejki


Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie Adobe)



W Wilijom świętego
Jandrzeja dziołchy na wsiach
nojcynści se
wrózeły, no bo to Andrzej patron był jesce tych
niezyniatych, no to wszystkie beły ciekawe, jak to bedzie przez tyn rok, który po tym Andrzeju
przyńdzie. No to powim wom, ze dziołchy tak: wrózeły sobie z wosku, a dyć to przysło
skundyś i lały tyn wosk bez
dziurke od kluca, a musioł to być wosk taki stopióny, co go urobieły pscoły w ulu. No ji ta, co najwincy tam, była rozeznano w treści, to późnij odcytywała, co tam wysło, co tam ulały, a to jaki zwierzok, a to chłopok, a nojwincyj to były zainteresowane, zeby sie uloł jaki chłopok, nie. Bo to wiadomo, wszystkie
pileły, zeby jak sie
nojpryndzy wydać, a ji tyz wrózeły jesce z kapci, łod środka chałupy do progu, ustawiały kapeć jedyn za drugim i tyn kapeć, który pirsy dosed do proga ty dziewuchy, to ta juz w tym roku miała wyjś, do następnego Jandrzeja za
munż, miała sie wydać. A i tyz wrózeły z drewek, a no złapała kosyk, poleciała tam dzieś do sopy, nabrała tyn kosyk pełen drewna, przyleciała do chałupy i kole pieca, koło kuchni wykładała i
liceła:
wynde, nie wynde, wynde, nie wynde, wydom sie, nie wydom sie, jak wysło, ze wydom sie na drewko, to miała sie wydać w tym roku, jak wysło ze nie, a no to miała se chudziok cekać, nie, na drugi rok. No i tys jesce wrózeły sobie z gałunzek przyniesionych z sadu, z łogrodu, jak se tam co umyśleła, jak sie gałunzka przełumała mindzy, mindzy
wiunzadełkamy, no to miało sie spełnić, jak trochy dali, to znowu miało coś tam nie wyjś, no ji takie rózne
cudyńka wrózby wycyniały, no bo to wiadomo, nie było telewizyji, nie było radia, nie było gazety to jakoś tyn cas chciały se umilić, zeby, zeby, no wiadomo, były spracowane, narobione w polu, w chałupie, w podwórku, zeby jakoś tyn cas se umilić. Jesce jak przysed wiecór no to nacęyste jak gotowały juz kase na drugi dziń, no to kase z tłusceym miysały, to dziółcha wychodzieła, łotwierała drzwi, na próg, no i wychodzieła z tom łyzką, z tom warząchewką, no ji wystawiała jóm na dwór i krzycała: Sceknij pies, gdzie mój
chłop jes, no i te niby psy miały powunchać ten tłusc, jak
z ty stróny, jak pies sceknył, to z tamty stróny mioł przyjś tyn
absztyfikant, tyn chłopok, jak dzieś tam sie pies łodezwoł łod Kurapki, to mioł być chłop z Kurapki, to óna juz późnij przez rok wyglądała na Kurapkę, jak dzieś tam sie odezwoł pies łod stróny Zabostowa, to
znoj sie na Zabostów oglundała, jak sie pies łodezwoł od stróny Popowa, to znowu jak była w kościele, to sie przyglundała popowiokom, który tam moze jom wybierze. No i tak to moje kochane beło z tym Andrzejim. Zdjęcie ze zbiorów informatora.

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »
 
 
 
 

 

 

ISBN: 978-83-62844-10-4 © by Authors. Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie: ITKS