Mapa serwisu
| 
Tekst 14
Zieleniec - gwara regionu
Wanda Decyk-Zieba, Monika Kresa
Informator
: Honorata Koroś, urodzona w 1928 roku w Księżyźnie (dziś część Mrozowej Woli); po wyjściu za mąż mieszka w Zieleńcu; wspólnie z mężem prowadziła gospodarstwo rolne.
Nagrała:
Wanda Decyk-Zięba.
Spisała:
Wanda Decyk-Zięba.
Opracowała:
Monika Kresa.
Twoja przeglądarka nie wspiera elementu audio.
Informacja: jeśli nie możesz odsłuchać nagrania, skorzystaj ze wsparcia znajdującego się na stronie
Adobe
)
O pieczeniu chleba
No, to chleb jak sie pjekło, to sie pjekło nie od razu. Tylko kolejno. Była zakwaszona dzieża i trzeba było
trochy
zostawić zakwasu na dnie. I
późsie
rozczyniało i sie zostawjało.
Sól sie sypało, no i <
ł
on
mjał kwas z tego zakwasu i trochy mo
ŋ
ki i ciepłej wody. I to czszeba było rozmjeszać, rozmjeszać i zostawić. Przykrywało sie
czemś
do
wyrosnięcia
. To sie zakwasiło, zaczęło rosnąć, już takie bulbonki występowały, ta pianka, no to wtedy
mu
ŋ
kę
sie sypało i sie, a jak to to ciasto wyrosło, to sie przyczyniało i znów sie zostawiło.
Chiba
tak, jagby nie pozapominala. I ten, i znów po przyczynieniu to sie znów, znów zostawiło i ono jeszcze troszke podrosło. A później sie robiło bocheneczki, czy
mu
ŋ
ko
podsypywało, czy na chrzanowych liściach. I sadzało do pjeca. Na zakwasie. Bo robili i z
kartoflamy
chle
i
b
, kładli kartofle. No, ale to już wyjo
u
ntek, no i w ogóle. Tam komu sie podobał.
Kiedy
ś
j
ak
Żydzi chodzili po wsiach, to oglondali ten chle
y
b, jak kto
ś i
ch częstował, czy nie z kartoflami, bo wie Pani, czego sie bojeli
[13]
?
bojeli
e
kedyś
byli wielodzietne rodziny, to krasili w garku. I kartofle kraszone, a oni sie wystrzegali wieprzowiny.
Pjec musiał być napalony. Napalony pjec był.
Póziej
sie wygarniało węgielki
takiem
kosiorkiem
i jeżeli szło nie w blaszki, tylko szło na tak był wymurowany
cegiełkamy
, wymurowany, to jeszcze takie było
pomjotło
, tak zwane, to sie maczało w wodzie i sie ten popiół wszystek wygarneło, wygarneło i sie sadzało na te tak zwany polep, a w blaszkach tylko sie węgielki. U babci to był taki pjec na
ko
u
minie
, był taki duży
wór
i na kominie były drzwiczki
take
, ściana. I tam sie sadzało przez komin, do tego pjeca. A to był taki pjec, że po
ćwartce
mu
ŋ
ki można było upjec, sześć
blaszków
czy sześć, osiem bocheneczków
mjejszych
. To myśmy właśnie tak pjekli. To tak jak
nasz
było
dziewjinć
zabudowań na
Księżynie
, to sąsiadki przychodziły, pożyczały po bochenku. A później tośmy se odbjerały. To mjeliśmy na dwa tygodnie tego chlebka. Bo tak od razu to sie nie opłaciło po troszku pjec. Jak przyszłam to te
sz
j
eszcze
chleb pjekłam. Tylko, że tutaj był pjecyk, jeszcze do dzi
ś j
est, pod
ko
u
minem
. To też tu chlebek pjekłam, chocia
sz n
as było dwoje, ale już tak w mniejszych ilościach. Później były te sześdziesiątki, to z sześdziesiątki to był dobry
chle
y
bek
. I te
sz n
a zakwasie.
Taki śwjeży chle
y
bek ta tak z
serkem
, z ml
Start
Wprowadzenie
Podstawy dialektologii
Opis dialektów polskich
Kaszubszczyzna
Kultura ludowa
Leksykon terminów
Leksykon kaszubski
Autorzy
Mapa serwisu
Literatura
ISBN: 978-83-62844-10-4
© by Authors.
Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Program Operacyjny: „Dziedzictwo kulturowe / Kultura ludowa”). Wykonanie:
ITKS